Rozdział 12.

1.9K 158 25
                                    

( włączcie media )

 Kropla za kroplą spływały po moim policzku. Nie chciałam ich wypuszczać, dlatego zamknęłam oczy ciągle będąc wtulona w znakomitego chłopaka na świecie. W mojej głowie pojawiły się obrazy z dzieciństwa, ten czas, który nie był wspaniały. Mimo tego pamiętam go bardzo dobrze. Jest jak tatuaż, który został na zawsze wykuty w moim mózgu, nie można się go pozbyć. Zdałam sobie wtedy sprawę jak bardzo go ranię i jestem ciężarem dla nich obydwóch, dla jego rodziny... właśnie - jego rodziny. To nie jest moja rodzina, to nie ta. Co ja jeszcze robię na tym świecie? Czego szukam? Do czego podążam nieustannie? 

 Odłączyliśmy się. Jedyne co dałam radę zrobić, to posłać mu delikatny uśmiech. Popatrzyłam na tykający zegarek, który wisiał na ścianie. Wskazywał godzinę dość późną. Znaczy to że niedługo przyjdzie pielęgniarka, a ja będę mogła wykonać pierwszy krok w moim planie. 

- Mogę zostać sama? - zapytałam kiedy chłopak oczekiwał ode mnie jakiejś wypowiedzi, popatrzył na mnie przez chwilę

- Jasne. - wypowiedział słowa cicho i z rozczarowaniem

 Patrzyłam jak odchodzi powoli, ale odchodzi. Ból w sercu, pojawił się bardzo wielki i mocny. W końcu jest po to, aby go czuć. 

 Odwróciłam się w stronę łóżka i położyłam na nim. Przeniosłam wzrok na sufit, który wcale nie był wart mojego spojrzenia. Gapiłam się, bo to pomagało uspokoić wariowanie serca, szybkie przelewanie krwi w żyłach, smutek i płacz. 

(...)

- Nadia, Nadia... - powtarzała pielęgniarka szturchając moje ramię

- Tak? - zapytałam ocierając oczy 

- Przyszłam zapytać się jakie masz samopoczucie? - usiadła obok

- Chyba jest dobrze. - popatrzyłam na nią wyraźniej przez śpiące oczy - Mogę wracać do domu? - dopytałam będąc przekonana że się zgodzi

- Lekarz na to pozwolił. Jest już 20... nie chciałabyś jutro wyjść? - dopytała

- Nie, naprawdę chcę już wracać. - uśmiechnęłam się 

- Dobrze, mam tu wpuścić tego bruneta? 

- Tak. 

 Kiedy pielęgniarka wyszła, niedługo po niej pojawił się brązowooki. 

- Pomożesz mi spakować te rzeczy? - zapytałam starając się unikać jego wzroku 

- Tak. - chłopak poszedł do łazienki i po chwili wrócił trzymając w ręku moje kosmetyki, które włożył do reklamówki, ja natomiast pozbierałam wszystkie ubrania i pościeliłam łóżko 

 (...)

 Wróciliśmy do hotelu taksówką, przez ten czas ciągle unikałam jego wzroku. Skoro mam zamiar zniknąć nie chciałabym sprawić mu większego bólu. 

- Nadia. - chłopak złapał za moją dłoń, tym czynem uniemożliwił mi wejście do pokoju - Zrobiłem coś nie tak? - podniósł podbródek należący do mnie

- Nie Leo. - chyba domyślił się że nie chcę mu nic powiedzieć

- Jutro o 10 mamy lot do Londynu. Bądź gotowa na 8 przed hotelem. - spuściłam wzrok i weszłam do pokoju zamykając drzwi

 Walnęłam się na łóżko. Po chwili wyjęłam swój telefon z ryżu i go włączyłam. Okazało się że tysiące wiadomości przyszło na mój profil na Facebook'u, ale też na innych portalach społecznościowych. Przejrzałam również 10 SMS'ów od Samanthy. Postanowiłam do niej zadzwonić. 

- Hej Samantha. - odebrała po dwóch sygnałach 

- Jejku, Nadia. Bardzo się martwiłam. Leo powiedział mi wszystko. Jest już okej?

- Tak. Jestem w hotelu. Jutro lecimy do Londynu... 

- Nagrywacie kolejne utwory?

- Mogę ci coś powiedzieć? Ale obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz.

- Jasne. - jej głos spoważniał

- Nie lecę do Londynu... wracam do Polski. - powiedziałam z pewnością siebie

- A-ale jak to? Oni wiedzą?

- Nie, nic im nie mów. Zniknę, wszyscy zapomną i będzie po problemie. Jeszcze kiedyś cię zobaczę, a wtedy przypomnę ci kim byłam. Więc proszę, trzymaj język za zębami. Dziękuję, cześć. - rozłączyłam się

 Odłożyłam telefon na bok i szybko weszłam na stronę lotniska. Tam zarezerwowałam bilet na jeszcze dzisiejszy lot o godzinie 22. W szybszym tempie spakowałam wszystkie swoje ubrania i rzeczy, następnie zapięłam suwak walizki. Napisałam na kartce krótką wiadomości do chłopaków. Kiedy skończyłam swoje dwa zdania wzięłam papier do ręki i wszyłam z pokoju zamykając drzwi za sobą.

 Zjechałam windą do recepcji.

- Dobry wieczór, chciałabym się odmeldować. - podałam pani kartę 

- Nazwisko?

- Showest. Jeszcze mam wielką prośbę. Jutro o 8 rano wyjadą stąd Leondre Devries i Charlie Lenehan. Mogłaby pani przekazać tę karteczkę dla Leondre? To ten brunet, trochę niższy od drugiego. 

- Oczywiście. - uśmiechnęła się, a ja wyszłam na zewnątrz

 Z nieba spadały powolne krople deszczu. Ja mimo tego dalej chciałam kontynuować swój plan. Tylko na chwilkę spojrzałam w stronę budynku i wypowiedziałam jedno słowo "Przepraszam". Ruszyłam z walizką na przystanek autobusowy. Tam czekałam 10 minut na pojazd, który zawiózł mnie na lotnisko. 

 Pośpiesznym tempem udałam się do recepcji po swój bilet. Już po kilku minutach opuszczałam swoją nadzieję - czyli tych ludzi, którzy mi pomogli. Aż nadszedł ten czas, kiedy siedziałam na swoim miejscu, a samolot ruszył do Polski, Warszawy, do mojego rodzinnego miasta.

 (...)

 Patrząc na chmury i na wszystkie malutkie budynki uświadomiłam sobie, że nasze decyzje czasami bolą. Ta boli bardzo. 

*Nadia pov*

 Nie wiem dlaczego to robię. Chcę tylko twojego dobra... mam nadzieję że tym sposobem uda mi się spełnić swoją jedyną zachciankę. 

***

 Myślałam o wszystkim przez dłuższy czas lotu, aż w końcu zasnęłam.


Od autorki:

 Na snapie: NatallyOfficial Q&A z Olgą, zapraszam :)

Czy to może trwać dłużej? 1&2,3 || BAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz