•Nine•

354 63 2
                                    

Do Kyungsoo•

Gdy dotarliśmy do parku i znaleźliśmy zaciszne miejsce pomiędzy gęstymi krzewami, porośniętymi mnóstwem białych kwiatów, usiedliśmy na soczyście zielonej trawie i zaczęliśmy sączyć pyszne, półwytrawne wino. Na dworze było ciepło i okropnie duszno, a ja upijawszy parę łyków alkoholu zauważyłem, że świat w okół mnie zaczął nienaturalnie wirować. Miałem bardzo słabą głowę i zawsze szybko się upijałem, a do tego wysoka temperatura sprawiła, że w mgnieniu oka poczułem się niezwykle lekko i beztrosko. Tak więc gdy Jongin zaproponował mi kolejnego łyka, odparłem, że na razie mi wystarczy. Nie chciałem popsuć tak pięknej i romantycznej chwili, która może być jedną z ostatnich spędzonych w towarzystwie tego cudownego mężczyzny.

Jongin odłożył szklaną butelkę na bok, po czym pociągnął mnie za ramiona i ułożył moją głowę na jego klatce piersiowej. Wtuliłem się w jego tors i wdychałem jego specyficzny zapach. Było to idealne połączenie wanilii i mięty, które powoli opanowywało moje myśli i sprowadziło je na nieprzyzwoity tor.

Leżeliśmy tak w ciszy na miękkiej trawie i wpatrywaliśmy się w gwiaździste niebo, na którym z czasem zaczęły pojawiać się niepokojące, gęste chmury. Po chwili przez niebo przepłynął jasny przebłysk, a później do moich uszu doszedł dźwięk grzmotu. Spojrzałem z przerażeniem na Jongin'a, który jeszcze przed chwilą leżał spokojnie z zamkniętymi oczami, trzymając mnie w swoich ramionach. Teraz zerwał się do pozycji siedzącej i zaczął się rozglądać na boki.

- Burza!?- zapytał z niechęcią w głosie.

- No to wygląda.- odparłem ponuro- Musimy się chyba wrócić na dworzec, bo zaraz będziemy cali...

Nie zdążyłem dokończyć mojej wypowiedzi, gdyż nagle z nieba luną ulewny, letni deszcz i już po paru minutach byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Zaczęliśmy uciekać w stronę pobliskiego przystanku autobusowego, by uchronić się trochę przed tą ulewą.

Staliśmy tam przez kolejne parę minut, które dłużyły się w nieskończoność. Deszcz nie przestawał padać, a my byliśmy tak mokrzy jakbyśmy właśnie wyszli spod prysznica.

- Mamy jakiś plan awaryjny!

Jongin próbował przekrzyczeć krople uderzające o metalowy dach nad naszymi głowami. Intensywnie myślałem nad jakąś nową alternatywą i nagle mnie olśniło.

- W pobliżu mieszka przyjaciel mojej siostry. Jest co prawda trzecia w nocy, ale mam nadzieję, że w takiej sytuacji wybaczy nam najście o tak późnej porze. Chodźmy tędy.- wyszedłem z naszego schronienia i poczułem nieprzyjemny masaż pod postacią dużych kropli spadających z nieba na moje plecy oraz czubek głowy.

- Chodźmy! Szybko!- pociągnąłem Jongin'a za nadgarstek i zacząłem biec w stronę mieszkania Ma Ru.

Woda wpadała mi do oczu przez co ciężko było mi się zorientować w terenie. Ale ma szczęście udało nam się szybko dotrzeć pod odpowiedni adres. Stanęliśmy przed drzwiami do kamienicy, a ja zadzwoniłem domofonem pod odpowiedni numer.

- Halo?- usłyszałem głos po drugiej stronie szybciej niż się tego spodziewałem.

- Cześć, Ma Ru... z tej strony Do Kyungsoo, brat Do Sun Yeon. Mam taki problem, bo na dworze strasznie pada, a ja i mój przyjaciel nie mam przy sobie naszych bagaży ani pieniędzy...

- Dobra nie tłumacz się tylko wchodź!- przerwał moje wyjaśnienia i wpuścił nas do środka.

- Hej Dyo!- wykrzyknął chłopak, rzucając mi się na szyję, zaraz po tym jak przekroczyliśmy próg jego kawalerki- Jeny! Jesteście cali mokrzy! Ściągajcie to z siebie zaraz dam wam jakieś ciuchy na przebranie...

- Nawet nie wiesz jak bardzo ratujesz nam życie.- powiedziałem zdejmując już z siebie przemokniętą bluzę.

Ma Ru podszedł do swojej szafy i wyją z niej jakieś dresy i dwie koszulki. Podał nam je, po czym spojrzał na zegarek, widniejący na jego nadgarstku.

- O matko! Mam nocną zmianę w szpitalu i zaraz będę spóźniony. Musicie sobie dać teraz radę sami... zostawiam wam kluczę. Powinienem być około 9 rano, więc do zobaczenia za parę godzin.- powiedział chaotycznie i po chwil zniknął za wejściowymi drzwiami.

Przez parę kolejnych minut ja i Jongin patrzyliśmy na siebie lekko zszokowani.

- To jest właśnie Ma Ru... najbardziej szalona osoba na tym świecie.- podsumowałem.

- Czyli zostaliśmy sami na następne parę godzin?- zapytał brunet i posłał mi chytry uśmieszek.

- Tylko bez żadnych sprośnych myśli proszę!- powiedziałem szybko i rzuciłem w niego suchymi dresami i koszulką- Idź się lepiej przebrać!- rozkazałem, po czym otworzyłem mu drzwi od łazienki.

Before Sunrise |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz