Rozdział 29

1.9K 253 3
                                    

Pomimo ogarniających mnie wątpliwości w głębi serca cieszyłam się, że ojciec poprosił mnie o wybaczenie. Otarłam łzy i wyciągnęłam rękę, by uścisnąć jego trzęsącą się dłoń. Radość, która zabłysła w jego szklistych oczach upewniła mnie w przekonaniu, że naprawdę chciał, żebym mu wybaczyła. Nie miałam wątpliwości, że żałował tego, co zrobił.

- Jak ma na imię mój syn? - spytał, a kolejna z jego łez spadła na szary blat stołu.

Zalała mnie fala ciepła i wdzięczności. W głębi duszy nie mógł być zimnym i nieczułym draniem, jakim nazywała go mama. Każdemu w życiu mogą zdarzyć się gorsze chwile i każdy popełnia błędy. Jednak najważniejsze, to potrafić się do nich przyznać, dostrzec swoje wady i pragnąć się poprawić. Nie było tak, żeby nagle moje serce wyzbyło się całego bólu i złości, które wywołało odejście tego człowieka. Wybaczenie jest niezwykle trudne i wiedziałam, że chwilę mi zajmie, zanim szczerze będę mogła przyznać, że nie mam już do niego pretensji. Jednak na chwilę obecną o tym nie myślałam. Ważne było, że zrobił pierwszy krok ku pojednaniu. Reszta sama się ułoży. Dawna miłość sprawiła, że nie mogłam pozostać obojętna. Cieszyłam się, że wspomniał o moim bracie. To znaczyło, że o nim nie zapomniał.

- Lucas - odpowiedziałam i z zaskoczeniem obserwowałam, jak na jego usta wypływa szeroki uśmiech. Nie pasował do zapłakanej twarzy, ale był miłą odmianą w jego wyglądzie. Przez chwilę nawet przypomniał mi mojego tatę sprzed pięciu lat.

- To imię wybraliśmy wspólnie z Irene, kiedy była w szóstym miesiącu ciąży. Nie mogę uwierzyć, że go nie zmieniła. - W jego oczach dostrzegłam iskrę nadziei. Czyżby chciał poznać Lucasa i spróbować pogodzić się z mamą? - Może... Może mógłbym... Nie twierdzę, że będą chcieli ze mną rozmawiać... Jednak, jeśli pozwolisz, może mógłbym przynajmniej zobaczyć Lucasa. - Puścił moją rękę i zakrył dłońmi twarz, jakby bał się odpowiedzi. Niepotrzebnie. Nie zamierzałam zabraniać mu spotkania z mamą i Lucasem. Chciałam tego. I to od nich zależało, czy będą potrafili mu wybaczyć. Ja ze swojej strony chciałam zrobić wszystko, żeby dać im taką możliwość.

- Możesz jechać z nami do Bergamo - zaproponowałam. - Nie dowiesz się, czy będą chcieli z tobą porozmawiać, jeśli nie spróbujesz. Tak samo, jak było to w moim przypadku. - Uśmiechnęłam się.

Nie mogłam rozszyfrować wyrazu jego twarzy. Z jednej strony moja odpowiedź go ucieszyła, bo trochę się rozchmurzył. Zaraz jednak rzucił szybkie spojrzenie na swoje ubrania i zdawało mi się, że widzę w jego oczach upokorzenie. Wstydził się tego, jak wyglądał i pewnie bał się przyznać do błędów przed kolejnymi osobami. Wahał się. Podejrzewałam, że odpowiedzialna była za to duma, którą odczuwał przez całe życie i która dawała o sobie znać nawet w chwili ostatecznego upadku.

Ojciec nie chciał pomocy Ryana, ale w końcu udało mu się go przekonać do wzięcia pieniędzy i doprowadzenia się do porządku. Ojciec był uparty i zapowiedział, że niedługo znajdzie pracę i wszystko mu odda, bo nienawidzi mieć u ludzi długów. Gdy to mówił, Ryan spojrzał na mnie wymownie. Chyba dostrzegł moje podobieństwo do ojca w tej kwestii. Cieszyłam się, że Ryan ma tak ogromny dar przekonywania. Ojciec wrócił do mojego mieszkania po dwóch godzinach w o wiele lepszym stanie. Był czysty, z ostrzyżonymi włosami i ubrany w szykowną beżową kurtkę i czarne spodnie. Wyglądał naprawdę nieźle. Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego stracił wszystkie swoje rzeczy w tak krótkim czasie, skoro opuścił mieszkanie tylko dwa tygodnie temu. Jednak postanowiłam o to nie pytać. Widocznie życie na ulicy było o wiele cięższe niż mogłoby się wydawać.

Do Bergamo pojechaliśmy samochodem Ryana. Ku mojemu zdziwieniu Ryan i mój ojciec rozmawiali ze sobą przez całą drogę, prawie nie zwracając na mnie uwagi. Cieszyło mnie to. Miła rozmowa na temat zupełnie dla mnie nieinteresujący i niezwiązany z naszą rodziną, sprawiła że Nicholas Sailer odzyskał naturalny kolor twarzy i wydawał się spokojniejszy. Za to ja, im bliżej naszego mieszkania się znajdowaliśmy, odczuwałam stres przed mającą nastąpić rozmową. Wydawało mi się, że będzie ona o wiele gorsza od tej, którą dzisiaj przeprowadził ze mną. Mama miała temperament. Z nią nie pójdzie tak łatwo - tego byłam pewna.

KłamcaWhere stories live. Discover now