12

72.4K 5K 1.4K
                                    

Na początku pocałunek był ostrożny, jednak kiedy nie odepchnęłam go, Aron zrobił się bardziej pewny, pogłębiając go i przyciskając mnie mocniej do siebie. Nie zastanawiałam się zbytnio nad tym co robiliśmy, bo wszystko na czym mogłam się skupić to zaskakująco miękki włosy Arona pod moimi palcami oraz jego usta na moich. Chłopak zamruczał z aprobatą, kiedy powoli przeczesywałam jego włosy, obejmując mnie przy tum czóle.

Nagle przerwał nasz pocałunek i odsunął się, stawiając mnie na ziemi. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, ale chłopak stanął do mnie tyłem, wyraźnie unikając mojego wzroku.

- My... ja... nie powinienem - mruknął po chwili ciszy, a jego głos był lekko zachrypnięty. - Przepraszam. Więcej tego nie zrobię.

-Dlacze...

- Nie rozmawiajmy o tym, po prostu... zapomnij - przerwał mi, przez co poczułam się jeszcze bardziej zagubiona.

Najpierw mnie pocałował, a teraz kazał zapomnieć.

- Skoro mam zapomnieć to po co w ogóle mnie całowałeś?! - warknęłam, siadając i masując bolącą kostkę.

- Wiem, nie powinienem, wybacz - westchnął, podchodząc do mnie niepewnie.

Jedną rękę wsunął mi pod kolana, a drugą pod plecy, po czym podniósł mnie i ruszył w kierunku domu.

Prychnęłam cicho, starając się na niego nie patrzeć.

Po chwili siedziałam w salonie niedaleko kominka, a on przykładał mi lód do kostki.

W miejscach gdzie stykała się nasza skóra czułam przyjemne ciepło, rozchodzące się po moim ciele, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Przymknęłam oczy próbując się rozluźnić, w czym przeszkadzała mi obecność Arona, który z tymi swoimi potarganymi włosami wyglądał jak jakiś biedny szczeniak, które najczęściej znajduje się porzucone w kartonowych pudłach na ulicy.

- Boli cię jeszcze kochanie? - zapytała Izabell, wchodząc do pomieszczenie.

- Dziękuje, już lepiej - odpowiedziałam, uśmiechając się do niej.

- Widzisz Aron mówiłam, że znajdziesz sobie w końcu porządną dziewczynę. Tylko jej nie zgub - zaśmiała się, patrząc na nas z zadowoleniem.

Chłopak nic nie odpowiedział, ale twarz mu stężała. Ręka, którą obejmował moją kostkę, zacisnęła się mocniej, przez co poczułam ból.

- Aron, to boli - szepnęłam do niego.

Chłopak popatrzył na mnie ze smutkiem wypisanym w oczach. Gdybym mogła najchętniej wstałabym teraz i go przytuliła. Ale skoro miałam zapomnieć o tym co wydarzyło się w sadzie kilkanaście minut wcześniej, to ten gest byłby zdecydowanie nie na miejscu.

Przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym wstał i wyszedł z domu bez słowa. Izabell odprowadziła go zmartwionym spojrzeniem, po czym westchnęła bezsilnie.

- Uważaj na niego skarbie, to naprawdę dobry chłopak. Przez prawie całe życie miał pod górkę i zasłużył na trochę szczęścia - wyszeptała ze smutnym uśmiechem, po czym wyszła z pomieszczenia.

Tym sposobem zostałam sama. Usadowiłam się wygodniej na fotelu i wyciągnęłam telefon.

Do Nath:
On jest idiotą

Od Nath:
Ponieważ...

Do Nath:
Nie ważne, ale musisz wiedzieć, że jest

Od Nath:
Sam on jest trudnym człowiekiem (skąd ja to znam...) i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale daj mu szanse. On na prawdę na nią zasługuje

Opiekun [poprawa]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz