8

4.3K 265 7
                                    

Jeżeli coś się zmieni, to na pewno na gorsze ...

###

- W poniedziałek byliśmy w muzeum - ja wybierałam. W środę w wesołym miasteczku - to pomysł Julka, a w piątek na karaoke - powiedziałam do Magdy. - I chyba nie muszę ci mówić, kto to wymyślił.

- Ciekawa ta wasza znajomość - skwitowała Magda. - Cieszę się, że w końcu jesteś radosna i zadowolona.

- Tak uważasz? Może masz rację. To dzięki Julkowi ... i może po części Kiki odżyłam i nabrałam sił. Zobaczyłam życie od taj lepszej strony i zrozumiałam, że nie musi być wcale takie szare i nudne.

- Po prostu wychyliłaś się zza biurka i zobaczyłaś, że tam, poza pracą i rutyną jest świat, który ma wiele barw. Najwyższy czas zrobić kolejny krok naprzód.

- Co masz na myśli?

- Czas, żebyś nauczyła się latać.

- Tak, tak. Rozwinąć skrzydła i ryzykować. Czytałam o tym w jednej z gazet od Lucyny.

Magda się tylko uśmiechnęła i rzekła:

- Nie wiesz, jak się ona czuje?

- Dostałam od niej list. Jest u rodziców. Był pogodny, ale co tu kryć - czytając go, czułam rozżalenie i smutek. Myślę, że nie prędko dojdzie do poprawy jej samopoczucia. Te sprawy zazwyczaj wymagają czasu. Ciało szybciej goi się niż dusza.

- Tak, masz rację.

Dochodziła godzina dwunasta trzydzieści, gdy skończyłyśmy jeść lunch. W windzie Magda złapała mnie pod rękę i powiedziała ściszonym głosem.

- Jutro albo pojutrze wywieszą listy. Tylko niech to pozostanie między nami.

- Jakie listy? - spytałam.

- Zobaczysz. Za dwa albo trzy tygodnie stanowisko kierownicze obok Wojciecha Krafta zajmie jego brat. Podobno jest już w kraju. W piątek w rezydencji Kraftów odbywa się oficjalne przyjęcie powitalne. - Po czym uśmiechnęła się i powiedziała: - Do jutra.

- Dzięki - i wysiadłam z windy.

"Jakie listy?"- zastanawiałam się. Usiadłam za biurkiem i włączyłam komputer, ale przez co najmniej piętnaście minut nie mogłam się na niczym skupić. "Listy - jakie listy, pewnie ze zwolnieniami. Ale Magda nie mówiła o tym ze smutkiem czy przygnębieniem. Cała ta sprawa bardzo mnie ciekawiła, a zarazem denerwowała. Po pracy pobiegłam prosto do domu. Przebrałam się i szybko poszłam na "nasze" spotkanie. Niestety nie mogłam się nim cieszyć tak, jakbym chciała. Doprawdy: niewiedza to błogosławieństwo.

###

Następnego dnia obudziłam się o godzinie piątej i nie mogłam już zasnąć. Przewracałam się z boku na bok zdenerwowania. Hm, przypomniały mi się czasy studiów i sesje. Cały ten stres był oczywiście - i wtedy, i teraz - niepotrzebny. Tłumaczyłam sobie w myślach, że przecież jestem solidnym, rzetelnym pracownikiem i nie ma powodu, by mnie zwolniono. Mimo wszystko ta sprawa nie dawał mi spokoju.

W drodze do biura kupiłam podwójną kawę. Ze strachem, ale także pewną ciekawością weszłam do budynku. Było raczej cicho i spokojnie. Tak jak zawsze. Windą wyjechałam na swoje piętro, tu również panował porządek. Idąc do swojego boksu, rzuciłam okiem na tablicę ogłoszeń - nie było na niej żadnych list. Usiadłam za biurkiem nieco uspokojona. "Nie dziś, to jutro" - przemknęła mi myśl.

Około godziny czternastej w "progu" mojego boksu stanęła Karolina.

- Ula, Marek chce cię widzieć.

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz