3

99 11 3
                                    

Po pierwsze: przepraszam.

Po drugie: przepraszam, przepraszam, przepraszam! :)

I po trzecie...
Dziękuję ogromnie wszystkim za cierpliwość. Sądzę, że musiałam trochę odpocząć od pisania, zwłaszcza, że zabierałam się za kolejne opowiadania, nie ukończywszy wcześniej tych pierwszych. Nie lubię tak robić, ale nic nie poradzę na nieoczekiwaną inspirację ;)

A teraz...zapraszam wszystkich na rozdział trzeci... i jeszcze raz dziękuję za cierpliwość. Mam nadzieję, że będzie i było warto xx

W międzyczasie, czekając na kolejne rozdziały zapraszam na inne 'wypociny' na moim koncie. Może coś Wam się spodoba! xx 


Powietrze było nienaturalnie przyjemne. To takie uczucie jak wtedy gdy po gorącym, długim prysznicu wychodzisz na zimną posadzkę. Jesteś owinięta ręcznikiem. Niebieskim, bo to Twój ulubiony kolor. Para rozchodzi się po całym pomieszczeniu, osadzając się na kafelkach i lustrach, a Ty nie wiesz czy jest Ci dobrze bo zimno, które powoduje gęsią skórkę jest kojące, czy bardziej żałujesz, że nie możesz poświęcić jeszcze kilku minut na wyśpiewaniu swojej miłości do buteleczki szamponu dla dzieci. Dla dzieci ponieważ tylko on sprawia, że Twoje włosy są tak samo miękkie jak wtedy gdy miałaś pięć lat. Pięć lat i zero problemów.

Trawa była bardziej zielona niż zazwyczaj, a niebo wydawało się być sztucznie błękitne. O tym, że to był tylko sen zasugerowało jej to, że drobne, puszyste chmurki nie poruszały się. Stały w miejscu jakby zostały przez kogoś przypięte, a ona mogła ich bez problemu dotknąć i spróbować jakby skubała białą watę z patyczka.

Było jasno i ciepło. Dokładnie tak samo jak wtedy gdy namawiała swoją przyjaciółkę na wagary tłumacząc jej, że rozmowę o poetach wyklętych możecie przeprowadzić same w parku. Po co tracić czas na szkołę, była przecież wiosna do diaska! Kupowałyście imbirowe piwo, kładłyście się na trawie i śmiałyście się z największych głupot, nie myśląc o konsekwencjach swoich przedsięwzięć.

W oddali słyszała znajomą muzykę, która nakazywała jej poruszać się. Kołysała się więc delikatnie, okręcając w miejscu od czasu do czasu, pozwalając na to by wiatr rozwiewał jej kremową sukienkę odsłaniającą kolana. Zamknęła oczy by móc wczuć się w słowa, które słyszała. Tylko i wyłącznie w ten sposób potrafiła zrozumieć wszystko to co autor piosenki miał na myśli, a czasami poczuć coś co dla zwykłego śmiertelnika było nie słyszane. W końcu była niezwykła.

'Tu jesteś' usłyszała głos, który rozpoznałaby zawsze i wszędzie. Nawet za pięćdziesiąt lat, gdy pomarszczona będzie siedziała w bujanym fotelu i bawiła wnuki 'szukałem Cię już wszędzie' brzmiało echo w jej głowie. otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Shannona, który wyciągnął w jej stronę swoje dłonie. Wyglądał tak młodo. Wyglądał jakby był szczęśliwy. Złapała jego ręce, splatając ich palce w nierozerwalny węzeł i przysunęła się do niego, wpatrując się w jego wypoczęte oczy.

'Szukałeś mnie?' zapytała z nadzieją w głosie.

'Szukałem Cię' jego głos ponownie poniósł się echem, nie synchronizując się z jego ustami, które miały niewielkie opóźnienie. Poruszyła szybko głową gdyż wydawało jej się, że tylko się przesłyszała 'zatańcz ze mną' poprosił wolno i nie czekając na odpowiedź zaczął nią kręcić. Tak szybko, że niebo zaczęło zlewać się z ziemią w całość, a ona czuła jak traci równowagę i kontrolę nad swoim ciałem.

'Stop! Wystarczy' prosiła by się zatrzymał 'Shannon proszę!' jęknęła i zatrzymała się odwrócona do niego plecami.

Coś było nie tak. Trawa zaczęła znikać, a pod jej bosymi stopami pojawiła się teraz czarna ziemia. Jasna sukienka zaczęła pokrywać się pyłem, a jakaś nieznana siła zaczęła wypalać w niej dziury. Drzewa, na których siedziały ptaki towarzysząc jej swoim śpiewem, stały teraz puste i urosły na dwa metry, łącząc ze sobą swoje gałęzie, tworząc mur nie do zdarcia. Niebo zrobiło się czerwone, alarmujące, że za chwilę wydarzy się coś niedobrego.

Try and stop meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz