6. Gdy niszczy Cię nienawiść.

98 11 2
                                    


- Przypomnisz mi, który idiota to wymyślił? - spytałam stojącego obok mnie Adama. Przez cały dzień szliśmy w tylko naszemu liderowi znanym kierunku, a w tej chwili znajdowaliśmy się przed ogromną bramą Oazy. Całe miasto otoczone było murem, więc to jedyne wejście do środka.
Strzeżone jak jasna cholera. Na samej wartowni zdążyłam naliczyć sześciu strażników.
- Taki jeden przygłup pospolity, potocznie zwany Aki - mruknął Brytyjczyk.
Jemu, podobnie jak mi, nie za bardzo podobał się pomysł wejścia do miasta. Mogłam śmiało poddać się tej całej kwarantannie dla nowo przybyłych, ale to nie o to chodziło. Problem leżał w tym, że każdy, kto przejdzie przez bramę, musi zostać zarejestrowany.
Niestety, ze względu na swoją profesję, jestem dość znana w tych okolicach. Istnieli ludzie, którzy chcieli się mnie pozbyć, a i tacy, którzy zemścić. Dlatego każda rejestracja, każdy świadek, który mnie widział, stwarzał zagrożenie. Przez takie rzeczy łatwiej było mnie znaleźć, a to nie jest mi specjalnie na rękę.

- Przestańcie marudzić, bo mnie coś zaraz trafi - warknął nasz lider, którego utożsamiam z samcem goryla. Ewidentnie.

Na bramie wisiała tabliczka z napisem: 'przyjmiemy tylko tych, którzy na to zasługują i którzy potrafią być dobrzy dla innych'.
To wcale nie brzmi jak: 'powiedz dzień dobry, albo Cię zastrzelimy, szmato'. Wcale.

Akahiro uderzył otwartą dłonią w bramę. Dyskretny jak diabli, ale to cały Aki. Mason i Adam osłaniali nas z tyłu przed podchodzącymi Paskudami. Chłopcy tak nazywają Zarażonych, a ja to od nich przejęłam. Mimo, że znam tych gości dość krótko, polubiłam ich i pozwoliłam się do siebie zbliżyć.
Też nie wiem, co mi odbiło.

Z małego otworu w bramie wysunęło się jakieś urządzenie. Coś jakby malutki pulpit tabletu i igła z probówką pod spodem. Chłopcy popatrzyli po sobie skonsternowani.
- Pulpit jest do odcisków palców, a igła do zbadania krwi - odezwał się kobiecy głos z głośników. - Musimy sprawdzić, kim jesteście i czy nie przynosicie ze sobą czegoś niepożądanego.
- Co masz na myśli, mówiąc 'coś niepożądanego'? - spytał sarkastycznie Adam, za co Aki zgromił go spojrzeniem.
- Chorobę, oraz osobowości, których nie chcemy - odpowiedział głos.
Coś mi tu nie pasuje.
- Okay - odezwał się Noah. - To ja pierwszy, raz się żyje.
- Tak w sumie, to dwa - burknął Adam, a ja zakryłam dłonią usta, żeby ukryć uśmiech.
Noah przyłożył palec do pulpitu, który zaświecił na zielono, a następnie do igły. Syknął, gdy ta przebiła mu skórę, a kilka kropel krwi skapnęło do szklanego pojemniczka pod nią. Ten natychmiast wsunął się w otwór w bramie, a na jego miejscu pojawił się nowy.
Potem zrobili to wszyscy. Zostałam tylko ja i Adam. Spojrzeliśmy na siebie. Czułam ucisk w brzuchu.
- Mam złe przeczucia - mruknęłam.
- Ja też, Stone - spojrzał w niebo Brytyjczyk. - I cholernie nie chcę, żeby okazały się one prawdą.

Skinęłam głową. Kciuk położyłam na zaznaczonym miejscu, a potem pozwoliłam mojej krwi spłynąć do pojemniczka.
To zbyt proste.
Brytyjczyk jakby się wahał, ale jednak zdecydował się postąpić tak jak my.
Ogromna brama otworzyła się, a z niej wybiegło kilku uzbrojonych po zęby żołnierzy, którzy otoczyli nas i strzelali do podchodzących zombie.
Ucisk w brzuchu nasilał się. Wprowadzono nas do środka, ale nadal otaczano. Zabrali nam broń. Gdy jeden z żołnierzy podszedł do mnie i chciał odebrać moją katanę, warknęłam na niego, za co zostałam powalona na kolana, rozbrojona i przeszukana w trybie natychmiastowym. Z każdym z osobna postąpiono tak samo, jednak łagodniej. Widziałam szarpiącego się Akiego i Adama, który powalił barczystego strażnika, jednak dostał za to z kolby pistoletu od drugiego i klęczał teraz z rozwaloną wargą i lufą przy głowie.
- Wystarczy, panowie - odezwał się męski głos zza pleców mundurowych. - Pokażcie mi ich.
Strażnicy rozstąpili się.
Wtedy zobaczyłam mówcę.
- Nie - szepnęłam.
Błagam, nie.
Tylko nie on.

Stał tam, w garniturze. W jebanym garniturze.
Jego oczy powiększyły się trzykrotnie, gdy mnie zobaczył, jednak zaraz przyjął swoją wyuczoną minę polityka.
Nie kontrolując tego, co robię, ani tego, co myślę, rzuciłam się w stronę mężczyzny, który zniszczył mi życie. Jednak trzy pary dłoni skutecznie zniweczyły moje plany. Szarpałam się, pałałam rządzą mordu jak nigdy w życiu. Powalono mnie na ziemię, w którą uderzyłam głową, przez co rozmył mi się obraz. Ktoś praktycznie wlókł moje ciało. Widziałam kobietę w białym ubraniu, która przepychał się przez zgromadzony wokół tłum gapiów. Podeszła do mnie, a ja poczułam ukłucie na szyi. Zrobiło mi się słabo.
- Zabiję Cię - zdołałam wychrypać gdy mijałam mężczyznę w garniturze. Maxwell Brennan. Człowiek, który zmienił się w potwora, by przetrwać. - Zabiję w najokrutniejszy możliwy sposób.

Jaki z tego morał?
Zawsze słuchaj swojego brzucha, a nie popapranych Azjatów z nierealnymi ambicjami.
Bebech wie swoje.

***

Obudziłam się w pomieszczeniu o ścianach tak białych, że w sumie nie było potrzeby wstawiać tutaj okien. Jasność drażniła moje oczy, a głowa błagała o litość. Miałam wrażenie, że mój mózg to papka, która chce wypłynąć najszybszą możliwą drogą. Poważnie.
Widziałam opatrunki na ranach, nawet tych najmniejszych. Ktoś podłączył mnie też do kroplówki.

Po swojej lewej, kątem oka zauważyłam ruch. Chwilę później, kobieta patrzyła na mnie przenikliwym spojrzeniem przez grube szkła okularów. Skądś znałam te spojrzenie.

- Witaj. Nazywam się Elizabeth Carter i opiekuję się Tobą, od kiedy tu przybyłaś. Nie próbuj ze mną walczyć, bo to najgorsza droga, jaką możesz wybrać - powiedziała pewnie, jakby wykuła tą formułkę na pamięć.

Dopiero teraz zauważyłam, że nadgarstki mam spięte skórzanymi kajdankami i przypięte po dwóch stronach łóżka. Szarpnęłam za nie, a kobieta zmierzyła mnie lodowatym spojrzeniem.
- To dla pewności, że nie zrobisz jakiejś głupoty - dodała, patrząc na moje dłonie.
A że jestem niesamowicie dobrze wychowana, wystawiłam jej środkowy palec.
Lekarka wstała, ignorując mój gest.
- Błąd - rzuciła na odchodne, a mnie olśniło.
Kobieta ze wspomnienia wyszła, trzaskając drzwiami.

~~~
Nie podoba mi się ten rozdział :c
W następnym dużo wyjaśnień.

~ bloodyinspiredbylife

☢ We are the Future ☢ *wolno pisane*Where stories live. Discover now