✖seventeen

723 82 7
                                    

Z A Y N

Westchnąłem głęboko, siedząc na cmentarzu. Postanowiłem odwiedzić Ed'a, tak jak wczoraj, przedwczoraj czy miesiąc temu. Bywam tam codziennie, wszystko przez tęsknotę za moim synem. Myślałem, że już wszystko w porządku, a kiedy dowiedziałem się o ciąży Bess, byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Lecz od jakiegoś czasu czuję pustkę w środku. Cieszę się, że po raz drugi zostanę ojcem, ale wolałbym, aby moje pierwsze dziecko żyło. Mimo że nie miałem najlepszego kontaktu z jego matką po rozstaniu się, wolałbym użerać się z tą kobietą o to kiedy mogę się z nim widywać, aniżeli przychodzić kiedy chcę na cmentarz do niego. Nie doceniałem tego co miałem, to fakt. Teraz chcę się przygotować w stu procentach na narodziny Nadii. 

Zrobiło się już ciemno i zimno na dworze, więc postanowiłem się zbierać. Pożegnałem się z synem i ruszyłem w stronę samochodu. Pomału miałem dość tego wszystkiego. Jeszcze niedawno skakałem ze szczęścia, a teraz nie mam ochoty nawet na uśmiech. Co chwilę kłócę się z Bess, zazwyczaj z mojego powodu. Zrobiłem się o nią strasznie zazdrosny. Nadopiekuńczy zawsze byłem, ale ukrywałem to przed nią, bo wiem że nie lubi tego. Na początku może i pytałem o wszystko, co chwilę, ale teraz tak nie jest. Denerwowało ją to, a to nie służy dziecku. Kłótnie również nie, ale nic nie poradzę na to, że coraz bardziej irytuje mnie jej przyjaźń z tym babiarzem. Nadal pamiętam go za czasów, kiedy nie znaliśmy jeszcze Bess. Codziennie inna, nawet czasami dwa razy dziennie. Potem "sporządniał", lecz jak brunetka nie widziała z jego domu czy biura, co chwilę wychodziła to rudowłosa, to blondynka. W sumie tu nie chodzi o to, tylko boję się, że najdzie go ochota na Bess. Zacznie się do niej przystawiać, może nawet dojdzie do... Stop, Malik.

Wsiadłem do samochodu i czym prędzej odjechałem z parkingu pod cmentarzem. Rzadko na nim bywałem, ale śmierć Ed'a wszystko zmieniła. To było takie nie spodziewane. Dobra, mniejsza o to. Są sprawy ważne i ważniejsze. W końcu nie zmienię losu i nie ożywię swojego syna. 

Po kilku minutach, zaparkowałem samochód pod domem. Nie było mnie w nim dwa dni, nie wiem jak mogłem na tak długo zniknąć, nie mówiąc swojej dziewczynie gdzie się podziewałem. Zachowałem się nieodpowiedzialnie i lekkomyślnie. Zapewne będzie z tego kłótnia, ale raczej to ona będzie mi wrzucać, bo ja pragnąłem poczuć tylko jej usta na swoich.  W mgnieniu oka: wysiadłem z auta, pobiegłem do drzwi i otworzyłem je. Pragnąłem przeprosić Bess i przytulić się do niej mocno. Żałowałem, że rozpocząłem tą kłótnię i że na tyle zniknąłem. Ciekawe czy przez cały ten czas była w domu.

- Bess! - Krzyknąłem. Dochodziła godzina dwudziesta, a na dworze panowała ciemność. Nie odpowiedziała, czyżby jej nie było? Albo po prostu nadal była zła na mnie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. A no tak, rozładował się. Poszedłem po ładowarkę i podłączyłem go do niej. Po kilku minutach włączyłem go. Zero nieodebranych wiadomości, tak jak połączeń. Czego się spodziewałeś, Malik? Wybieram numer do Bell i po chwili, zadziwiając mnie, odbiera.

- Halo?

- Bess, gdzie jesteś? 

- Przypomniało ci się o mnie po dwóch dniach? - Prychnęła.

- Telefon mi się rozładował, nie miałem jak zadzwonić, przepraszam - mruknąłem.

- Trzeba było wrócić do domu, a nie - odpowiedziała.

- Gdzie jesteś? - Powtórzyłem swoje pierwsze pytanie, mając nadzieję, że tym razem go nie zignoruje.

- U Harry'ego. - Mogłem się tego spodziewać.

- Zaraz po ciebie będę, kochanie - powiedziałem, odłączając telefon od ładowarki. Ruszyłem szybko w kierunku przedpokoju, aby tam ubrać buty.

- Może przyjedziesz i z nami posiedzisz? - Zaproponowała. Spodziewałem się jakiegoś "Nigdzie się nie ruszaj". Znowu mnie zaskoczyła.

- W porządku, ale tylko dla ciebie - odparłem, przecierając twarz. Zatęskniłem za nią. Nigdy więcej nie zniknę na tak długo. Nie wiem co mi odbiło.

- Nie podlizuj się i tak sobie już nagrabiłeś - powiedziała.

- Kocham cię. - Uśmiechnąłem się, wymawiając te słowa.

- Czekam na ciebie - powiedziała i się rozłączyła. 

 

Dwie godziny później...

Dochodziła dwudziesta druga, a zmęczenie brało nade mną górę. Lecz nie chciałem mówić Bess, że już jedziemy. Wiem że jestem jej winien. Nie była na mnie jakoś zła, bywało gorzej. Wskazuje na to to, że siedziała obok mnie, wtulona w mój bok. Do póki nie postanowiła pójść do łazienki. 

- Nie wierzę, że nadal jesteście razem! Ba, ja nawet nie mogę się pogodzić z myślą, że w ogóle jesteście parą  - powiedziała Harper.

Właśnie. Nie spodziewałem się tej brunetki tutaj. Wiele razy Bess opowiadała mi o niej. Sam mało razy miałem z nią do czynienia. Chyba że liczyć tą noc w kapsule czasu na London Eye. To było coś szalonego. Naprawdę polubiłem Cox, ale potem kiedy wyjechała zmieniłem o niej zdanie. Tak się nie robi.

- Ja przywykłem - odparł Styles, przecierając oczy. On też jest wykończony! 

- Ja nie miałam jak - stwierdziła.

- Nikt ci wyjeżdżać nie kazał - powiedział Harry za co mentalnie przybijam mu piątkę. Naprawdę stracił do niej jakąkolwiek sympatię. Dziwię się, że pozwala jej u siebie nocować.

- Milej, loczku - Zaśmiała się Bess, wchodząc do salonu. Pociągnąłem za jej dłoń i nakierowałem tak, aby usiadła na moich kolanach. Z małym zawahaniem zrobiła to. Objąłem ją w pasie i ucałowałem w szyję. Chyba czas wrócić do czułości sprzed kilku miesięcy. Brakowało mi tego tak cholernie. 

- Jestem zmęczony - wyszeptałem do ucha dziewczyny, a ta prychnęła.

- Chyba będziemy się już zbierać - powiedziała, wstając z moich kolan. A już myślałem, że nie ustąpi i będzie tutaj siedzieć do póki nie usnę. 

  

Dosłownie po dwudziestu minutach jesteśmy już w naszym domu. Niestety od kiedy wyszliśmy od Harry'ego nie zamieniliśmy ze sobą żadnego słowa.  Milczeliśmy cały ten czas, miałem już tego pomału dosyć. Przecież było tak dobrze u kędzierzawego! Czy ona robiła to na pokaz? Mam nadzieję, że nie.

- Jesteś głodna, kochanie? - Zapytałem, stając za nią. Objąłem ją rękoma w tali, przednio obracając w swoją stronę. Na jej twarzy pokazał się grymas niezadowolenia. - Coś nie tak?

- Czemu tak nagle jesteś taki miły? - Zapytała podejrzliwie.

- Zachowywałem się jak idiota, wybacz mi. Zazdrość o Harry'ego była silniejsza niż ci się wydaje.

- Jesteś głupi, Malik. - Zaśmiała się.

- Dlatego mnie kochasz - odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko.

- To co robimy na tą kolację? - Zmieniła temat, a mnie jakby coś ukuło w serce. 


✖✖   

NIE LUBIĘ TEGO ROZDZIAŁU, UGH. LECZ POZNALIŚCIE MYŚLI ZAYN'A I WIECIE GDZIE WYCHODZI. NIE, NIE MA KOCHANKI. SPOKO LOKO, NIE ZROBIŁABYM WAM TEGO♥ (CHOCIAŻ)

Dobra, coraz gorzej idzie mi pisanie tego ff. 25 rozdziałów będzie miało Studio, może mniej. ALE! Zacznę publikować pracę, nad którą już pracuję. Również z Zayn'em, lecz już bez naszej Bess :'c

A TYM CZASEM, ZAPRASZAM NA "HI, BEAUTIFUL" ORAZ "7 YEARS" ♥


Studio • malik (Gay Club 2)Where stories live. Discover now