Rozdział 4.

51 8 3
                                    

Tej nocy Rayna nie zmrużyła oka, ponieważ cały czas przejmowała się nadchodzącym spotkaniem. Nie wiedziała jak się zachować w stosunku do chłopaka, który noc wcześniej ją zaatakował. Po raz kolejny musiała ukryć ciemne sińce na twarzy pod grubą warstwą korektora i pudru.

Niechętnie szła się po zatłoczonych ulicach Sydney. Wiedziała, że będzie musiała nadrobić materiał z dzisiejszych wykładów, a po południu w pracy nie będzie mogła się skupić. Drogę na ustalone miejsce pokonała pieszo, chcąc jak najbardziej oddalić w czasie moment spotkania.

Stojąc na tyłach pubu, przestępowała niecierpliwie z nogi na nogę. Co parę sekund sprawdzała godzinę na telefonie, ale liczby jakby stanęły w miejscu. Czas się zatrzymał, ale jej serce pędziło.

– Myślałem, że stchórzysz.

Podskoczyła na dźwięk jego głosu. Stał parę metrów za nią, ubrany w czarną bluzę z kapturem, który miał zarzucony na głowę. Wystawały z niego pojedyncze blond kosmyki, które opadały mu na czoło. Patrzył na nią pustym wzrokiem i niedbale trzymał ręce w kieszeni.

– Jak widać, jestem. Będziemy tutaj rozmawiać wśród tego odoru stęchlizny? – Zmarszczyła nos, gdy poczuła smród wydobywający się z kontenerów pełnych śmieci oraz przeterminowanej żywności, wyrzucanej z pubu.

– Pojedziemy w pewne miejsce. Wyjaśnię ci po drodze. – Oznajmił i ruszył w stronę ulicy. Szedł przez siebie pewnym krokiem, jakby zakładając, że Rayna posłusznie ruszy w ślad za nim.

– Naprawdę myślisz, że gdziekolwiek z tobą pojadę? Człowieku, co z tobą jest nie tak? Wczoraj byłeś gotowy mnie zabić! – Podniosła głos i wyrzuciła ręce w górę w geście oburzenia.

– Myślę – zrobił pauzę, jakby na złość dziewczynie – że nie masz wyjścia. Wsiadaj albo wyjaśnimy tą sprawę w towarzystwie ludzi w mundurach.

Zacisnęła usta, wiedząc, że przegrała. Nie mogła mu ulec, ale z drugiej strony, miał na nią haczyk.

Ruszyła w ślad za nim, a jej każdy krok był przepełniony wściekłością i nieopanowaną chęcią, aby zetrzeć uśmieszek z jego twarzy. Zachowywał się jak typowy samiec alfa, który wiedząc, że jest na wygranej pozycji, zdominował wszystkie podlegające mu jednostki. Nienawidziła takich zachowań i wywyższania się.

Samochód blondyna był zaparkowany niedaleko, więc parę minut później siedziała we wnętrzu wozu i uparcie wpatrywała się w okno. Zauważyła znaki, oznajmiające, że kierują się w stronę granic Sydney.

– Wywozisz mnie poza miasto? – krzyknęła i odruchowo sięgnęła do klamki. Zacisnęła na niej palce, gotowa w każdej chwili otworzyć drzwiczki auta.

– Teoretycznie – mruknął. – Spokojnie, nie opuszczamy dziś stanu i nie lecimy na Grenlandię, która swoją drogą, nie jest tak daleko.

– Jesteś żałosny. – W tej samej chwili usłyszała kliknięcie, oznaczające, że wszystkie wyjścia zostały zablokowane. – Czy ty jesteś normalny? Wysadź mnie z tego pieprzonego samochodu!

Blondyn zignorował jej napad gniewu i roześmiał się, widząc jej minę.

– Teraz? Gdy jedziemy na autostradzie z prędkością dwieście na godzinę? Proszę. – Odblokował z powrotem wszystkie drzwiczki i uśmiechnął się zadowolony, gdy wściekłość Rayny osiągała apogeum.

– Cokolwiek chcesz wiedzieć, nic ci nie powiem. Cholera, nie będę z tobą rozmawiać, a gdy zatrzymamy się, wysiądę z tego cholernego auta i oddalę się od ciebie o co najmniej kilkanaście kilometrów. Jesteś cholernym psycholem, który ma jakieś cholerne urojenia i... – Z trudem łapała powietrze, szukając w myślach konkretniejszych określeń, którymi mogłaby zbić z tropu chłopaka.

Dwie TwarzeTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon