Rozdział I

3.1K 237 23
                                    


- Wujku..?- cichy, dziecięcy głosik zabrzmiał nad uchem jeszcze ciągle zaspanego mężczyzny,który jedynie uchylił powieki.- Pan jest w naszym domu.
-Hmm..?- Bilbo przetarł oczy, nie kontaktując na tyle by zrozumieć co zasygnalizował mu jego bratanek. Podniósł się do siadu,spoglądając na chłopaka z otępiałym wyrazem twarzy. Pan jest w domu. Pan. Pan, nie dziecko, mężczyzna. Jakiś obcy. Co by znaczyło... że jakiś obcy facet jest u nich w domu?! Baggins zerwał się na równe nogi, założył okulary i chwycił za szlafrok, który tylko niedbale narzucił, udając się jak najszybciej do salonu. I faktycznie, jak wół stał tam mężczyzna opierający się o pobliską szafę. Tyle, że może niezupełnie obcy.
- Och, Thorin... Dzień dobry. Myślałem, że to ktoś...inny...Właściwie co ty tu robisz?- na wpół przytomny próbował znaleźć jakieś odpowiednie słowa czy pytania, ale w tym momencie było to trudniejsze niż mógłby się spodziewać.
- Dzień dobry. Wpadłem po pierścień, który miałem ci naprawić. Frodo otworzył mi drzwi- Thorin odsunął się od mebla, stając na wprost rozmówcy.
- Na litość boską! Pewnie znów zostawiłem klucze w drzwiach- Bilbo załamał ręce, spoglądając na bratanka, który spuścił głowę z pokorą. Będzie musiał z nim poważnie porozmawiać na temat samodzielnego otwierania drzwi, nawet jeśli pukający jest sąsiadem z naprzeciwka.- Już przynoszę- na chwilę zaniechał drążenia tematu i udał się z powrotem do swojej sypialni. Tam odszukał biżuterię. Był to pierścionek po jego babce, który czasy świetności miał już za sobą. Powyginany i z wyłamanym bursztynem, nie nadawał się nawet na to by wsadzić go za szkło. Nie miał wartości materialnej, ale za wspomnienia był gotów zapłacić nawet trzykrotność jego ceny.- Proszę. Jeśli nic nie da się z nim zrobić to po prostu oddaj mi go takim, jakim był. Nie chcę nic wymieniać.
- Nie jestem amatorem. I zrozumiałem za pierwszym razem, gdy o tym rozmawialiśmy- Thorin obejrzał uważnie pierścionek, okiem złotnika oceniając szkody,po czym schował go do kieszonki w portfelu.- Zaraz idę do zakładu,więc wieczorem powinien być gotowy. Przyjdę ci go oddać.
- A jak z siostrą? Przyjechała już?- Bilbo zagaił temat, ale szybko zrozumiał, że, z jakiegoś powodu, nie powinien był o to pytać.Gość momentalnie spochmurniał.
- Tak- odpowiedział niechętnie- Dziś rano. Przynajmniej zajmie się dziećmi...- dodał zaraz, próbując udawać, że się z tego cieszy. Nie była to jednak chyba do końca prawda, bo nie zabrzmiało zbyt entuzjastycznie.- Do zobaczenia.
Gdy tylko Thorin wyszedł z mieszkania, Bilbo zajął się swoimi codziennymi pracami. Przede wszystkim przygotował śniadanie (robiąc Frodowi przy okazji pogadankę na temat dzisiejszego zajścia), wykonał poranną toaletę i zasiadł do sprawdzania testów z geografii. Miał na to jeszcze dobre dwa tygodnie, ale patrząc na to, że leżał tu stos papierów z trzech różnych klas, wolał się za to zabrać od razu. Ciężko było mu się jednak skupić na pracy, bo cały czas myślał o sprawie z rana. Skąd niechęć Thorina do przyjazdu jego siostry?Jeszcze parę dni temu, gdy ucięli sobie pogawędkę na placu zabaw,nie wydawało się by miał z nią złe stosunki. Co prawda, wtedy nie mieli zbyt wiele czasu na drążenie tematu, bo zaraz potem Frodo wbiegł pod rozpędzoną huśtawkę, po czym naturalnie wpadł w płacz. Pech chciał, że akurat był na niej Killi, który widząc jego łzy, sam zaczął płakać i żeby ich uspokoić musieli się rozdzielić.
Oczywiście okazji do rozmów było więcej, bo wychodzili na zewnątrz zazwyczaj tak by cała trójka mogła się ze sobą pobawić. Minął tydzień od wprowadzenia się nowych sąsiadów, a Bilbo dalej niewiele o Thorinie wiedział. Właściwie tylko to, że nazywał się Thorin Oakenshield, zajmuje się złotnictwem, opiekuje się Killim i Fillim (ale nie jest ich ojcem, bo mówią do niego 'wujku') i że czasem bywa gburowaty. A raczej,że czasem taki nie bywa. Nie należy także do osób specjalnie wygadanych. Mimo wszystko Bilbo zdążył poczuć do mężczyzny zalążek nieuzasadnionej sympatii. Dobrze czuł się w jego towarzystwie, nawet jeśli wymieniali między sobą tylko zwyczajne'dzień dobry'.
- Wujku- z rozmyślań wytrąciło go lekkie pociągnięcie za sweter, który miał na sobie.- Chce na dwór,proszę- Frodo spojrzał na niego tymi swoimi proszącymi niebieskimi oczami, przestępując z nogi na nogę. Starszy Baggins uśmiechnął się tylko, czochrając go po włosach. Wiedział, że młody tego nienawidzi, ale czasem nie mógł się powstrzymać.
- Możemy iść, ale tylko na godzinę. Potem grzecznie na obiad.
Ubrani i gotowi do wyjścia byli już pięć minut potem, ale właśnie wciągu tej chwili Bilbo wpadł na pomysł zajścia do Oakenshieldów by z sąsiedzką uprzejmością zaproponować, że weźmie ze sobą rodzeństwo. W końcu to już całkiem duże chłopaki, a on, jako nauczyciel, potrafił zapanować nad znacznie większą grupą niż trzy osoby. Zapukał więc grzecznie do mieszkania naprzeciwko,czekając na jakiś odzew. Słysząc wyraźnie głosy znajomych mu dzieciaków, ponowił pukanie.
- Mamo, mamo! Pan Baggins przyszedł!- usłyszał głos Filliego, który musiał spojrzeć przez wizjer.
- Dzień dobry!
- Tak? Kim pan jest?- kobiecy głos zza drzwi brzmiał wyjątkowo podejrzliwie, więc Bilbo nie zdziwił się, że zaraz po tym nie usłyszał dźwięku otwierania zamka.
- Jestem pani sąsiadem, Bilbo Baggins. Razem z bratankiem mamy zamiar iść na plac zabaw przed domem, a że chłopcy lubią się razem bawić to pomyślałem, że może zabiorę ich ze sobą?Może też pani iść razem z nami jeśli ma pani czas- odpowiedział głosem do bólu uprzejmym, jak to miał w zwyczaju, więc odpowiedź kobiety kompletnie zbiła go z tropu.
- Odejdź!- kobieta warknęła głośno, uderzając dłonią o ścianę.- Nikt nie zabierze mi moich dzieci! Nikomu ich nie oddam! Nigdy więcej!-stopniowo głos jej stawał się coraz cichszy, ale nie przez to, że przestała krzyczeć, a zwyczajnie oddalała się od drzwi.
- Ale mamo! My znamy pana Bagginsa, to kolega wujka. Ja chce iść!- dało się słyszeć protest Killiego, jednak jego matka zaraz zaniosła się szlochem, zagłuszając go.
Bilbo przez chwilę stał zupełnie zbity z tropu, nie wiedząc nawet co ma o tym myśleć. Nie zdążył jednak nawet przyswoić informacji, a Frodo już ciągnął go na zewnątrz, zupełnie niezrażony. Postanowił więc wziąć z niego przykład i odłożyć rozmyślania na później. Przede wszystkim musiał jednak porozmawiać z Thorinem, gdy tylko ten wróci z pracy.

Po kolacji i położeniu Froda spać, Bilbo powoli tracił nadzieję, że sąsiad w ogóle dziś jeszcze go odwiedzi.Miał jednak nadzieję, że to tylko ze względów czysto zawodowych.Już ponad dwie godziny nadstawiał uszu i gdy tylko ktoś wchodził do klatki, od razu podbiegał do drzwi by sprawdzić czy to przypadkiem nie Thorin. Za każdym razem był to fałszywy alarm, a nauczyciel wracał na miejsce przy biurku, jeszcze bardziej zmartwiony niż wcześniej. Myśl, czy kobieta aby na pewno jest w pełni władz umysłowych coraz głośniej wybrzmiewała w jego głowie. Może powinien był coś zrobić? Może trzeba było podjąć próbę rozmowy? Jak tak dalej pójdzie zaraz zadzwoni po opiekunkę i zacznie szukać warsztatu na własną rękę.
Na szczęście błogosławione pukanie w końcu się rozległo, a gdy otworzył drzwi, oczekiwany mężczyzna stał w nich całkowicie spokojny.
-Trochę mi się przedłużyło, wybacz. Miałem zajść jutro, ale zobaczyłem, że pali się u ciebie światło. Co do pierścionka...
-Dobrze, że jesteś. Może chcesz wejść na chwilę? Prawdę mówiąc chcę o czymś z tobą porozmawiać- Bilbo wprowadził gościa do salonu, odbierając od niego kurtkę.
- Tylko daj mi coś dopicia. Piwo odpowiadałoby mi najbardziej- Thorin ziewnął ze zmęczeniem i rozsiadł się na większą połowę kanapy.- To o co chodzi?- zagaił gdy już prośba o alkohol została spełniona.
Bilbo usiadł na skrawku kanapy, nerwowo wyginając palce swojej ręki.
- Ciężko mi tak otwarcie o tym mówić, ale ta sprawa za bardzo mnie męczy. Chodzi o twoją siostrę...
- Dis. Ma na imię Dis.
- Tak, Dis. No więc zapukałem dziś do waszego mieszkania i na moją propozycję by wyjść z dziećmi na plac zabaw, wpadła w histerię. Mogła być podejrzliwa, bo mnie nie zna, ale zapewnienia chłopaków też nic nie dały. Płakała i nie dała sobie nic wytłumaczyć. Wiem, że to nie moja sprawa, ale... Czy Killi i Filli są na pewno bezpieczni?- Baggins zakończył swoją opowieść pytaniem, na które był pewny usłyszeć natychmiastowe zapewnienia o bezpieczeństwie dzieci. Spojrzał wyczekująco na mężczyznę,jednak ten zastygł, wpatrując się w wyłączony telewizor. Dopiero po chwili westchnął ciężko, biorąc spory łyk piwa.
- Ta opowieść będzie cię kosztowała co najmniej jeszcze jedno takie-wskazał na szklaną butelkę, która była już praktycznie na wyczerpaniu.- A właściwie to co najmniej dwa, bo musisz napić się ze mną.
Bilbo z początku myślał, że się przesłyszał, ale zaraz spełnił żądania , przynosząc dwie odkapslowane już butelki. Nie chciał nawet się kłócić czy dopytywać, ale skoro tak na to zareagował to musiało znaczyć, że sprawa nie jest poważa. Przynajmniej taką miał nadzieję.
- Widzisz- zaczął,opierając się wygodnie o oparcie kanapy.- Dis przeszła wiele.Oboje przeszliśmy. Nasza rodzina ma długą wojskową tradycję,którą przerwałem po tym gdy nasz ojciec i jej mąż zginęli na wojnie. Też tam byłem i widziałem to na własne oczy- przerwał na chwilę, upijając nieco zawartości butelki.- Po tym wszystkim podjąłem się pracy złotnika. To było parę lat temu, zdążyłem się pozbierać. Ale Dis... cóż. Załamała się do tego stopnia,że musiała podjąć się leczenia. Z początku chcieli odebrać jej dzieci, ale na szczęście lekarze byli na tyle roztropni żeby z pomysłu w porę zrezygnować. Od tego czasu moja siostra nie chce wychodzić z domu, nie toleruje ludzi i nie pozwala się zbliżać nikomu do Killiego i Filliego. Poza mną oczywiście.
- I jesteś pewny, że nie... że nic im nie zrobi?
- Całkowicie. Przy nich zachowuje się normalnie i jest wzorową matką. Obserwowałem ją przez te wszystkie lata i uwierz mi, że są z nią bezpieczne.
-Czyli mieszkasz z nią od śmierci jej męża?- lekko wstawiony Bilbo nawet nie zauważył jak mało subtelne było to pytanie i już miał przepraszać gdy coś go powstrzymało. Uśmiech. Po raz pierwszy zobaczył uśmiech Thorina.
- Mniej więcej. Zawsze byłem z nimi blisko by im pomagać przy dzieciakach. No i nigdy nie przepadałem za jej mężem, więc mogłem mieć ją na oku- mężczyzna zaśmiał się krótko, skupiając wzrok na swoim rozmówcy. Atmosfera wyraźnie rozluźniła się, przybierając charakter przyjacielskiej pogadanki-A jak to jest z tobą? Frodo przecież nie jest twoim synem.
- Ze mną?- zapytał, jakby sam siebie, drapiąc się po policzku.-Rodzice Froda zginęli na morzu i od tej pory się nim opiekuję.Jest jeszcze młody i nie wszystko rozumie choć wolę myśleć, że jest po prostu dzielny. Na pogrzebie chodził po wszystkich gościach i ich pocieszał, samemu nic, a nic nie płacząc. Dasz wiarę?-uśmiechnął się smutno na same wspomnienie, chcąc jednak jak najszybciej zmienić temat, który był dla niego znacznie boleśniejszy niż sądził.
- Myślę, że go nie doceniasz-Thorin zaczął swoją wypowiedź, zaraz ją urywając, widząc zbolałą minę towarzysza.- Ale to nieważne. Masz jeszcze coś ciekawego?- wstał z kanapy i ruszył w stronę kuchni. Czymś ciekawym okazało się niedokończone whisky, które wymieszał z colą w proporcji pół na pół. Z dwoma mocnymi drinkami wrócił na kanapę, na której wcześniej siedzieli.- A jak ze związkami?Nie masz żony, dzieci?
- Nie, nic z tych rzeczy. Prawdę mówiąc nigdy nie byłem nawet zakochany...- odpowiedział z zawstydzeniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że..?
- Nigdy nie byłem w związku-dokończył swoją myśl, a widząc minę Thorina, zaśmiał się w głos.- Nie było czasu! W szkole za młody, na studiach zajęty, a w pracy wszystkie zamężne... Jezu, Thorin, ile ty tej whisky dolałeś?Paskudztwo- Bilbo skrzywił się już po pierwszym łyku, po którym kontynuował temat.- A ty, masz kogoś? Tylko nie kłam pod pretekstem, że miałoby mi się zrobić przykro. Wbrew pozorom jestem całkiem szczęśliwym człowiekiem.
- Z ręką na sercu,nikogo nie mam. Dwa lata temu zakończyłem swój trzyletni związek.
- Niech zgadnę... Zaszła w ciążę, a ty zaproponowałeś aborcję?- zażartował.
- Nie, nic z tych rzeczy. Szczególnie,że kobiety nigdy nie znajdowały się w kręgu moich zainteresowań,więc ciężko byłoby o dzieci- wypuścił powietrze wyraźnie rozbawiony, a widząc minę Bilba zaraz dodał- Ale nie martw się.Nie zacznę się przez to nagle do ciebie zalecać.
- Nie, nie to miałem na myśli! Nic nie miałem na myśli, nic nie powiedziałem-potrząsnął rozgorączkowany głową tak, że blond loki poskręcały się w swój śmieszny sposób na jego czole. Nie był z osób nietolerancyjnych, choć musiał przyznać, że wyznanie rozmówcy zbiło go z tropu. Nie spodziewałby się tego, o ile takich rzeczy w ogóle można się po kimkolwiek kiedykolwiek spodziewać.- To nie tak... Zresztą zdaję sobie sprawę z tego, że nie należę do specjalnie atrakcyjnych osób- zaśmiał się, napotykając przy tym poważny wzrok sąsiada.
- Co ty wygadujesz? Jasne, figury modela nie masz, nie jesteś specjalnie wysoki, a te wielkie...- zaczął,urywając w pół zdania.- Znaczy... Masz po prostu inny typ urody.Wystarczy parę zmian. Takich jak na przykład zdjęcie okularów.Mogę?- to mówiąc, przybliżył się do mężczyzny, powoli się ich pozbywając.- Spróbuj jeszcze tak...- odgarnął włosy z jego czoła, delikatnie zaczesując je do tyłu.- I widzisz? Mi się podobasz- dodał jeszcze, unosząc kącik ust.
Naturalnie zmniejszona odległość między nimi nie powiększyła się na nowo,a dłoń Thorina, mimo skończonych już poprawek, nie cofnęła się.Zamiast tego zaczęła gładzić skroń Bagginsa. Dopiero nagły hałas dobiegający z zewnątrz sprawił, że gwałtownie się od siebie odsunęli.
- Ledwo coś ci obiecałem, a już to złamałem-mężczyzna, chcąc rozluźnić atmosferę, sprawił tylko, że Bilbo zmienił intensywność czerwieni widocznej na twarzy na jeszcze żywszą.- Ja już będę lecieć. Dobranoc- rzucił, zbierając się i pospiesznie wychodząc z mieszkania.
Baggins natomiast postanowił dokończyć ten cholernie mocny trunek nie tylko ze swojej szklanki, ale i z tej swojego gościa. Trudno, przed kacem pewnie i tak się nie uchroni, a marnowanie trunków nie uchodzi za dobry zwyczaj. Przez to jednak skończył bardziej pijany niż by chciał. Chwiejnym krokiem dowlókł się do łazienki by zmienić strój z codziennego na nocny, bo tylko na tyle miał sił. Sen był teraz jedyną potrzebą, więc udał się jak najszybciej do łóżka.Wcześniej jednak zamknął drzwi na dwa razy i schował klucze tak dokładnie by mieć pewność, że nikt prócz niego ich nie znajdzie.




Ciągle jeszcze walczę z wattpadem, który skleja mi słowa po dodaniu...
Co złego to nie ja! 

Dogonić przeszłość (Bagginshield)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz