1

23.4K 526 58
                                    

© Copyright by elly_lilly

2005 ~

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części niniejszej publikacji jest zabronione bez pisemnej zgody autora. Zabrania się jej publicznego udostępniania i kopiowania w Internecie oraz odsprzedaży.

***

„Żaden człowiek nie jest samotną wyspą;

każdy stanowi ułamek kontynentu, część lądu."

Autor motta: John Donne, Medytacja XVII

***
Najgorsza w życiu jest bezradność ... zaraz po niej samotność ...

***

"Wierzysz w przypadek czy przeznaczenie?" - zapytała mnie kiedyś moja dobra koleżanka. Nie pamiętam, co wtedy jej odpowiedziałam, ale dzisiaj wracam myślami do tych słów. Chciałabym je zdefiniować i rozgraniczyć. Mam wrażenie, że są synonimami. Przeszkadza mi to bardzo. Przypadek, przeznaczenie; przeznaczenie, przypadek. Przypadek - nic niepostanowione, przeznaczenie - nic niezmienione.

***

Wiosna 1998 rok

Godzina szósta rano. Jak co dzień, rozpoczyna się najgorszy dzień mojego życia. Odwróciłam się na drugi bok i zaciągnęłam na siebie kołdrę. Chciałabym jeszcze trochę pospać, by skrócić ten dzień do minimum. Niestety, kiedy ledwo zamknęłam oczy, budzik zaczął swą niemiłosierną tyradę na temat tego, że mamy kolejny piękny dzień i że należy wstawać, ponieważ ... No właśnie, dlaczego? Dziwne pytanie, przecież sama tego chciałam. To ja sama go nastawiałam. To ja sama go włączyłam, a teraz również ja sama go wyłączam. Powoli odchyliłam kołdrę i czując chłód na całym ciele. Spuściłam nogi na ziemię i usiadłam lekko zgarbiona na łóżku. Przeczesałam ręką włosy, a stopami odszukam pantofle. Wolno poszłam do łazienki. Ciepły prysznic okazał się zbawieniem. Już ubrana, włączyłam telewizor i zaczęłam jeść kromkę starego chleba z masłem i świeżym ogórkiem. Za oknem padał deszcz, choć wczoraj zapowiadali poprawę pogody. Może po południu będzie lepiej? Zerknęłam na zegarek i szybko wstałam z krzesła, zakładając żakiet. Jednym ruchem ręki zgarnęłam papiery ze stołu do teczki. „Telefon, gdzie mój telefon?" - pomyślałam i odruchowo ruszyłam w stronę szafki obok łóżka. Przerzuciłam nerwowo stertę gazet, ulotek i książek, aż w końcu ujrzałam to małe, czarne paskudztwo. Ostatni rzut oka: portfel, okulary, telefon, papiery, dyskietki ... Ok. Jeszcze tylko rybki. Podbiegam szybko do kredensu po karmę i rzuciłam kilka „robaczków" do akwarium. A teraz szybko do pracy. Na szczęście złapałam autobus do centrum. Kursuje zresztą co dziesięć minut. Po drodze do biura kupuję moją ulubioną białą kawę z dwoma kostkami cukru. W pracy zjawiłam się o godzinie szóstej pięćdziesiąt, czyli dziesięć minut przed czasem, skąd więc brał się ten pośpiech?

Pomału rozgościłam się w moim boksie. Włączyłam komputer, wyjęłam dokumenty. Usiadłam w fotelu i dopiłam kawę. Odchyliłam głowę w tył i spojrzałam w sufit. „To straszne - pomyślałam. - To jakiś koszmar. Codziennie rano to samo, de novo ... Dlaczego te dni są do siebie tak bardzo podobne? Dlaczego?"

- Witam panią - usłyszałam głos Lucyny, koleżanki z boksu naprzeciwko. - Oto kolejny dzień pełen biurowych wrażeń pośród podań, pozwów i zamówień. - Rzekła wesołym tonem i oparła się biodrem o biurko. - Tak czuję, że dzisiejszy dzień, będzie dniem szczęśliwych doznań i przyjemnych spraw. - Po czym uśmiechnęła się i wzięła do ręki jakiś katalog, wertując go od niechcenia.

BliżejWhere stories live. Discover now