1. Niedopasowana

En başından başla
                                    

Buck chwycił mnie za ramię, gdy już chciałam wyjść. Syknęłam i wyrwałam mu je, zanim zdążył mocniej zacisnąć na mnie palce.

– Lepiej mnie nie dotykaj – poradziłam. – Trenowałam krav magę.

Nie żartowałam. Pięć lat.

To była pierwsza rzecz, którą zrobiłam po przyjeździe do Londynu. Zapisanie się na lekcje krav magi.

Już po chwili pożałowałam, że się tak uniosłam. Moje problemy wyłaziły ze mnie wszystkimi szparami, które nadaremnie starałam się pozapychać. Wystarczył jeden niespodziewany dotyk jakiegoś dupka i nie byłam w stanie się kontrolować.

– Oczywiście, Królowo Śniegu – odparł z przekąsem, unosząc dłonie do góry. Zmarszczyłam brwi.

– Co powiedziałeś?

– Słyszałaś mnie. – Wzruszył ramionami, na jego mopsowatej twarzy zobaczyłam wyraźnie zadowolenie. To pewnie dlatego, że wyprowadził mnie z równowagi i było to po mnie widać. – Przecież wiesz, że wszyscy tu cię tak nazywają, nie? Ilu facetom dałaś kosza w ciągu tych dziesięciu tygodni, Veronica? Zgodnie uznaliśmy, że coś jest z tobą nie tak.

Zarzuciłam torbę na ramię, wzięłam do ręki kurtkę, a potem zgarnęłam jeszcze z biurka zszywacz i dwa długopisy. Nikt nie będzie za nimi tęsknił, prawda?

– Wiesz co, Buck? Pieprz się – rzuciłam, wyminęłam go i ruszyłam w stronę wind. Po chwili odwróciłam się jeszcze i dodałam głośno: – Tylko nie z sekretarką Valerie!

Zręcznie wyminęłam kilka boksów, zza których patrzyły na mnie zdziwione spojrzenia ludzi, których nie zdążyłam poznać, po czym wypadłam wreszcie na korytarz i wdusiłam przycisk ściągający windę. Niepotrzebnie dałam się sprowokować i wciągnąć w dyskusję. Sama nie rozumiałam, dlaczego to zrobiłam. Miałam już przecież duże doświadczenie w opuszczaniu pracy i radzeniu sobie z takimi bałwanami jak Buck. W ciągu pięciu lat mojej pracy w Londynie zdążyłam już chyba obejść wszystkie możliwe korporacje.

Wiedziałam, że i z tej pracy prędzej czy później mnie wywalą, postanowiłam więc im to ułatwić. Jasne, może to była wina mojego stosunku do pracy albo raczej jego braku. Nie integrowałam się. Nie śmiałam z żartów przełożonych. Nie chodziłam na firmowe imprezy. W zasadzie nawet z porządną pracą było u mnie krucho, bo to wszystko mnie śmiertelnie nudziło. Zdecydowanie nie nadawałam się do roli korposzczura.

Zanim wyszłam na ulicę, narzuciłam na siebie kurtkę, a z torby wyciągnęłam czapkę i rękawiczki. Chociaż na święta pogoda była jak późną wiosną, już w styczniu śnieg zaatakował z całej siły, zamieniając Londyn w stolicę Królowej Śniegu. Nomen omen. Zerknęłam na zegarek, gdy w końcu opuściłam budynek i znalazłam się na ruchliwej, zatłoczonej ulicy. Pierwsza. Idealna godzina, by pójść od razu do Cromwell's.

W barze ciągle brakowało pracowników i szef wielokrotnie jęczał, czy nie mogłabym przejść na pełen etat. Nie mogłam, bo w ciągu dnia pracowałam w korporacji. Voila. Przynajmniej jeden problem rozwiązany.

Wyciągnęłam z torby komórkę i zerknęłam na wyświetlacz. Za to inny problem ciągle domagał się mojej uwagi.

Mama znowu dzwoniła. To było już trzecie nieodebrane połączenie tego dnia. Pewnie dlatego byłam taka nerwowa, zadecydowałam w końcu. Każdy by był, gdyby matka po miesiącu milczenia dzwoniła trzy razy w ciągu jednego dnia.

Oczywiście, nie odebrałam. Nie byłam masochistką. Zamiast tego schowałam komórkę i pognałam do metra, mając nadzieję, że mama może w końcu da sobie spokój. Wprawdzie znając jej charakter, było to mało prawdopodobne, ale kto bronił mi pomarzyć?

Sentymentalna bzdura | JUŻ W SPRZEDAŻY!Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin