Rozdział 2

2.4K 133 60
                                    

W pokoju zobaczyłem tatę, który zawiązywał krawat.

-Anne!-krzyknął, mocując się z krawatem, na co parsknąłem śmiechem i usiadłem na kanapie.

-Co?!-odkrzyknęła prawdopodobnie z sypialni rodziców.

-Mam problem!

-Już idę!-po chwili pojawiła się w pomieszczeniu.

-Czego znowu nie potrafisz zrobić?-zapytała, na co jej mąż pokazał krawat. Przewróciła oczami i zawiązała go na szyi taty.

-O której wychodzicie?-zapytałem.

-O ósmej-oznajmiła kobieta i z powrotem zniknęła w korytarzu prowadzącym do ich sypialni i drugiej łazienki. Jako, że miałem jeszcze pół godziny do dziewiętnastej trzydzieści wróciłem na górę, gdzie zacząłem odwiedzać różne portale społecznościowe na komórce. Nawet nie wiem kiedy, ten czas minął, bo byłem zbyt zainteresowany grą, którą ściągnąłem niedawno na telefon. Ocknąłem się dopiero, gdy usłyszałem głos Luke'a:

-Młody, zbieraj się! Za chwilę jedziemy!-nienawidzę, gdy mówi na mnie młody. Jest między nami tylko rok różnicy, a ten nazywa mnie młody. Wyciągnąłem jakąś małą torbę podróżną, do której spakowałem moją "piżamę" składającą się z bluzki i bokserek oraz ubrania na jutrzejszy dzień, gdyż miałem spać u Caluma. Założyłem ją na ramię i zszedłem na dół, gdzie Luke stał podobnie jak tata przed lusterkiem i poprawiał włosy.

-Idealne są, przestań je poprawiać-oznajmiłem, czym zawiadomiłem swoim przybyciem blondyna, który jak tylko mnie usłyszał obrócił się w moją stronę, obserwując mój strój.

-Może być. Przynajmniej nie ubrałeś się w garnitur-powiedział, ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.

-Dzięki. Idziemy już?-zapytałem i założyłem na siebie kurtkę.

-Poczekaj w samochodzie-rzucił mi kluczyki swojego BMW i poszedł na górę. Wyszedłem z domu, zauważając auto brata na naszym wjeździe, do którego później wsiadłem. Po kilku minutach blondyn się zjawił i wjechaliśmy na drogę. Kilku minutowa podróż minęła nam na słuchaniu muzyki lecącej z radia. Gdy byliśmy na miejscu wysiedliśmy z pojazdu i udaliśmy się do środka dużego domu, z którego dało się słyszeć głośną muzykę. Podążałem za Luke'iem, który jak się okazało poszedł do kuchni, gdzie na wyspie kuchennej stało pełno rodzajów alkoholu. Od czystej wódki po kolorowe. Nie brakowało również piwa. Mój brat wziął jedną puszkę, otwierając ją i pijąc.

-Pijesz coś?-zapytał, gdy stałem obok niego w kompletnej ciszy i przypatrywałem się mu.

-Nie mam ochoty na alkohol-oznajmiłem, rozglądając się po pomieszczeniu.

-To twoja pierwsza impreza i nie masz zamiar pić? W takim razie po co tu przyszedłeś?

-Zapomniałeś, że matka mi kazała, a ty zamiast odmówić, to się zgodziłeś?

-Więc uważasz, że to moja wina, że tutaj jesteś i się nudzisz?

-Zamknij się i daj mi coś mocnego-odpowiedziałem, wiedząc, że na trzeźwo z nim nie wytrzymam. Uśmiechnął się zwycięsko i podał mi czerwony kubek z jakimś czerwonym napojem.

-Co to jest?-zapytałem ciekawy.

-Wódka z sokiem.

-Jeden chuj, byle coś mocnego-powiedziałem i upiłem łyka napoju mało się nie krztusząc, bo drink dawał naprawdę kopa.

-Jesteś dziesięć minut na imprezie i zdążyłeś przekląć oraz napić się najbardziej mocnego drinka w tym domu, wow. Nie poznaję cię-oznajmił.

Brothers, or maybe not? - LashtonNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ