Pomyłka?

- Halo? - powtórzyłem.

Miałem się rozłączyć, kiedy ktoś zasapany odezwał się po drugiej stronie.

- Halo?

- Emm... - wydukałem. - Kto mówi?

Zapowiada się ambitna rozmowa...

- Michaelis. - Dotarł do mnie jeszcze jakiś głuchy dźwięk, niby uderzenie. - Z kim mam przyjemność?

Mózg się wyłączył, a język odmówił posłuszeństwa.

- Ciel - wydukałem, przełykając głośno ślinę. - Phantomhive.

Przez dłuższą chwilę nie było reakcji.

- Przepraszam, to pomyłka.

Gdzieś w tle odezwało się najpierw "nieprawda!" zastąpione po chwili "ałaaaaa!".

- Wybacz, że cię niepokoję o tej porze, to się więcej nie powtórzy. Dobranoc.

Rozłączył się, zanim zdążyłem odpowiedzieć cokolwiek.

-------------------------------------------------

- Rafael, idioto! Wydoroślej!

Właśnie tak kończyło się wychodzenie na papierosa z lekko wstawionym Rafaelem. A to dopiero początek, potem robi się jeszcze ciekawiej...

- Mówisz tak, jakbyś się nie przyzwyczaił.

- Mówisz tak, bo specjalnie zostawiłeś telefon w domu!

- Już raz mi ukradli, wolałem nie ryzykować.

Uszło ze mnie napięcie, które zastąpił stres. Phantomhive nie należał do osób nadto towarzyskich, tym bardziej nie do plotkarzy, więc mogę żywić nadzieję, że przemilczy tą sytuację.

Odpaliłem drugiego papierosa, opierając się o ścianę budynku.

- Złotko, czy ty masz napisane na czole, że jesteś gejem, bo ja tego nie łapię?

- A czy ty masz na czole napisane, że jesteś rudy? - Białogłowy wtrącił swoje trzy grosze.

- Przecież widać, że jestem rudy. Poza tym nie jestem rudy! To kasztanowy.

- Nazywaj to, jak chcesz. W każdym razie to działa dokładnie tak samo.

Arcadius otaksował mnie uważnie od góry do dołu. Zmrużył oczy.

- Czy ja wiem... Raczej wygląda jakby dość długo z kija nie spuszczał.

- Też was lubię.

Westchnąłem, kiedy zobaczyłem jak Rafael przymierza się do zrobienia gwiazdy, czy może raczej wyrżnięcia orła.

- Kończymy?

----------------------------------

Zaniosłem ciastka i mleko do pokoju. Nawet nie wiedziałem, co myśleć o tym co się zdarzyło przed chwilą. No bo...przed chwilą zadzwonił do mnie mój nauczyciel... Znaczy nie do mnie, do mojej ciotki, ale odebrałem ja. Tylko co się tam stało do cholery?

Wróciłem do kuchni. Spojrzałem na telefon podejrzliwie. Numer nadal królował na szczycie zarejestrowanych połączeń. Emm...

Kusiło mnie. Nie powiem, kusiło jak cholera!

Ale przecież posiadanie numeru swojego katechety samo w sobie nie jest niczym złym...!

Jak ostatni oszołom połączony z zakochaną nastolatką przepisałem numer do swojego telefonu, tytułując go po prostu "Sebastian". Podekscytowany wróciłem do wylegiwania się na łóżku.

Czy ja jestem jakiś dziwny? Czy ja jestem po prostu oryginalny? Teraz, gdy wgapiam się w ten numer, to już w ogóle nie wiem...

Przewróciłem się na plecy. To chyba była najwygodniejsza pozycja do myślenia o własnej egzystencji według mnie. Więc...

Jeśli do niego napiszę, czy coś się stanie? Może mnie spławić, co najprędzej zrobi, ale poza tym? Co mi szkodzi, go zaczepić, skoro już przypadkiem dostałem w łapki jego numer? Poza tym, że pisanie do kogokolwiek prawie nieznajomego jest okropnie zawstydzające? Ale zawsze prościej napisać, niż odezwać się normalnie...

Potrząsnąłem sobą zdenerwowany.

Ogarnij się, niezdecydowana buło!

Przekręciłem się znów na brzuch. Złapałem za ciastko i szklankę, które przed momentem postawiłem na biurko. Pochłonąłem jedno, potem drugie. Następnie skarciłem się, że zjadłem ciastko bez namaszczenia.

Zrobię to! Ciasteczko dodało mi sił.

Chociaż... Sebastiana - znaczy profesora Sebastiana - nie ma chyba w domu, więc może lepiej się nie wychylać. Ale jak nie dziś to kiedy? W końcu miałem jakiś marny pretekst, nie odpowiedziałem mu "dobranoc".

Wziąłem do ręki swoją komórkę, która pełniła raczej funkcję odtwarzacza muzyki. Otworzyłem dość rzadko używany edytor wiadomości. Wahałem się. No bo w końcu robiąc to się narażam...

Nie zastanawiając się dłużej, wklepałem tekst. Przygryzłem sobie ciastko. Bojąc się ze zrezygnuję, po prostu wysłałem.

...

Że niby co ja zrobiłem?!

--------------------------------------------------------

Przeciągnąłem się na materacu. Po krótkiej drzemce, którą się uraczyłem, nie byłem już w stanie zasnąć, a nie mogłem się zająć niczym sensownym. Nie byłem u siebie i nie chciałem budzić znajomych, którzy przejawiali większą chęć do alkoholu niż ja.

Wyciągnąłem rękę w kierunku swoich złożonych ubrań. Arcadius stwierdził, że jestem dziwny, bo nie chcę przy nich zdejmować rękawiczek choć na chwilę. Już i tak cud, że pozbyłem się przyspawanych do mnie długich rękawów. Nieważne

Podparłem się na łokciu i wydobyłem z kieszeni komórkę. Chciałem sprawdzić godzinę. Pewnie coś około trzeciej nad ranem.

Trzecia dwadzieścia dwie, czyli dużo się nie pomyliłem.

Poza godziną uwagę przykuł sms od niezapisanego numeru. Nie miałem dobrej pamięci do liczb, ale chyba skojarzyłbym numery z którymi miałem wcześniej styczność.

Ziewnąłem niedyskretnie, przeciągając się ponownie.

Przeczytałem wiadomość, która wyświetliła się na ekranie. Jej treść zbiła mnie lekko z tropu.

Nie dałem nikomu swojego numeru, prawda? Miałem nadzieję, że Rafael też tego nie zrobił, ale kto go tam wie...

Teraz i tak nie było sensu odpisywać.

Nauczyciel | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz