Rozdział 4

1K 60 17
                                    

21 grudnia 2015

Odzyskałam świadomość koło 9 rano. Wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się dwa razy i podeszłam do okna, aby odsłonić rolety.
"Spadł śnieg, w końcu" - pomyślałam.
Odeszłam od szyby i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Na moment znieruchomiałam. Coś tu nie grało. Wróciłam do okna i wyjrzałam jeszcze raz. Na horyzoncie rozpościerała się przepiękna panorama kolorowych domków ustawionych równo przy brzegu rzeki. Ich odbicia na tafli wody były niezwykle wyraźne. Znałam to miejsce. Widziałam je na zdjęciach i w telewizji. Trondheim. Jak ja się tu znalazłam?
Nie zdążyłam dłużej się nad tym zastanowić, bo gdy nagle podniosłam głowę do góry, otaczał mnie rynek miasteczka. Na dworzu była minusowa temperatura, moje spierzchnięte od zimna usta wypuszczały obłoki pary. Nie wiedziałam gdzie idę, moje nogi prowadziły się same. Nim się obejrzałam stałam u podnóża Granåsen z kubkiem ciepłej herbaty w ręku. Skocznie były pokryte równą warstwą ubitego śniegu i robiły niezłe wrażenie. Nagle ktoś stuknął mnie delikatnie w lewe ramię. Odbróciłam się na pięcie i myślałam, że zaraz dostanę jakiegoś ataku. Przede mną stał wysoki, niebiesko-szarooki blondyn. Jego usta przemawiały do mnie, ale byłam zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek zrozumieć. Wpatrywałam się w każdy szczegół jego twarzy. Widziałam, jak trzepoczą mu rzęsy, rozszerzają źrenice. Przejechał ręką po swojej bujnej czuprynie, a pojedyncze włosy opadły lekko na jego czoło. Oblizał wargi.
- To chcesz tę pomadkę? - usłyszałam.
- Eee... Co? - nie wiedziałam co się właśnie stało.
- Eh, jak zawsze - zaśmiał się - Poczekaj.
Wyjął z kieszeni balsam, złapał mnie lekko swoimi chłodnymi palcami za podbródek i posmarował moje suche usta.
- Powinno pomóc - powiedział.
Jego głos był nieziemski. Miał w sobie coś magicznego, że za każdym razem, gdy coś mówił, chciałam żeby nie przestawał.
- Małomówna dziś jesteś.
Hm, trafne spostrzeżenie.
- Jesteś słodka, kiedy nic nie ogarniasz.
Boże, czy ten młody bóg mówi do mnie?
- Lecę już. Se deg i kveld, prinsesse*.
To był najdziwniejszy i najpiękniejszy ułamek sekundy mojego życia. Tak piękny, że...
Podwerwałam się nagle z twardego łóżka. Dookoła mnie było ciemno, nawet nie widziałam własnych rąk. Po omacku znalazłam telefon, który leżał pod poduszką. 4:26 rano. Mimo zaspania stanęłam na równe nogi, podbiegłam do okna i uniosłam roletę prawie ją urywając. Latarnie oświecały ciemny asfalt. To nie ten sam widok co chwilę temu. Gdzie śnieg, słońce, przepiękne domy i zapierające dech w piersiach skocznie? Gdzie ten chłopak?
"Świetnie, mózgu, znów mnie oszukałeś."
To tylko kolejny, fatalny wymysł mojej wyobraźni. Powinnam położyć się z powrotem.
Zamknęłam oczy z nadzieją, że pojawię się w tej magicznej krainie jeszcze raz. Niestety, nic z tego.



*Do zobaczenia wieczorem, księżniczko.

___________

Przepraszam, że ten rozdział do najdłuższych nie należy, ale jestem już zmęczona i jutro czeka mnie ciężki dzień, a chciałam coś jeszcze dzisiaj dodać.
Dobranoc

Life is a Journey || Daniel-André TandeDonde viven las historias. Descúbrelo ahora