1. Zabiegana

6.8K 301 145
                                    


Dwa miesiące wcześniej:

Marinette

Obudził mnie słodki głos Tikki. Nie otworzyłam jednak oczu.

- Wstawaj, Marinette! – zaświergotało wprost do mojego ucha Kwami.

Przewróciłam się tylko na drugi bok, mamrocząc pod nosem, by dała mi jeszcze dwie minutki. Poczułam, że kołdra zsuwa się z mojego ramienia, ale podciągnęłam ją z powrotem pod szyję, a Tikki pisnęła, gdyż pociągnęłam ją razem z okryciem.

- Marinette! Wstawaj! Zaspałaś! Znowu!

Słysząc ten słowa, zerwałam się z łóżka gwałtownie, lecz nogi zaplątały mi się w kołdrę i runęłam na ziemię.

- Aua – jęknęłam.

Podniosłam się szybko i pobiegłam do łazienki doprowadzić się do porządku oraz ubrać. Kiedy znalazłam się znowu w swoim pokoju, moje kochane Kwami podleciało do mnie.

- Och, kochana...

- Wiem, Tikki. To już trzeci raz w tym tygodniu. – Przyznałam jej rację, biorąc do ręki tablet i teczkę z notatkami, a także skserowanym zadaniem domowym, by wszystko spakować do swojego plecaka. – Ale nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Myślałam, że to się już nie powtórzy, jednak jak miałam przewidzieć, że schwytanie Akumy zajmie mi i Czarnemu Kotu tyle czasu? Ani się obejrzałam, a już była prawie północ...

- Musicie się po prostu sprężyć – zachichotała Tikki.

- Ach, jakby to było takie proste... - westchnęłam ciężko. – Ostatnimi czasy Władca Ciem zaskakuje nas co rusz to gorszymi charakterami.

Założyłam plecak na plecy i przewiesiłam sobie przez ramię małą, pudrowo-różową torebeczkę, gdzie zawsze chowała się moja mała przyjaciółka. Istotka bez wahania do niej wleciała i wystawiła nikle główkę, by móc ze mną dalej rozmawiać, lecz pozostać niezauważoną.

Zbiegłam po wąskich schodach na dół, pocałowałam mamę i tatę na dzień dobry w policzki i wybiegłam najprędzej, jak tylko potrafiłam z domu. Miałam szczęście – akurat trafiło mi się zielone światło na pasach.

- Boję się, że Władca Ciem urósł w siłę... - mruknęłam pod nosem, wiedząc, że Tikki wszystko usłyszy.

- Spokojnie, nawet jeśli, z pewnością Biedronka i Czarny Kot sobie poradzą.

Uśmiechnęłam się lekko, zamknęłam malutką torebeczkę, a następnie pobiegłam pędem do szkoły.

Klasa była już pełna, a pani Bustier właśnie sprawdzała obecność.

- Aurore?

- Jestem!

- Mireille?

- Jestem!

Usiadłam obok Alii, a ta pochyliła się nieznacznie w moją stronę.

- Siostro, to już trzeci raz... Co się z tobą dzieje? – Pokręciła z niedowierzaniem głową.

- Marinette? – usłyszałam swoje imię, wypowiedziane przez usta pani Bustier.

- Obecna!

- Spóźniłaś się, Mari, i to nie pierwszy raz.

- Wiem, proszę pani. Przepraszam, to już się więcej nie powtórzy, obiecuję.

Nauczycielka spojrzała na mnie z zawodem wypisanym na twarzy i powróciła do sprawdzania obecności.

Gdy wyjmowałam ze swojej ciemno-niebieskiej teczki odpowiednie kartki, Alya dała mi kuksańca w bok, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę.

- Marinette, nie odpowiedziałaś na moje pytanie.

Opuściłam teatralnie głowę, a zaraz potem uniosłam ją do góry. Wbiłam tępy wzrok w sufit klasy i fascynowałam się jego fakturą.

- Marinette!

- Przepraszam, Alya, jestem ostatnio strasznie zabiegana.

- Jakieś problemy? Wiesz, zawsze służę pomocą – uśmiechnęła się do mnie, a jej gęste, rudawe włosy zafalowały uroczo.

- Nie, po prostu nie potrafię się z niczym wyrobić.

- To w takim razie musisz się po prostu sprężyć.

Jakbym słyszała Tikki, przemknęło mi przez myśl.

Nauczycielka jeszcze sprawdziła, czy mamy zadania domowe i przeszliśmy do lekcji. Dopiero wtedy zauważyłam, że przede mną nikt nie siedzi.

- Alya – szepnęłam.

- No?

- Gdzie jest Adrien?

- Pytałam się o to Nina, powiedział, że chłopczyna się przeziębił.

Przeziębił? Na tę myśl serce mi się ścisnęło. Biedny, pewnie leży teraz w łóżku i nie może się nawet ruszyć. A co jeśli jego stan się pogorszy? Jeśli nie pojawi się w szkole jeszcze przez wiele dni i będzie miał tak ogromne zaległości, że...

- Marinette, spokojnie, to tylko przeziębienie – zaśmiała się pod nosem moja najlepsza przyjaciółka, widząc moją minę.

- A co z zaległościami? Przecież teraz mamy taki nawał materiału...

- Wiesz co, kochana? Jesteś genialna.

- Nie rozumiem.

Pani Bustier odwróciła się twarzą do klasy i momentalnie ucichłyśmy.

- Kto tak rozmawia?

Cisza jak makiem zasiał.

- Proszę nie konwersować i słuchać uważnie, niedługo będzie sprawdzian. Jak chcecie się do niego dobrze przygotować, jeśli nie uważacie?

Po sali przetoczył się chór jęków związanych z planowanym testem.

Nauczycielka wróciła do tematu, a ja spojrzałam pytająco na Alyę.

- Co miałaś na myśli, mówiąc, że jestem genialna?

- Możesz odwiedzić Adriena u niego w domu i pożyczyć mu swoje notatki – puściła mi oczko, a moje policzki zaróżowiły się, kiedy wyobraziłam sobie mnie w domu blondyna, z nim. Sam na sam.

- Oszalałaś? Nie wprasza się ot, tak do czyjegoś domu.

- Och, Mari, kiedy ty w końcu przestaniesz wyszukiwać problemy?

- Wcale ich nie wyszukuję. – Zaoponowałam, zaplatając ręce na piersiach.

Prychnęła niemo pod nosem.

- Pójdziesz dziś po szkole do Adriena i dasz mu te lekcje. Przy okazji spytasz się, kiedy wróci do szkoły.

- Alya, ale ja...

- Ależ możesz! I ci to dzisiaj udowodnię – na jej ładną twarz wypłynął diabelski i zarazem podstępny uśmieszek.

- N-no dobrze... - powiedziałam niepewnie, chcąc udać, że wcale się nie przejmuję, ale w środku byłam kłębkiem nerwów.


Hej, kochani!

Mam nadzieję, że prolog zachęcił Was do dalszego czytania, a ten rozdział się Wam spodobał. Jestem otwarta na wszelkie komentarze, dlatego jeśli macie jakiekolwiek uwagi, pytania itp. piszcie. :)

Dosyć długo zastanawiałam się, czy zacząć pisać to fanfiction, miałam mieszane uczucia, ale teraz cieszę się, że opublikowałam pierwszy rozdział i mogę się z Wami podzielić tą historią. 

Mam ogromną nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej, a moja opowieść schowa się głęboko w Waszych serduszkach i pozostanie tam jeszcze na bardzo długi czas.

A na razie żegnam się z Wami, trzymajcie się cieplutko!

sondaria59

MIRACULOUS Pewnego dniaWhere stories live. Discover now