24; poniedziałek - ciąg dalszy

1.4K 206 15
                                    

Sumire przebudziła się w momencie, kiedy poczuła dotyk na włosach. Nie otwierała jednak oczu. Chciała sprawdzić, co stanie się dalej. Gdzieś w środku od razu wiedziała, że to Tsukishima. W końcu kto inny?

Nie odezwał się ani słowem. Nie wyczuł, że już nie drzemie. Najpierw przez chwilę głaskał ją po głowie, póki nie zamarł na moment i nie przejechał opuszkami po jej opuchniętym policzku.

Domyślił się.

Gdyby nie zdjął dłoni z jej twarzy, poczułby, że spięła się na samą myśl o tym. Jednak po chwili wróciło ciepło jego palców. Miała ochotę złapać go za rękę i przytrzymać przy sobie na dłużej. Nie wiedziała, że delikatny dotyk drugiego człowieka może być tak przyjemny. Poczucie, że ktoś jest blisko. Życzliwa osoba, która nie chce cię skrzywdzić.

Już nie przeszkadzała jej świadomość, że Tsukki wie. Pragnęła opowiedzieć mu o wszystkim, od samego początku. Jednakże bała się otworzyć oczy, kiedy wciąż był tak blisko niej. Jego dłoń tym razem znalazła się na jej ramieniu. Widocznie poczuł, że drżała, ponieważ po tym jak zabrał rękę, usłyszała szelest ortalionowej kurtki, którą po chwili ją okrył. Zrobiło jej się tak miło, że błogi uśmiech niemal wpłynął na jej wargi. Na szczęście udało jej się go powstrzymać. Otarł się o jej nogi, gdy siadał na ostatnim skrawku wolnego miejsca na ławce. Odczekała kilka minut, które w tym momencie wydawały jej się wiecznością, po czym powoli podniosła powieki. Poruszyła stopami, dając Tsukishimie znak, że się obudziła.

— Długo tu jesteś? — zapytała. Podnosząc się do siadu, poprawiła kurtkę, która niemal zsunęła jej się z ramion i skrzyżowała nogi w kostkach.

— Dopiero przyszedłem. Trening się przedłużył, bo trener chciał omówić z nami kilka kwestii dotyczących turnieju wiosennego. — Chłopak wyprostował się i tym razem na kolanach położył dłonie.

Cisza między nimi była niczym poranna mgiełka. Niewidoczna, ale też nieciążąca. Żadne z nich nie chciało niszczyć atmosfery pozostałej po intymnym kontakcie, którego Sumire teoretycznie miała nie być świadoma, ani wstępować na grząski grunt problemów rodzinnych w jej domu.

— Domyśliłeś się, prawda? — To pytanie było tylko formalnością. Ona wiedziała, że on wie, a Tsukki w jakiś sposób to zauważył. Mimo to kiwnął głową.

Dziewczyna miała mętlik w głowie. Nie z powodu tego, że blondyn ją rozgryzł, ale przez wszystkie ostatnie wydarzenia. Ojciec był dla niej w pewnym sensie normalnością, czymś stałym. Jednak to co robił, mimo że już nie dziwiło, nadal bolało. Myślała o tym, jak Tsukishima wyłapał aluzje w jej wypowiedziach i bez względu na jej protesty, nie odpuszczał. O tym, jak rozniósł w proch jej fortecę, rozpalił w niej nadzieję i zasiał odwagę, która pozwoliła jej zdobyć się na ucieczkę z domu. Była ona pierwszym krokiem do drzwi, które zawsze majaczyły gdzieś w zasięgu jej wzroku. Nigdy nie mogła zdobyć się na choćby dotknięcie ich. Aż do teraz. Nie mogła doczekać się, by sprawdzić, co za nimi jest. Myślała także o jej uczuciach względem okularnika. Jak na razie byli przyjaciółmi, ale zachowanie Tsukkiego mówiło co innego. Przyjemność, jaką czerpała z jego dotyku oraz to, w jaki sposób ją przyciągał również. Pomimo niechęci do otwarcia się przed nim, w końcu uległa, a teraz nawet sama pragnęła mu o wszystkim powiedzieć. Jednak na razie nie chciała zaprzątać sobie tym głowy. Wolała skupić się na priorytetach. Dała sobie jeszcze chwilę na ułożenie w głowie tego, co chciała mu zdradzić.

— To się zaczęło, gdy miałam jakieś dwanaście lat. Mój brat miał wtedy pięć. Nazywał się Naruse. Na początku były tylko awantury, praktycznie bez powodu. Wszystko przez to, że ojciec miał problemy w pracy. Właściwie to firma miała problemy finansowe i musieli obcinać koszty, dlatego zdecydowali się zwolnić część osób. To było jak wyliczanka. Pewnego dnia po prostu wzywali do siebie pracownika i zrywali jego umowę. Ten stan rzeczy trwał przez jakiś czas, a ojciec nie potrafił poradzić sobie ze stresem i dlatego wyżywał się na nas. Potem, gdy go zwolnili, zaczął używać też siły. Na początku tylko policzki, albo pchnięcia. Głównie mama była ich ofiarą. Ja tylko wtedy, kiedy naprawdę mu w czymś podpadłam, a Naruse był mały, więc przez jakiś czas nic mu nie groziło. Nie rozumiał wiele, ale widział jak ja albo mama czasem płakałyśmy. Po jakimś czasie ojcu chyba spodobało się niszczenie naszej rodziny, bo zrobił krok dalej i zaczął używać pięści. Jednak omijał twarze. Nie chciał, żeby coś było widać. Był ostrożny. Kiedy znalazł nową pracę, na chwilę się uspokoił, ale szybko go zwolnili, bo zachowywał się niegrzecznie wobec pracownic, jeśli wiesz, co mam na myśli. — Sumire kątem oka zerknęła na Tsukishimę i widząc jego skinienie głową, znów skierowała mętne spojrzenie przed siebie. — Wpadł wtedy w ogromną furię. Zdemolował pół domu i okropnie pobił mamę. Miała złamane dwa żebra. Kiedy Naruse chciał ją ochronić, ojciec przeniósł swoją złość na niego. Zatłukł go na śmierć. A najśmieszniejsze jest to, że policja i lekarze uwierzyli w jego bajeczkę o poturbowaniu przez zwierzę. Nadal nie wiem, jak to możliwe. Podejrzewam, że kogoś przekupił. Chyba że trafiliśmy na wyjątkowo głupich funkcjonariuszy. Mi się wtedy nie dostało. Dorwał się do Naruse zamiast do mnie. Miał wtedy siedem lat. Żałuję, że to ja wtedy nie podbiegłam do mamy. Swoje żebra wytłumaczyła rzekomym spadnięciem ze schodów. Miałam nadzieję, że po śmierci brata coś się zmieni. Że ojciec zrozumie, co nam robi i przestanie. Ale zaczął zachowywać się tak, jakby Naruse nigdy nie istniał. Nie sądziłam, że można być aż takim potworem. To było dwa lata temu i tak to trwa aż do dzisiejszego dnia. Obie z mamą bałyśmy się zrobić cokolwiek, żeby coś zmienić. — Dziewczyna zamilkła, ale wyglądała jakby chciała dodać coś jeszcze. — Dobrze, że pojawiłeś się ty.

Tsukishima domyślił się tylko części prawdy. Nie był przygotowany na aż tak okropne informacje. Wcześniej cieszył się, że zdążył ułożyć sobie w głowie to, do czego sam doszedł. Teraz jednak to wszystko było już nieważne. Nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć, oprócz tego, co Sumire już wiedziała. „To okropne". ,,Twój ojciec to potwór". Takie puste frazesy nie miały dla niej żadnego znaczenia. Oczekiwała słów i czynów, które dadzą jej siłę lub pomogą rozwiązać problemy. Jednak Tsukki nie był gotów, by z marszu jej to dać. Musiał przyswoić to, czego się dowiedział, ponieważ bez względu na słowa, jakimi to sobie tłumaczył, nie mógł uwierzyć, iż ktoś jest takim pozbawionym uczuć potworem, dla którego nie liczy się dobro rodziny. Jak ludzie jego pokroju mogą istnieć? Przecież, aby normalnie funkcjonować potrzeba ciepła rodzinnego. I jak to możliwe, że nikt przez tyle lat tego nie zauważył? Jeżeli nie dziwnych zachowań u Hiratasuki i jej matki, to chociaż ich ran. Jak mogli przeoczyć coś tak ważnego? Jak on sam mógł to przeoczyć przez te kilka miesięcy, w czasie których mieli korepetycje?

Teraz, gdy o tym myślał, przypominał sobie coraz więcej podejrzanych zachowań dziewczyny, kiedy jej ojciec wracał z pracy. Stawała się wtedy spięta, znacznie mniej swobodna i bardziej uważna. Jej mamy nie widywał zbyt często, może kilka razy i tylko na chwilę, nie mógł więc zauważyć zmian w jej zachowaniu przed i po przybyciu jej męża do domu. Jednak jeden szczegół wpadł mu w oko. Kiedy się z nim witała zawsze była miła i ciepła. Pytała, czy korepetycje są pomocne. Mimo to z jej twarzy bił ogromny smutek, a uśmiech nigdy nie docierał do oczu.

— Byłem głupi, że nie zauważyłem tego wcześniej.

Może obwinianie siebie nie było dobrym początkiem do pocieszenia fiołkowowłosej, ale Tsukishima chciał ją przeprosić za swoją ślepotę. Gdyby domyślił się chociaż części tego, do czego doszedł dziś, Sumire miałaby kilka miesięcy cierpienia i zmartwień mniej. Nie wiedział, co zrobiłby wtedy i co zrobi teraz, ale czuł, że samo wsparcie bardzo by jej pomogło.

Zanim zdążył dodać coś jeszcze, dziewczyna odwróciła się w jego stronę i złapała go za ramiona, zmuszając, by na nią spojrzał.

— Nie obwiniaj się o coś, na co nie miałeś najmniejszego wpływu. Nawet, gdybyś zauważył, nie miałoby to najmniejszego znaczenia. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy, nic dla mnie nie znaczyłeś. Zignorowałabym twoje słowa. Teraz jesteś ważny i teraz mi pomagasz. Nie gdybajmy i nie rozpamiętujmy przeszłości. Skupmy się na tym co tu i teraz, dobrze? — Tsukki nadal nieco oszołomiony jej gwałtowną reakcją kiwnął głową, wpatrując się w jej oczy, które w wieczornym świetle latarni wyglądały jak ciemne odmęty oceanu. — Nie chcę, żebyś także ty przeze mnie cierpiał.

Gdy po jej policzkach zaczęły ściekać łzy, blondyn niewiele myśląc przyciągnął ją do siebie, jedną ręką obejmując ją w pasie, a drugą przytrzymując jej głowę przy swojej klatce piersiowej. Sumire nie protestowała. Jedynie owinęła ręce wokół jego szyi i pozwoliła ciału na cichy szloch. Myślała, że już wyczerpała swój zapas łez na najbliższy czas, ale najwyraźniej się pomyliła. Okularnik widocznie przerwał jakąś tamę, która hamowała u niej płacz. W tym momencie już wiedział, co zrobi.

- Przez jakiś czas zatrzymasz się u mnie. Moja mama na pewno się zgodzi. Wtedy na spokojnie coś wymyślimy i znajdziemy jakieś wyjście — szepnął w jej włosy. Sumire zaczęła kręcić głową w ramach protestu. Znów chwyciła go za ramiona i odsunęła się, by widzieć jego twarz.

— Nie... Nie mogę. To by było za dużo. Nie mogę prosić cię o coś takiego. — Jej przerażone spojrzenie było limitem chłopaka.

— Możesz — sprzeciwił się, po czym odsunął od siebie dłonie fiołkowowłosej i wstał z ławki. Dziewczyna już myślała, że zrobił to z zamiarem odejścia, jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił się twarzą do niej i wyciągnął rękę. — Wystarczy, że podasz mi dłoń.

Podaj mi dłoń | Haikyuu!! - Tsukishima Kei x OC ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz