Walczymy z Draculą... na serio!

36 5 0
                                    


 I co teraz? Pójść szukać Cassie czy może iść ratować Kapitana? Kto z nich jest ważniejszy? Cassie czy Steve?

 - Wiecie co? – Wyszeptałem, wpatrując się w jedno z drzew obok nas i próbując nie nawiązywać kontaktu wzrokowego. – Wy się tutaj naradźcie, a ja idę... się przejść.

 Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, ja już się odwróciłem i poszedłem gdzieś jak najdalej od nich. Nie patrzyłem, gdzie idę, chciałem być po prostu jak najdalej od New Avengers. Przechadzając się tak po lesie, blisko zamku Dooma usłyszałem chrzęst gałęzi za mną. Na początku pomyślałem, że to któryś z mojej drużyny, a potem, że to ktoś z Cabalu. Jednak to nie byli ani Avengers, ani Cabal.

 - Carol? To ty? – Spojrzałem na kostium śledzącej mnie kobiety.

 Dziewczyna miała na sobie czarny kostium, który na brzuchu ma błyskawicę. Na biodrach przepasana była jakaś czerwona szarfa, a na jej twarzy znajdowała się ciemna maska. Carol miała też na sobie rękawice tego samego koloru, co strój i długie buty.

 - Hej, Scott. Jejku, dawno się nie widzieliśmy przez tę całą wojnę z Kapem i Tonym – roześmiała się Kapitan Marvel i uścisnęła mi dłoń.

 - Co znana przez wszystkich Kapitan Marvel robi w tym lesie? – Parsknąłem.

 - Po pierwsze – nie Kapitan Marvel, a Ms Marvel. Nie słyszałeś, że zmieniłam nazwę? To było już przereklamowane. Po drugie – mam za zadanie do wykonania. Wiesz, jaki jest Anthony – przewróciła oczyma, a ja lekko się skrzywiłem. Czyli jednak stoi po stronie Iron Mana.

 Wróciliśmy do spacerowania razem po lesie. Carol nie odzywała się przez chwilę, jakby także zdała sobie sprawę, że stoimy każdy po innych stronach. Problem w tym, że jest ona moją jedyną nadzieją. Bo kto wie, może Ms Marvel widziała gdzieś Cassie?

 - Może zapomnijmy o całej tej sprawie z rejestracją super bohaterów, dobra? – Carol pokiwała głową na zgodę, a ja kontynuowałem. – Jak długo już tu jesteś?

- Od dwóch tygodni. – Dziewczyna lekko się skrzywiła, gdy to powiedziała. – A co?

 - C-czy widziałaś może gdzieś tutaj... Cassie? Moją córkę?

 Carol otworzyła szerzej oczy. Na pewno nie tego się spodziewała. Co odpowie? A może wymiga się od odpowiedzi i zmieni temat? Spojrzałem w jej niebieskie jak woda oczka. Nie próbowała patrzeć na coś innego, po prostu stała tak, także wpatrzona w me oczy.

 - Przepraszam, Scott. Nie widziałem jej nigdzie tutaj – szepnęła, a ja jej uwierzyłem.

 Nie, nie uwierzyłem jej, dlatego, że jest ładna i że ma jakieś super hiper moce. Ja po prostu wiedziałem, że mówi ona prawdę. Albo raczej tak mi się zdawało.

 - Dobra... rozumiem... - wybełkotałem. Nigdy jej nie znajdę.

 Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak dużo czasu spędziłem w zamku Dooma, bo zaczęło się ściemniać, a ja nadal nigdzie nie widziałem mojej drużyny. Zmarszczyłem lekko brwi i rozejrzałem się za nimi. Nigdzie ich nie było. Trzeba iść ich poszukać, nim się totalnie zrobi ciemno.

 - Carol, miło było mi cię spotkać, ale muszę wrócić do New Avengers, aby... - Nie dokończyłem, bo Ms Marvel zaczęła wskazywać coś palcem ze zdziwieniem.

 Z krzaków przed nami wyłonił się wilk z obnażonymi kłami. Ja nie wiem, jak to jest, cholera, zostawiłem kask, gdy odchodziłem! I jak ja mam go teraz pokonać!? Ach, no tak, Carol...

 Nim zdążyłem go nawet zaatakować, wilk zmienił się w postać z białymi włosami i z mieczem na plecach. Wilk niby zmienił się w tego mężczyznę, ale ten nadal miał kły, ale nie psie, a wampirze. Miałem ochotę zacząć krzyczeć czy coś. Nigdy na oczy nie widziałem prawdziwego wampira!

 - O jezu! Nigdy nie widziałem prawdziwego wampira! – Wykrzyknąłem do niego, a ten na mnie dziwnie spojrzał – Zrobimy sobie razem selfie?

 - Och, Scott! Nie możesz tak po prostu pytać wampiry czy zrobią sobie z tobą selfie! To niegrzeczne.

 Prychnąłem cicho i podszedłem powoli do potwora.

 - Wiecie w ogóle, po co ja tu przyszedłem? – Już miałem odpowiedzieć, że nie, ale wampir sam odpowiedział. – Aby was zabić za to, że przeszkodziliście mojej przyjaciółce, Morganie w dokończeniu tych jej pentagramów.

 - Ups? To niechcący było, no! – Wykrzyknąłem, a po chwili wyszeptałem Carol do ucha. – Trzymasz może gdzieś tutaj czosnek?

 - Skąd ja ci go mam niby wytrzasnąć!? Z... - W tym miejscu powinny być przekleństwa, ale pominę je, dobrze? – Mam sobie czosnek wyciągnąć!?

 - Jak kto woli.

 Wzruszyłem ramionami, a w tym samym czasie Ms Marvel uniosła się w górę, a z jej rąk wystrzeliła para żółtych płomieni. Wampir, gdy je zobaczył, syknął. Na pewno nie jest to prawdziwe słońce, ale chociaż coś. Dziewczyna zaczęła rzucać w niego tą dziwną energią, a stwór zaczął się powoli wycofywać. Powoli, ale nie na zawsze.

 - Musimy coś zrobić, aby powstrzymać go na dłużej – zamyśliłem się.

 - JESTEM DRACULĄ I NIE MOŻECIE MNIE POKONAĆ! – Wykrzyknął wampir, a ja uniosłem lekko jedną brew do góry.

 - Ty nie jesteś Lukiem Evansem – zauważyłem, a Dracula jakby kompletnie nie zrozumiał, o co mi chodzi. – Serio? Nie oglądałeś „Dracula Historia Nieznana"?

 Carol też jakby kompletnie nie rozumiała, o co biega, więc dalej nawalała go dziwnymi promieniami.

 - Nożesz cholera! ZGIŃ WRESZCIE! – Warknęła rozwścieczona już Ms Marvel.

 Dziewczyna, gdy to wypowiedziała, ze wściekłości zaczęła aż się jarzyć. Dosłownie. Jarzyła się jak słońce, przez tę swoją moc. Carol uniosła ręce do góry, a w jej dłoniach zaczęła unosić się kula na kształt słońca, którą szybko rzuciła w stronę Draculi. Wampir jak na zawołanie zmienił się w nietoperza, uciekając przed kulą słońca. W ostatniej chwili udało mu się nie spalić tych małych skrzydełek.

 - Tak! Uciekaj jak najdalej stąd! I tak cię nie lubiłem! Lepszy jesteś, jako Luke Evans!

 Nim zdołałem złapać Carol ta spadła na ziemię z głuchym hukiem, mdlejąc. Pobiegłem zobaczyć, czy nic jej nie jest i sprawdziłem puls. W normie. Nic jej nie jest. Odetchnąłem głęboko. Gdyby Carol także coś się stało, nie wytrzymałbym chyba tego.

 W pewnym momencie na miejsce zdarzenia wkroczyli New Avengers ze zdziwionymi minami.

 - Scott, co tu się, do cholery właśnie stało? – Zapytał Luke, który jako pierwszy przybiegł na miejsce.

 - Walczyliśmy z najprawdziwszą Draculą! – Pisnąłem jak dziecko.

 Wszyscy spojrzeli po sobie i zaczęli się głupio śmiać. Ale to prawda! Przecież bym sobie tego tak po prostu nie wymyślił, prawda?

 - Dobra, możecie mi nie wierzyć, ale obiecajcie mi jedno, dobra? Zostawcie tę zwolenniczkę rejestracji w spokoju, okay?

 Przez chwilę nikt nic nie mówił, ale po chwili Danny pokiwał głową, zgadzając się ze mną. Nim Carol wstała, już byliśmy dzień drogi od niej.

Scott Lang i New AvengersWhere stories live. Discover now