6

4.9K 278 8
                                    

- O rany! - zderzyłam się z kimś, wchodząc do biura. Na ziemi leżało pełno papierów. To była Karolina.

- Przepraszam - rzekłam i zaczęłam zbierać rozsypane kartki.

- Nic się nie stało - odpowiedziała.

Byłam w biurze wyjątkowo o godzinie szóstej trzydzieści, ponieważ chciałam wyjść wcześniej. Pamela przyjeżdżała do miasta i razem miałyśmy iść na zakupy.

- Nie zauważyłam cię - powiedziałam. - Nie sądziłam, że o tak wczesnej porze zastanę kogoś w biurze.

- A tym bardziej mnie.

- Nie to miałam na myśli.

- Wiem, ale powiedz sama, że aż chciałoby się to powiedzieć - i uśmiechnęła się przyjaźnie. Włożyła papiery do pudełka i wzięła jeszcze dwa inne.

- Pomóc ci to zanieść? - spytałam.

- Nie, nie trzeba.

- Jak chcesz - i poszłam do swojego biurka. Zdjęłam prochowiec. Coś upadło. Wychyliłam się i zobaczyłam, że Karolina upuściła teczkę. Podeszłam do niej i wzięłam jedno z pudeł, które niosła.

- Daj, pomogę ci.

- Ale to trzeba zanieść do magazynu.

- Przecież windy działają - odparłam.

Zjechałyśmy do piwnicy i przekazałyśmy pudla administratorowi.

- Dziękuję - powiedziała.

- Żaden problem.

- Wiem, ale i tak dziękuję.

Wróciłyśmy do biura, więc usiadłam za biurkiem. Ludzie zaczęli się pomału schodzić.

Zjadłam kanapkę.

Praca.

Poszłam na obiad.

Znudzona bawiłam się przesoloną sałatką z tuńczyka. Magda opowiadała coś o swoim mężu, a Lucyna ciągle jej przytakiwała. Rozejrzałam się po sali. Zobaczyłam Karolinę, która siedziała sama. Podszedł do niej jakiś mężczyzna i usiadł naprzeciwko, ale to nie był jej znajomy. Uświadomiłam sobie, że ta dziewczyna nie ma żadnych koleżanek w pracy. Jest osamotniona. Zauważyła, że się na nią patrzę i uśmiechnęła się do mnie serdecznie, lecz jakoś tak smutno. Wstałam z miejsca.

- Ula, gdzie idziesz? - spytała Lucyna.

- Do biura, na razie Magdziu.

Nie jestem sama? Może rzeczywiście jest nas więcej? Może ta dziewczyna, Kiki ... ? Może się mylę, może powinnam pójść ...

###

- Cieszę się, że przyszłaś - powiedział Julek, który stał przy kasach. Uśmiechnęłam się tylko. Staliśmy w milczeniu, czekając na Kiki, która była już spóźniona. W końcu nadeszła, ubrana w potargane na kolanach dżinsy i porozciąganym podkoszulku w zielone paski. Miała dziwną fryzurę, hm ... zrobiła sobie niebieskie pasemka? Ucałowała Julka w policzek, a mi powiedziała cześć. Oglądnęliśmy film i wyszliśmy z kina. Przez cały ten czas bardzo rzadko się do siebie odzywaliśmy.

- To, co robimy teraz? - spytała Kiki.

- Może pójdziemy gdzieś coś zjeść? - zaproponowałam.

- Odpada - powiedziała Kiki - nie mam kasy.

Julek patrzył na mnie wymownie. Domyślałam się, czego oczekiwał. W końcu powiedziałam:

BliżejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz