Rozdział 2.

93 7 5
                                    


Rayna zakryła usta drżącą dłonią, a łzy nie przestawały płynąć po jej policzkach. Przecież to niemożliwe, pomyślała. Jakim cudem mogły wyglądać jak dwie krople wody, skoro nie miała rodzeństwa?

Gdy otrząsnęła się z szoku, w popłochu zaczęła przeszukiwać kieszenie w skórzanej kurtce zmarłej blondynki. Robiła to, starając się nie zostawiać odcisków palców, więc naciągnęła na dłonie rękawy bluzy. Czuła się okropnie z tym co robi, ale musiała dowiedzieć się chociaż jak ma na imię. Dotykając wypukłości w ubraniu dziewczyny, rozglądała się dookoła, ale na ulicy panowały pustki. Nie znalazła żadnych dokumentów, tylko telefon komórkowy, który szybko wsadziła w tylną kieszeń spodni.

Ponownie upewniła się, czy aby na pewno nie jest obserwowana, po czym podbiegła do miejsca, gdzie upadła jej komórka, gdy rozmawiała z funkcjonariuszem policji. Gdy ją podniosła, ekran był cały czarny i nie reagował na dotyk. Rayna zaklęła i zacisnęła przedmiot w ręce. Ostatni raz spojrzała na dziewczynę i wzięła głęboki oddech. Miała nadzieję, że ktoś jednak przyjedzie na miejsce zdarzenia i zabierze ciało oraz dochowa godnego pochówku. Było jej ciężko na sercu i czuła się okropnie oraz w jakiś sposób winna, jakby to ona ją zabiła. W jednej chwili pożałowała przeszukiwania kieszeni, uznając to za swego rodzaju zbezczeszczenie zwłok. Jednak potem odrzuciła złe myśli od siebie, ponieważ była wstrząśnięta ogromnym podobieństwem i miała prawo dowiedzieć się więcej, prawda?

Ruszyła szybkim krokiem w stronę domu, z kapturem na głowie i spuszczoną głową. Serce waliło z niewyobrażalną prędkością i czuła na sobie spojrzenia wszystkich przechodniów, jakby wiedzieli co zrobiła. Zacisnęła zęby i próbowała powstrzymać szloch, który nasilał się z każdym krokiem, który pokonywała.

Z ulgą zamknęła za sobą drzwi do mieszkania i oparła się o nie plecami. Osunęła się na podłogę i schowała twarz z dłoniach. Zegar ścienny wskazywał za piętnaście piątą, a Raynie wydawało się, jakby była na zewnątrz co najmniej pięć godzin. Dzisiejsza sytuacja... Nie było racjonalnego wytłumaczenia na to, co zobaczyła. Wziąwszy parę oddechów, sięgnęła po komórkę, którą sobie przywłaszczyła. To brzmiało lepiej niż kradzież sprzętu od nieboszczyka.

Przeszukała wiadomości i galerię, ale nie znalazła nic, co przykułoby jej uwagę. Zwykła dziewczyna, może trochę młodsza od niej, ale prowadząca bogate życie towarzyskie, co można stwierdzić po dużej ilości zdjęć z przyjaciółmi.

Rayna podskoczyła w miejscu i upuściła komórkę, gdyż przestraszyła się dźwięku sms'a. Czuła się jak pod odstrzałem spojrzeń, a jej ciało cały czas było napięte. Odetchnęła i ponownie chwyciła przedmiot w dłoń, przy okazji czytając wiadomość.

Od Aiden: Shannon, wszystko w porządku?

Cholera, zaklęła w myślach. Przecież nie mogła odpisywać znajomym zmarłej dziewczyny i się za nią podszywać. Jednak z drugiej strony, gdy im dłużej będą zaniepokojeni, tym większa szansa, że pójdą na policję. I tu pojawia się problem, ponieważ Rayna miała cudzy telefon, który można byłoby namierzyć. Na szczęście albo nieszczęście, jej własny zginął śmiercią naturalną i był nie do odratowania. Przynajmniej jeden problem z głowy, policja nie będzie szukać osoby, która dzwoniła po pomoc owej feralnej nocy.

Po dłuższej chwili, postanowiła zignorować dźwięki przychodzących wiadomości i dalej przeszukiwać zawartość komórki. Jedna sprawa została rozwiązana – dziewczyna miała na imię Shannon.

Z treści ostatnich wysłanych sms'ów nie wynikało, że miała jakieś problemy albo chciała zakończyć swoje życie. Jednak, nawet jeśli chciałaby to zrobić, nie musiałaby pisać tego w wiadomości. Wszystko zataczało błędne koło.

Dwie TwarzeWhere stories live. Discover now