Episode V

211 24 2
                                    

Oddalaliśmy się coraz bardziej. Na szczęście udało nam się odlecieć bez większych przeszkód. Nagle poczułam ból głowy podobny do poprzedniego, jednak nie taki mocny, trochę łagodniejszy.

- Proszę, pomóżcie... Błagam...

Chwila... To przecież Luke!

- Musimy zawracać! - krzyknęłam jednocześnie z Leią.

Obie spojrzałyśmy na siebie zdziwione.

- Luke? - zapytała. Skinęłam tylko głową.

- Ale dlaczego? Nie możemy tak ryzykować... - Lando chciał się sprzeciwić.

- Wiemy gdzie jest Luke, musimy mu pomóc. - powiedziałam.

Ciekawe dlaczego ja i Leia usłyszałyśmy jego głos... Dziwne...

Zawróciliśmy. Dolatywaliśmy już z powrotem, gdy zobaczyliśmy jakąś sylwetkę majaczącą w oddali.

- To on! - krzyknęła Leia.

Podlecieliśmy bliżej. Przejęłam ster, a Lando poszedł pomóc Luke'owi. Już po kilku chwilach słyszałam trzaśnięcie włazu i stukot kroków. Leia zerwała się z miejsca i poszła się przywitać, ja nie spuszczałam wzroku z panelu sterowania i drogi. Słyszałam ciche głosy, a potem zaległa cisza. Lando wrócił do kokpitu.

- Hej Susan, jak chcesz to idź się przywitać z Lukiem, ja usiądę za sterami.

- Nie trzeba, mogę pilotować...

- Jak chcesz... - zdziwił się.

Minęło trochę czasu. Byłam już trochę zmęczona, poza tym martwiłam się stanem Luke'a...

Zajrzę do niego.

- Lando! Mógłbyś...?

- Pewnie! - odkrzyknął i zajął moje miejsce.

Ja udałam się do pokoju, w którym byli Luke i Leia.

- Um... Cześć Luke. Jak się czujesz? - spojrzałam na niego lekko zakłopotana.

- No, no, kto zaszczycił nas swoją obecnością. - powiedziała z przekąsem Leia.

Spojrzałam na nią zdziwiona.

- Ale o co Ci chodzi?

- Minęły jakieś dwie godziny, a ty nawet nie przejęłaś się stanem zdrowia swojego chłopaka!

Zawstydziły mnie jej słowa. Rzeczywiście, nawet nie przywitałam się z nim. Rumieniec od razu pojawił się na moich policzkach.

- Och Leia, daj spokój, ktoś musiał przecież pilotować. - Luke uśmiechnął się do mnie.

Księżniczka po chwili opuściła pomieszczenie, a ja podeszłam i usiadłam na brzegu łóżka Luke'a.

- Tak swoją drogą... Co się stało? - spojrzałam wymownie na jego blizny.

- A to długa historia...

- Opowiesz mi ją? - uśmiechnęłam się.

Luke opowiedział mi całą historię, a ja z każdym słowem byłam w coraz większym szoku.

- Och Luke... - przytuliłam go i położyłam się obok niego, a on zaczął gładzić mnie po włosach.

- Tęskniłem za Tobą... - wyszeptał mi do ucha, a ja zadrżałam na dźwięk jego głosu.

- Ja za Tobą też...

- Musimy porozmawiać... - zaczął niepewnie.

- Hm?

- No bo... Jeżeli podoba Ci się Han, to nie będę Wam przeszkadzać. Tylko powiedz. - smutek był wszędzie, w jego oczach, tonie...

Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Ale Han mi się nie podoba. To tylko przyjaciel.

- Nie musisz kłamać Susan, widziałem jak na siebie patrzycie. - westchnął.

- Patrzę na niego jak na przyjaciela... Nie całuję się z nim przynajmniej. - na wspomnienie pocałunku Luke'a i Lei znowu zrobiło mi się smutno.

- Możemy do tego nie wracać? To Leia mnie pocałowała, a nie ja ją, więc nie masz o co być zazdrosna!

- Nie mam o co być zazdrosna?! Później wcale nie siedziałeś z rozmarzonym uśmiechem na twarzy... Ja i Han tylko udawaliśmy, byliśmy ciekawi jak zareagujecie.

- Ale...

- Nie przerywaj mi! Leia jest dziewczyną godną Ciebie Luke, ona ma wszystko, urodę, intelekt, jest na wysokim politycznym stanowisku... - głos zaczął mi się łamać. - A ja? Kim ja jestem? Nikim. Więc jeśli chcesz ze mną zerwać dla niej, to zrób to teraz. Nie chcę robić sobie zbędnych nadziei...

Jego milczenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że chce ze mną zerwać, tylko nie wie jak. W tym momencie całkiem się rozkleiłam. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Szybko wstałam z jego łóżka. Podbiegłam do wyjścia, minęłam się z Leią i ocierając łzy poszłam do kokpitu. Usłyszałam tylko głos księżniczki. Jej "Co się stało?" jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi.

Co ją to obchodzi? Nie musi się do wszystkiego mieszać!

- Lando? Dasz mi stery?

- Hm, no nie ma sprawy...

Po chwili wyszedł a ja zostałam w kokpicie tylko z Wookiem. Pilotowanie jest dla mnie najlepszym ukojeniem nerwów. Po jakimś czasie dołączyła do mnie Leia, która chyba chciała porozmawiać, jednak nie odważyła się odezwać widząc moją nieobecną i niechętną minę. Dolecieliśmy do celu.

- Lando?

- Tak?

- Poczekaj na mnie chwilę, wysiądę tylko z nimi i za kilka minut wracam.

Odpowiedział mi tylko skinieniem głowy.

Wysiadłam z Sokoła razem z Leią i Lukiem, którym od razu zajęły się droidy medyczne. Chciałam tylko sprawdzić czy jest tam bezpiecznie. Wiem, że poradziliby sobie, ale chciałam się tylko upewnić... Weszłyśmy za droidami do sali, na której mieli zrobić sztuczne ramię dla Luke'a. Wszystko wydaje się być bezpiecznie, nie ma tu raczej nikogo z Imperialnych...

- To ja już chyba będę się zbierać... - powiedziałam częściowo do nich a częściowo do siebie.

- Teraz? Nie zostaniesz z nami? - zapytał Luke z, o dziwo, zawiedzioną miną.

- Nie. Lecę razem z Lando i Chewiem pomóc Hanowi. Jak z Tobą będzie już wszystko w porządku to odezwijcie się. Nawiążemy jakoś kontakt i spotkamy się tam. Zamierzamy razem z Lando (nie wiem jak to się odmienia przepraszam :c) być strażą u Jabby, może wtedy uda nam się jakoś wyciągnąć stamtąd Hana... - popatrzyłam na Leię, która miała minę pełną nadziei.

- Mam nadzieję, że się uda... - powiedziała księżniczka cicho, jakby sama do siebie, a za chwilę dodała głośniej - To do zobaczenia.

- Tak, do zobaczenia...

Odwróciłam się z zamiarem wyjścia gdy usłyszałam głos Luke'a.

- Susan?

- Tak?

- Niech Moc będzie z Tobą.

Uśmiechnęłam się. Z tym uśmiechem na ustach powędrowałam do Sokoła Millenium i odlecieliśmy w kierunku Tatooine.

A Star War To HeavenWhere stories live. Discover now