1. Niedopasowana

64.2K 2.2K 557
                                    


– Nudzisz się aż tak bardzo, Veronica? Zaraz mogę ci znaleźć jakieś zajęcie.

Niechętnie oderwałam się od pracy i spojrzałam przez ramię na Bucka, mojego bezpośredniego przełożonego. Od dwóch tygodni, odkąd moja poprzednia szefowa, całkiem sympatyczna Valerie, poszła na macierzyński. Buck przez ten czas strasznie zaczął się rządzić.

Zmierzyłam go uważnym spojrzeniem od stóp do głów. Zapomniałam o łysinie. Pojawiała się powoli na czubku głowy. Za to świetnie uchwyciłam za ciasną koszulę i krzywe nogi. To przez te nogi miałam wrażenie, że Buck chodził jak kaczka. Tak też przedstawiłam go na moim wiekopomnym dziele, wykonanym firmowym długopisem na firmowym papierze toaletowym.

To w zasadzie był komiks o przygodach Bucka–kaczki. Każdy kawałek papieru toaletowego mieścił w sobie jedną scenkę. Opracowywałam to od samego rana i powoli kończyły mi się pomysły, co chyba znaczyło, że nie było sensu tego wszystkiego przedłużać.

– Nie, dziękuję – odparłam, po czym uśmiechnęłam się wesoło do Bucka. – Ja już sobie chyba pójdę.

– Słucham?

Rzuciłam długopis na stertę niewykorzystanego papieru toaletowego, po czym wyciągnęłam spomiędzy papierów, którymi miałam zajmować się od rana, jeden dokument w dwóch kopiach. Wypowiedzenie wydrukowałam jeszcze w piątek.

– Chyba nie myślisz, że ci to podpiszę – prychnął Buck, przejrzawszy pobieżnie pismo. – Trzymiesięczna odprawa? Dziewczyno, pracujesz tu dziesięć tygodni! Nikt na to nie pójdzie.

– Oj, myślę, że jednak pójdzie – odparłam słodko. – Bo inaczej będą je wręczać tobie. Za to, co robiłeś po godzinach z sekretarką Valerie.

Nadaremnie próbowałam sobie przypomnieć, jak ta dziewczyna miała na imię. Pamiętałam tylko blond włosy i piskliwy głos. Ach, nieważne. Chyba ważniejsze, że właśnie ratowałam ją przed lepkimi paluchami Bucka, nie?

Annie z sąsiedniego boksu zaczęła przyglądać nam się z zaciekawieniem, dlatego Buck pochylił nieco głowę i przybliżył się, posyłając mi wkurzone spojrzenie.

– Co ty właściwie insynuujesz, co? Nie wiem, w co chcesz mnie wplątać, ale ci się to nie uda. Ktoś naopowiadał ci bzdur!

– Masz rację. – Skinęłam głową. – To musiał być ktoś z ochrony. W końcu od kogo innego dostałabym płytę z nagraniem waszych, hmm... specyficznych nadgodzin?

Po raz pierwszy w spojrzeniu Bucka dostrzegłam lekką panikę. Nic dziwnego, gdybym to ja była dyrektorem średniego szczebla i obracała po godzinach dwudziestoletnią sekretarkę, też bym panikowała. Może i nie było to zakazane, ale i tak z awansem w najbliższym czasie mógłby się pożegnać. Z premią świąteczną pewnie też.

– Nie wierzę, że masz jakiekolwiek nagranie – syknął wreszcie. – A nawet jeśli, nie ośmielisz się.

– Chcesz się założyć? – Uśmiechnęłam się figlarnie. – A może po prostu zaraz powiem to na głos i zobaczymy, czy mi uwierzą?

Moje wypowiedzenie z hukiem wylądowało na biurku. Po chwili Buck złożył zamaszysty podpis na obydwu kopiach.

– Wynoś się – syknął. – Żebym cię tu więcej nie widział.

– Jasne – odparłam beztrosko, wyciągnęłam torbę i zaczęłam pakować do niej papier toaletowy. Również ten, którego nie zdążyłam jeszcze zapisać. I moją kopię wypowiedzenia. – Ale lepiej daj sobie spokój z sekretarką Valerie. Młoda jest, to pewnie jeszcze nie wie, że w ten sposób do niczego nie dojdzie.

Sentymentalna bzdura | JUŻ W SPRZEDAŻY!Where stories live. Discover now