- Mamo, tak trudno było wziąć klu...

Nawet nie dokończyłem, bo zamarłem, widząc, że to nie była mama. Przynajmniej nie moja. W drzwiach stała Liz wraz z Luke'm. Myślałem, że zaraz zapadnę się pod ziemię. Próbowałem udawać, że nie widzę przeszywającego wzroku Luke'a, bo mojej nagiej klatce piersiowej.

- Cześć Michael - powiedziała kobieta, uśmiechając się do mnie. Nie byłem w stanie nic z siebie wydusić. - Jest twoja mama?

- Po...powi...powinna za...zaraz być - wydukałem, przełykając głośno ślinę. - We...wejdźcie.

Otworzyłem szerzej drzwi, a moje kule opadły na ziemie. Luke podał mi je, śmiejąc się pod nosem. Gdyby nie obecność jego mamy, oberwałby nimi prosto w krocze.

- Podać coś do picia? - spytałem, chcąc być choć trochę uprzejmy. Ponownie założyłem na siebie przepoconą koszulkę.

- Michael nie rób sobie problemu - powiedziała Liz, siadając przy stole w kuchni.

Liz od czasu do czasu przychodziła do mojej mamy. Pracowały przecież w tej samej firmie. Ale do cholery jasnej, co robi z nią Luke? Nigdy wcześniej go tutaj nie było, bo jak to twierdziła jego mama - uczy się. Prędzej uwierzę w świętego Mikołaja, a nie w to, że ten idiota dotknąłby książkę. Jednego czego się uczy to może nowych sposobów, by poderwać dziewczynę na jedną noc.

- Wodę - powiedział Luke, szczerząc się głupkowato.

Wyciągnąłem z szafki szklanki i mógłbym przysiąc, że czułem na sobie wzrok tego pajaca. Położyłem na stole naczynia i niezręcznie zająłem miejsce przy stole, starając się zachowywać normalnie. To w jaki sposób Luke mi się przyglądał onieśmielało mnie.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to, że zabrałam ze sobą Luke'a - zaczęła kobieta. Ależ skąd pani Hemmings.

- Nie ma problemu - odpowiedziałem, chcąc brzmieć jak najnormalniej.

Usłyszałem, jak drzwi od mieszkania się otwierają, a już po chwili w kuchni stała moja mama. Poderwałem się natychmiast z miejsca i powiedziałem ciche 'idę na górę, jestem zmęczony'.

Położyłem się na swoim łóżku, standardowo rzucając kule na dywan. Natychmiast przybiegła do mnie Molly, która akurat w tak upalny dzień była czystym przekleństwem.

- Jesteś gorąca - mruknąłem cicho, patrząc na nią.

- Kto jest gorący? - usłyszałem głos za sobą, niechętnie się odwróciłem.

- Na pewno nie ty - odpowiedziałem, drapiąc Molly za uszkiem. - Co ty tu robisz?

- No wiesz, powiedziałeś, że zrobisz za mnie zadania - powiedział siadając na krawędzi łóżka. Nie odpowiedziałem. - Zróbmy to tak. Ty zrobisz coś dla mnie, a ja zrobię coś dla ciebie.

- Co zrobisz dla mnie? - zmarszczyłem brwi, wciąż nie spuszczając wzroku z kotki.

- Tego się jeszcze dowiesz - nie odpowiedziałem. - No już Mikey.

Po tym gdy usłyszałem, jak mnie nazwał, podniosłem na niego wzrok. Luke przysiadł bliżej mnie i Molly. Chyba chciał ją pogłaskać, ale ona nastroszyła futerko i wtuliła się we mnie, na co zachichotałem. Podobno zwierzęta znają się na ludziach.

- Daj te zadania - wymamrotałem pod nosem i podniosłem się do pozycji siedzącej. Molly wciąż leżała na moich kolanach i najwyraźniej nie chciała się ruszyć. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywała.

Luke wstał i sięgnął do tylnej kieszeni, z której wyciągnął prezerwatywę i pogniecioną kartkę. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.

- Tu masz zadania z matmy - powiedział podając mi kartkę.

- Podasz mi długopis i brudnopis z biurka? - spytałem. - Bo ze złamaną nogą i kotką na kolanach dość trudno się chodzi.

Luke zaśmiał się i podszedł do biurka. Podał mi to, o co prosiłem, kładąc także prezerwatywę, którą przed chwilą wyciągnął.

- Nie będzie mi potrzebna - powiedziałem, rzucając ją w jego kierunku. Blondyn wzruszył tylko ramionami, z powrotem wkładając ją do kieszeni.

- Wolisz bez gumek? - spytał, a ja nie odpowiedziałem. Próbowałem skupić się na treści zadania, ale było to cholernie trudne z Hemmingsem obok. - Odpowiesz mi?

- Jeśli chcesz jeszcze dziś te zadania, radzę Ci się zamknąć - mruknąłem.

Po około godzinie zostało mi już tylko jedno zadanie. Przeciągnąłem się. Moje ciało zdrętwiało od siedzenia w jednej pozycji przez dłuższy czas. Starałem się ignorować wzrok Hemmingsa, który przez ten czas nie robił nic bardziej pożytecznego niż to, że mi się przyglądał.

- Gapisz się - mruknąłem, patrząc na niego przelotnie.

- Jesteś uroczy, gdy skupiasz się na zadaniach.

Wytrzeszczyłem na niego oczy, czując jak moje policzki nabierają czerwonego koloru.

- C-co powiedziałeś? - wydukałem.

- Że jesteś uroczy, gdy skupiasz się na zadaniach - odpowiedział, wzruszając ramionami. Wstał z mojego łóżka. - Kończ już te zadania, bo wybieramy się na imprezę.

- J...jak to wybieramy? Ale że my?

- Nie mówiłem do twojego kota.

- To kotka debilu.

- Nieważne. Jeśli chcesz wkręcić się w moje towarzystwo. Pierwsze co musisz zacząć to iść ze mną na imprezę.

***
Średnio podoba mi się ten rozdział...

Miło byłoby, gdybyście napisali coś z hasztagiem: #WBMKff
skymichael

» wanna be my kitty? | muke ✔️Where stories live. Discover now