6. Zbawienny kebab

Start from the beginning
                                    

-Ciebie rodzice nie straszyli puchaczem? Pół dzieciństwa się go bałem!

-Nie, u nas niegrzecznym dzieciom grozi się zjedzeniem przez czarownicę –zaśmiała się Alex. Nastolatkowie skierowali się w kierunku, z którego przyszli.

-A propos! Przypomniała mi się historia z przedszkola! Chcesz ją usłyszeć? –zapytał Sonic.

-Z chęcią.

-Były Mikołajki... Pierwszy raz miał nas w przedszkolu odwiedzić św. Mikołaj. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani tą wizytą. Rodzice ubrali mnie i moje rodzeństwo w odświętne ubrania. Wszyscy siedzieliśmy w kółeczku i cierpliwie czekaliśmy na przybycie brodatego faceta. Nagle pani nam oznajmiła, że już przyszedł i że mamy się z nim przywitać. Chórem powiedzieliśmy „dzień dobry". Tylko ja patrzyłem się na gościa z paniką w oczach, bo ten co przebrał się za Mikołaja był puchaczem. Manic i Sonia odebrali od niego prezenty, jak cywilizowane dzieci, a ja... No cóż... Wydarłem się „nie weśmiesz mnie szyfcem, pluchacu!" –Sonic zawołał piskliwym głosem. –I zamiast mu usiąść na kolanach, nadepnąłem mu na stopę i kopnąłem w kostkę. Potem z płaczem uciekłem do toalety i nie wyszedłem, dopóki mama nie przyszła! –zaśmiał się jeż.

Alex wybuchnęła śmiechem. Klepała się przy tym w udo i trzymała za brzuch.

-Nie śmiej się tak ze mnie! Przez tydzień bałem się przychodzić do przedszkola! –powiedział zielonooki, otwierając właz na powierzchnię.

Pomógł Alex wygrzebać się z kanałów i poszli w kierunku najbliższego sklepu z ubraniami.

-Ej! Niebieski pajacu! –do uszu jeży wdarł się głos zielonego Ciastka.

-Czego chcesz, króliczku? -zapytał Sonic, odwracając się w kierunku chłopaka. Ten podał mu walizkę.

-Znalazłem to na ulicy. Adresowana do ciebie.

Niebieski jeż obejrzał przedmiot i przeczytał liścik. Oczy wyszły mu z orbit. Szybko otworzył walizkę. Oczom nastolatków ukazała się masa pieniędzy w gotówce i karta płatnicza. Alex korzystając z chwili nieuwagi chłopaków, zaczęła czytać.

W liście było coś o „premii" za bycie maskotką, a zarazem żywą reklamą gier, które teraz zaczęły się rozchodzić jak ciepłe bułeczki.

Sonic podał dwa banknoty o wysokiej wartości Alex. Ta spojrzała na jeża ze zdziwieniem.

-Za co to?

-Za twoje usługi, młoda... Miałem ci postawić ciuchy i jedzenie, więc kup sobie co chcesz –puścił oczko z uśmiechem.

Uradowana dziewczyna pognała do sklepu, na którym jakiś czas temu zobaczyła ciekawą bluzę i słodkie dresy z motywem pandy. Chłopcy powoli skierowali się do budki, przy której wcześniej był Szynszólik.

-Czemu Alex tak śmierdziała?

-Długa historia... Masz szmaragd? –Sonic zmierzył Ciastka wzrokiem.

Ciemnowłosy wyjął kamień z kieszeni i zaczął nim żonglować.

-Pfff! Proszę cię! Jego zdobycie to była bułka z... -nie dokończył, ponieważ czerwone świecidełko wyślizgnęło mu się z rąk i upadło na chodnik. Kryształ rozprysł się w drobny mak.

Szynszólik spojrzał spanikowany na Sonic'a. Ten spokojnie podszedł do odłamków. Wziął jeden z nich i polizał.

-Mmmm... Truskawkowe!

Szyszek otworzył buzię i opadł na kolana. Rozłożył ręce.

-To ja narażałem życie dla jakiejś głupiej landrynki?! –wykrzyknął zirytowany.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Alex wytarła się ręcznikiem i założyła swoje nowe ubrania. Pandziaste dresy naprawdę wyglądały świetnie! Bluza była granatowa, bez zamka z łączonymi kieszeniami. Na piersi był nadrukowany symbol Sonic'a. Zadowolona z zakupów pobiegła do kolegów na obiad.

Była ciekawa, jak Sonic zareaguje na górną część garderoby.

„Eh... Kogo ja oszukuję? Nie zauważyłby nic nawet, gdyby to był stanik z jego logiem!", myślała. Toteż bardzo ją zdziwił komentarz jeża, gdy dotarła na miejsce spotkania.

-Kupiłaś to albo po to, by mnie wkurzyć, albo po to by mieć mnie zawsze przy sobie –uśmiechnął się słodko i przekręcił głowę na bok.

Alex zarumieniła się. Nie spodziewała się, że zna ją aż tak dobrze.

-Po prostu lubię gry z tobą. Czy to coś złego? –powiedziała, zbijając jeża z tropu.

Szynszólik podał przyjaciółce kebaba, po czym wgryzł się w swojego. Dziewczyna nie widziała jeszcze tak dużego. Ledwo mieścił się jej w dłoniach.

-Bez warzyw! Dokładnie tak, jak lubisz! –poinformował Sonic, który pałaszował trzeciego chillidoga z podwójną porcją chilli.

-AUUUUU! –krzyknął Ciastek! –Czosz chyba jeszt w moim jeżeniu! –pisnął i włożył rękę do bułki.

To co wyjął zadziwiło wszystkich.

-Czerwony szmaragd?! –Alex otworzyła szeroko oczy.

-A-ale jak? –Szyszek kręcił głową.

Sonic wziął kamień w dłoń i uśmiechnął się. Podrzucił go do góry, obrócił się i złapał błyskotkę,

-Juhuuu! Jesteśmy w domu! –ucieszył się.

Grupka przyjaciół z walizką i uśmiechami na ustach, pełnych kebaba i chillidogów skierowała się do portu, by wrócić do domu.

I jak na razie to wszystko... Mam nadzieję, że się podobało! ^^  Następny prawdziwy rozdział będzie o szkolnym życiu itede...

Blue speed of sound #1 Nadciągają kłopotyWhere stories live. Discover now