•Two•

540 91 8
                                    

Do Kyungsoo•

Po tym jak mój nowo poznany 'przyjaciel' opuścił przedział i ruszył korytarzem po swoje rzeczy, wróciłem do czytania mojej ulubionej książki Eric Emmanuel Schmitta. Przeczytałem zaledwie parę słów, których znaczenie straciło dla mnie sens, gdyż kompletnie nie mogłem się nad niczym skupić. Moje myśli zostały pochłonięte przez piękny uśmiech chłopaka oraz jego przyciągające spojrzenie. Zastanawiałem się dlaczego dosiadł się akurat do mnie. Może los po prostu mi sprzyjał i chciał, aby w końcu ktoś choć na chwilę wprowadził trochę rozrywki do mojego monotonnego życia.

Chciałem dowiedzieć się o nim wszystkiego i już nie mogłem się doczekać, kiedy Jongin wróci i usiądzie naprzeciwko mnie. Przed nami zaledwie trzygodzinna droga, więc powinniśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej.

Usłyszałem przesuwanie drzwi od przedziału i mimowolnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

- Widzę, że czytasz ,,Oskara i Panią Różę"...- powiedział, podczas wkładania torby na półkę nad naszymi głowami- Ta książka jest dla mnie jak lekarstwo i zarazem jak trucizna.

Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.

- Dlaczego?- zapytałem, gdyż nie kontynuował swojej wypowiedzi.

- Kiedy miałem szesnaście lat u mojej młodszej siostry wykryto raka. Po paru miesiącach chemioterapii i okropnego cierpienia, umarła.- przerwał na chwilę i posłał mi smutny uśmiech, przez poczułem ukłucie w sercu spowodowane współczuciem- Teraz gdy czytam słowa Schmitta, to czuję się jakbym mógł ponownie spotkać się z moją siostrą, ale gdy kończę to piękne i bolesne dzieło, dopada mnie uczucie ogromnej pustki...

- Współczuję.- odparłem.

Chciałem przejechać dłonią po jego ramieniu, by dodać mu otuchy, ale zrezygnowałem z tego gestu, gdyż mógł to odebrać niewłaściwie.

- Przepraszam... wprowadziłem ponury nastrój.- zaśmiał się nerwowo.

- Nic się nie stało. Wiesz jeśli rozmawiamy już o śmierci to opowiem ci coś... tylko nie bierz mnie za jakiegoś świra.

- Spokojnie. Przez całe dwadzieścia pięć lat dałem radę z samym sobą i nie trafiłem do żadnego psychiatryka, więc na pewno nie uznam cię za świra.

Zaśmiałem się na jego słowa i zacząłem moją opowieść:

- Kiedy miałem osiem lat, moja prababcia zmarła. Na jej pogrzebie rodzice kazali mi zostać przed kapliczką, gdyż nie chcieli abym oglądał jej martwe ciało w trumnie. Siedziałem tam sam i długo czekałem zanim ceremonia się skończyła. By zabić czas przyglądałem się ludziom odwiedzającym nagrobki swoich bliskich i nagle ujrzałem ją... moją babcię we własnej osobie. Stała w oddali i patrzyła na mnie, po czym pomachała mi i odeszła wgłąb lasu. Uznałem to za rodzaj pożegnania. Nie bałem się tego, byłem szczęśliwy, że mogłem zobaczyć ją po raz ostatni.

Jongin patrzył mi głęboko w oczy ze zrozumieniem, a kąciki jego ust unosiły się delikatnie do góry. Nie sądziłem, że weźmie tą opowieść aż tak poważnie. Byłem mu wdzięczny, za to że mnie nie wyśmiał

- Wierzysz w Boga?- zapytał nagle.

- Nie do końca... myślę, że po śmierci coś nas czeka, ale nie wiem co dokładnie... a ty w co wierzysz?

- Reinkarnacja to całkiem przyjemna wizja życia po śmierci. Próbuję się do tego przekonać, ale coraz częściej dobija mnie myśl, że po śmierci nie ma już nic... pustka, ciemność. Dlatego ostatnimi czasami staram się chwytać każdą chwilę, by przeżyć to życie jak najlepiej.

- Masz rację, trzeba żyć tym co mamy, a nie czekać aż przyjdzie do nas coś lepszego.

Spojrzałem na niego i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie. Poczułem niezwykłą nić porozumienia pomiędzy nami. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś pododobnego.

Before Sunrise |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz