Chapter 24- Did you get what you deserve? (Special part 1)

437 57 15
                                    

-Blondit!- zawołała Helena z salonu. Jej przyjaciółka weszła do pomieszczenia.

-Co?- zapytała. Helena wskazała na stół, na którym leżała starannie zapieczętowana, czerwona koperta. -Co to?

-Nie wiem, otwórz. Zaadresowane do ciebie.

Blondit rozerwała kopertę i wyjęła z niej czarną kartkę ze srebrnymi napisami. Zmarszczyła brwi i odczytała jej treść na głos.

-Kochana Blondit! Pragniemy zaprosić Ciebie i Twoją przyjaciółkę Helenę na wystawny bal z okazji trzeciej rocznicy Twojej ucieczki z Piekła! Będziesz tu gościem honorowym! Czekamy z niecierpliwością!
P.s możecie wziąć ze sobą po jednej osobie towarzyszącej.
/xoxo lovki foreverki Lucyfer

-Oni sobie chyba jaja robią- mruknęła Helena.- Zapraszają cię do Piekła?

-Ciebie też- odparła Blondit.- Ale to super zabawa! Imprezy w Piekle są zajebiste, nie to co te sztywne biby na Ziemi! Kogo zabierasz?

-Pewnie Raya- mruknęła Helena.- A ty?

-No oczywiście, że Gerarda. Gee!- zawołała. Czerwonowłosy wpadł do pomieszczenia z czymś przyczepionym do nogi.

-Frank, puść mnie!- zawył.

-Nie! -krzyknął desperacko Frankie. -nie puszczę cię, nigdzie sam stąd nie pójdziesz! Zostaniesz tu, pukniemy się, potem uśniesz!*

-Bardzo chętnie!- ucieszył się Gerard, jednak Blondit wydarła japę na całą willę:

-Pierdol się! Idź zjeść jakiegoś kabanosa!

-Kabanosa Gee?- zainteresował się Frank.

-Ja nie mam kabanosa, ja mam petardę!- zakrzyknął się Gerard.

-Petardę? Mogę ją podpalić?- Dżizas już szukał w kieszeniach zapalniczki, ale Helena przezornie odciągnęła go od czerwonowłosego.

-Frank, opanuj swoje dzikie rządze!

-Gerardzie, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia- zaczęła Blondit.- Pójdziesz ze mną na bal?

-Za tobą pójdę jak na bal! Nie obejrzę się, nikt mnie nie zatrzyma nie zatrzyma mnie! Niczego nie będzie mi żal**- śpiewał Gee z zapałem.

-Ja się załamię...- westchnęła Blondit.- Tylko masz być grzeczny!

-Gerard zawsze jest grzeczny, szczególnie w łóżku!- wtrącił Frankie.- Robi wszystko, o co go poproszę!

-Ma robić wszystko, o co JA go poproszę!- Blondit była już bardzo zdenerwowana.- Jest szlachta i są niewolnicy!

-Seksualni niewolnicy- dodał Dżizas.

-Okej, załatwione, Gee idzie. Raymondzie!- zawołała Helena. Ray ze swoim pięknym afro wszedł do pokoju.

-Co jest? Kogo trzeba ratować ze skutków jego debilizmu?- zapytał.

-Na Franka już chyba za późno- stwierdziła Blondit, patrząc, jak Dżizas znów podpełza do Gerarda i czule rozmawia z jego kolanem.

-Raymondzie, zapraszam cię na bal.- oznajmiła Helena.

-Ale ja nie umiem tańczyć...- westchnął afrowłosy.

-Kwestia przystosowania, mój kabanos kiedyś też nie umiał tańczyć, a teraz? Jak prawdziwa baletnica!- Frankie uśmiechnął się szeroko.

-Damy radę, porwie cię muzyka i się uda!- stwierdziła Helena.

-Dobra, czas się odstawić na maxa, Lucyfer to lubi!- zarządziła Blondit.

*
10 minut później wszyscy byli gotowi. Blondit miała na sobie kreację w kolorze który określiła jako 'czerwony jak świeży płód'. Gerard ubrał iście królewską, złotą szatę (tak naprawdę było to prześcieradło, ale grunt, że dobrze leżało). Helka solidarnie do Raya przywdziała biały garnitur i jaskrawozielony krawat. Wszyscy razem prezentowali się olśniewająco.

Skok przez bramę do Piekła był dużo łatwiejszy, niż za pierwszym razem. Wylądowali bezpośrednio na balu.

Wystawna sala, w której zgromawdziły się wszystkie demony Piekieł, była przystrojona na czarno. Istoty tańczyły, ale gdy zobaczyły czwórkę przybyłych, natychmiast ustały.

-Kogo my tu mamy, Blondit!- ucieszył się Lucyfer.- Zdecydowałaś się nas odwiedzić! A co to za piękni młodzieńcy?

-To Gerard, mój piesek i podwładny, a tam jest Helena i jej Ray- Blondit wskazywała po kolei na swoich towarzyszy. -Witam serdecznie, hellelujah.

-Niech rozpocznie się prawdziwa zabawa!- zawołał Lucyfer. Odpowiedziały mu ucieszone głosy.

-Heleno, czy zrobisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?- zapytał Ray, kłaniając się nisko (romantyk).

-Oczywiście- odparła Helena. Wykonali pierwszy krok taneczny, Ray zaplątał się o własne nogi i wywalił się na ziemię. Helka wylądowała na nim, nadziewając się na coś. Blondit, obserwująca całą sytuację, wepchnęła ich pod jakiś stół, żeby tak nie przy ludziach. Po chwili cały stół trząsł się mocno.

-Cholera jasna- jęknął Gerard.- To nie był dobry pomysł z tym balem.

-Dalej, tańcz, nie gadaj!- Blondit złapała Gee za ręce i chciała zawlec na parkiet, ale ktoś zagrodził im drogę.

-Azazel! Co ty tu robisz?!- krzyknęła dziewczyna.

-Zamierzałem podrywać Lucyfera, ale to chyba nie wyjdzie- powiedział z uśmiechem. -Przepięknie wyglądasz. Oh!- zauważył Gerarda.- Czy to nie ten, którego trzymałem u siebie ostatnio?

Gerard zacisnął pięści i chciał kopnąć Azazela w jaja, ale Blondit go powstrzymała.

-Stop! Idziemy, Gee!- pociągnęła go za rękę, ale Azazel nie pozwolił im odejść. Spojrzał z góry na czerwonowłosego.

-Wyzywam cię na pojedynek o Blondit!- zarządził. Gee zbladł.- Kto wygra, ten ma ją dla siebie. Kto przegra, ten sprząta łóżko po seksie wygranego!

---
*to było w kontekście "Łydki" Happysadu
** to wcale nie jest z piosenki Krzysztofa Krawczyka, wcaaale

Gender Gays /Danger Days/- MCROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz