- Zrobiłem coś nie tak? - spytał, patrząc mi uparcie w oczy, spuściłem wzrok.

- Nic, nic. Po prostu masz zimne dłonie - zaśmiałem się lekko.

- Przynajmniej mniej będzie bolało - powiedział i nalał coś na wacik. - Może szczypać.

Jęknąłem cicho, gdy tylko przyłożył wacik do mojej rany. Myślałem, że zaraz mu przywalę.

- Shhh, kotek zaraz przestanie.

- Ko...co? - niemal się zakrztusiłem własną śliną, gdyby to usłyszałem.

- Zaraz przestanie - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Pewnie się przesłyszałem.

Luke opatrzył mi ranę i przysłonił plecy koszulką. Usiadł obok mnie.

- Boli? - spytał, przyglądając mi się uważnie.

- N...nie - wydukałem tylko. Peszył mnie jego przeszywający wzrok. - Dziękuję, że to...

- To ja przepraszam, że cię przestraszyłem. Powinienem ci to najpierw napisać, ale zaraz po szkole jechaliśmy do rodziny i z tego wszystkiego zapomniałem telefonu. Miałem ci to wszystko wyjaśnić. Mikey przepraszam - powiedział, jeżdżąc dłonią po moim udzie.

- Jest w porządku - odpowiedziałem obojętnie. Molly przeciągnęła się i usiadła pomiędzy nami, jakby chciała zwrócić na siebie uwagę. Spojrzała na Luke'a i zaczęła się o niego ocierać.

- Molly - zaśmiałem się. - Przez ciebie Luke będzie cały w sierści.

Kotkę jednak nie dotknęły moje słowa, bo wciąż to robiła. Hemmings zaśmiał się, kładąc ją na swoich kolanach.

- Czuje moją Molly - zmarszczyłem brwi.

- Jaką twoją Molly?

- Mój pies się tak nazywa - odpowiedział.

Trwaliśmy chwilę ciszy. Przyglądałem jak Hemmings bawił się z kotką i ziewnąłem.

- Jest już wpół do czwartej. Jestem zmęczony, idę spać - powiedziałem, kładąc się powoli na łóżku.

Luke spojrzał na mnie i położył kotkę na poduszce obok mojej głowy. Zaśmiałem się, patrząc na niego.

- Pasuje ci, abym wpadł do ciebie jutro, znaczy dziś? - spytał z uśmiechem.

- Jak najbardziej.

- Będę już się zbierał - odparł.

Zagryzłem wnętrze policzka, patrząc jak idzie w kierunku balkonu. Cholera. Mike nie bądź dupkiem.

- L...Luke - zacząłem niepewnie.

- Tak? - zapytał, odwracając się w moją stronę.

- T..to zabrzmi dziwnie i jeśli nie chcesz to nie, ja...ja do niczego cię nie zmuszam, ale...jeśli chcesz to...to zostań.

Luke uśmiechnął się szeroko, a ja śmiało mogę powiedzieć, że był to najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. Ruszył w kierunku mojego łóżka i usiadł na jego brzegu.

- Naprawdę tego chcesz? - spytał, jakby nie był do końca pewien, wypowiedzianych wcześniej przeze mnie słów.

- Um...tak.

- Um...tak?

- Luke Hemmings kładź się obok mnie i nie marudź.

- Okej, skoro tego chcesz - powiedział, ściągając czarne trampki. Przyglądałem się mu z uwagą. - Ostrzegam, rozpycham się.

- Mam gips, to ty ryzykujesz.

Luke zaśmiał się, położył obok mnie, przykrył kołdrą i zgasił lampkę przy moim łóżku. Widziałem w słabym świetle jego twarz. Molly leżała pomiędzy nami i zamruczała słodko, na co oboje zachichotaliśmy.

- Twój kot jest rozkoszny.

Uśmiechnąłem się, chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć.

Minęło jakieś dziesięć minut, a ja wciąż nie mogłem zasnąć. Westchnąłem głośno.

- Śpisz? - usłyszałem zachrypnięty głos Luke'a. Przełknąłem głośno ślinę.

- Nie - odpowiedziałem.

Chwilę trwała miedzy nami niekomfortowa cisza, chociaż siebie nawet nie widzieliśmy. Gdy tylko Molly wstała i zeskoczyła z łóżka, dłużej się nad tym nie zastanawiając - przysunąłem się bliżej Luke'a. Nie musiałem nawet nic mówić, bo Luke objął mnie swoim ramieniem, tak bym mógł wtulić się w jego tors. Zasnąłem niemal od razu.

***

uwielbiam pisać dla Was to ff zwłaszcza, gdy mam taki odzew! dziękuję z całego serca za każdy głos i komentarz.

po raz kolejny dziękuje też osobom, które pomogły mi w krótkim opisie - dla tych, którzy jeszcze go nie widzieli wejdzie w stronę tytułową? (1. cześć tego opowiadania, zatytułowana - wanna be my kitty)

jeśli ktoś chciałby napisać coś o tym ff - #WBMKff

dobranoc kociaczki, xxx

skymichael

» wanna be my kitty? | muke ✔️Where stories live. Discover now