Pamiętasz? Czy też nie?

943 63 7
                                    

~timeskip~

Rumi położyła Kakashi'ego na łóżku i poszła się przywitać ze swoją "matką" i "młodszym bratem".

- Cześć mamo wróciłam! - przytuliła Tsunami, która uścisnęła ją w odpowiedzi. - Wiesz gdzie jest Inari?

- Być może w swoim pokoju, nigdy nie wiadomo.

"Wiem, ale nie idź tam" tak naprawdę brzmiała odpowiedź. Rumi uśmiechnęła się smętnie i odparła - Chyba nie usłyszał, jak wchodziliśmy w takim razie, trudno. Pogodzę się z tym.

- Rumi, musimy naprawdę poważnie porozmawiać... chodzi o to, ostatnio... ciągle dziwne rzeczy się ciągle dzieją. Proszę... wytłumacz.

- Przepraszam mamo... nie mogę... wiem, że wy byście mnie nie skrzywdzili, ale inni? Ja nie mogę. Gdy sekret choć raz zostanie odkryty, nigdy już nie będzie bezpieczny. Poza tym... to bardzo silne wspomnienia. Ja tak po prostu nie mogę... - wypowiedziała wszystkie wymówki jakie przyszły jej teraz do głowy. Tsunami przytaknęła i przytuliła ją mocno, sprawiając, że Rumi westchnęła. Czuła się winna, ale nigdy... przenigdy. Nie może.

- Dobrze kochanie.

- Dzięki mamo - uśmiechnęła się szeroko - musimy teraz się zająć tym Kaszalotem.

- Co? Kim?

- Ma na imię Kakashi Hatake, mówię czasem Kaszalot, gdy zachowuje się głupio. - zielonowłosa wyszczerzyła się szerzej na reakcję przybranej matki, która się roześmiała.

~ ~

Rumi POV

Po paru minutach był opatrzony, nadużył swojego Kekkei Genkai i teraz ma za swoje.

"Na pewno panu nic nie jest?" moja mama zapytała go po raz trzeci, przynajmniej się upewnia. Mi wystarczy raz, bo jak ktoś nie chce, to nie chce. Jako bachor bywałam naprawdę... denerwująca. Uwielbiam dzieci, ale siebie bym znienawidziła. Chociaż... byłam naprawdę samotnym dzieckiem. Biologiczni rodzice, nigdy nie poświęcali mi za dużo uwagi. Tata albo nad czymś pracował, albo trenował Yoshimitsu. Mama nie była ani trochę inna. Yoshimitsu także był zawsze zajęty "zmienianiem świata na lepsze".

Jaki z niego idealista wtedy był, uważam, że nawet ja byłam poważniejsza od niego.

 - Przez tydzień nie będę się mógł ruszyć.

- No raczej. Przeholowałeś i to ostro. - gdy na mnie spojrzał poczułam lekkie dreszcze. Czy on właśnie... boże ratuj on będzie chciał wszystkiego się dowiedzieć. Konoszańskie, wścibskie... Shinobi.

- Ten cały Sharingan jest super, ale co z niego, gdy tak obciąża organizm? - no to niech sobie tam rozmawiają między sobą, a ja się wyłączę. Po pewnym czasie oświadczyłam, że idę po zioła. Po chwili byłam na łące, zebrałam wszystko co potrzebowałam dzięki pomocy Haku. Pomagałam Zabuzie, ale nawet nie wiem po co... i dlaczego. Po prostu to robiłam.

Uczyłam Haku wszystkiego co wiedziałam jak Yoshimitsu mnie. Właściwie to nie jestem pewna czy jesteśmy rodzeństwem, ale miałoby by to sens. Moja matka mogła ponownie się zakochać i chcieć od nowa wszystko zacząć. Nigdy nie była Shinobi więc mój ojciec nie wahałby się oddać za nią życia.

Przynajmniej wiem na pewno że jesteśmy rodziną. Kekkei Genkai jest dziedziczne tylko w klanach. Pożegnałam się z nim i wyruszyłam z powrotem do domu. Od dawna nie myślałam o moim prawdziwym domu. Yoshimitsu, mama i tata...

Wspomnienie

Rumi przeszła przez drzwi swojego domu. Po kilku długich miesiącach gdy patrzyła na przedpokój... wydał się taki obcy i zdała sobie sprawę jak... zimny. Przecież nigdy za bardzo nie bawiła się. Zawsze czytała i rysowała. Doskonaliła swoje umiejętności samotnie... wszystko co robiła tam było takie samotne.

- Tadaima! - wykrzyknęła z drżącym sercem.

- Megumi! Okaerinasai!" Yoshimitsu mocno wyściskał swoją siostrę pojawiając się znikąd. Uśmiechnął się i łzy ściekły po policzkach obu. - Długo cię nie było...

- Tak... wiem...

~~

- Aniki Patrz na to! - zielonowłosa podbiegła do swojego brata i złożyła swoje dłonie w miskę, wtedy tam wyrósł kwiat zrobiony z lodu.

- Piękne!

- Dzięki... - Megumi się uśmiechnęła z wesołym rumieńcem - Kocham cię, wiesz?

- Wiem, ja też cię kocham Megumi.

~~

- Ahh! - Megumi zsunęła się i chwyciła się klifu, albo szła w dół, albo do góry. Szczerze, nie było różnicy, i tak, i tak umrze.

- MEGUMI! - Yoshimitsu podbiegł i chwycił rękę siostry i już miał ją wciągnąć, jednak wyczuł czakrę puścił jedną z jej rąk i na jego dłoni rozeszły się czarne linie, które układały się w zapomniany alfabet. Pod Megumi wyrosła półka ziemna, na której wylądowała z oczu jej starszego brata popłynęły łzy i uśmiechnął się.

Przerażenie wzięło kontrolę nad członkami ciała zielonowłosej, która patrzyła jak jej brat wstaje i obraca się. Zakryła usta tłumiąc okrzyk, gdy krew jej brata skapnęła na jej twarz, nagle ciało Yoshimitsu przeszyły specjalne długie noże do rzucania.

Łzy płynęły nieprzerwanym strumieniem.

Wtedy skoczył, jego uśmiechnięta łobuzersko twarz zniknęła w ciemności. Krew starszego brata spłynęła wraz z łzami po policzkach. Po chwili rozległy się krzyki morderców starszego brata dziewczyny.

Oinini z Kirigakure wypełnili zadanie, jednak ostatni członek klanu Tenshi no Kōfuku, Yuki, Yoshi, lub po prostu "Anioły Szczęścia". Chłopak musiał zastawić pułapkę, ponieważ gdy postawili jeden krok w kierunku klifu, aby zebrać martwe ciało chłopaka z ziemi zaczęły strzelać drewniane szpikulce.

To nie był Yoshimitsu, to była Megumi, która nieświadomie zabijała najwyższej rangi Shinobi swoją wściekłością.

~~

Rumi szła w spokoju obok swojego przyrodniego brata. Uśmiechnęła się i stwierdziła, że bardzo przypomina on jej Yoshimitsu. Przypominając sobie brata uśmiechnęła się szerzej. Smutna opowiedziała Haku historię ledwo powstrzymując się od płaczu.

- Uratował cię... a poświęcił samego siebie...

- Stajesz się prawdziwie silny, gdy jest przy tobie ktoś... dla kogo jesteś gotowy umrzeć.

- Wiesz... Zabuza-san opowiadał mi o tobie... czasami jak zapytałem.

- Za... Zabuza o mnie mówił? Co?

- Nawet w miły sposób. - Haku roześmiał się wesoło widząc jak bardzo zdenerwowała się Rumi. - A właściwie... o co chodzi z Kekkei Genkai Klanu Tenshi no Yoshi?

- Dosyć dużo.

~Koniec wspomnienia! ŁAPAĆ BECZKI!~ [][][][][]

usunęłam cały moment tutaj o-o

Ty nazywasz to maską? (W Toku Poprawek)Where stories live. Discover now