Prolog

224 24 5
                                    

Rok 4325.

Obudziłam się rano, pół godziny przed śniadaniem. Ubrałam się, uczesałam włosy i założyłam szczękę. Nie jestem już najmłodsza, więc jest to dla mnie już normalna czynność, choć naprawdę długi czas miałam własne zęby, chwila - dlaczego opowiadam o swoich zębach?

Wyszłam z pokoju, zakluczyłam go i, podpierając się laską, szłam wolno w stronę windy. Zjechałam nią na dół, zmierzając w stronę stołówki, minęłam miłą recepcjonistkę - Emily, która dziś, zamiast zwykłego "dzień dobry", miała mi coś do przekazania.

- Pani Cheapman, mam dla pani świetną wiadomość!

- Tak, kochanie? Jaką?

- Przed obiadem przyjedzie pani nowa współlokatorka.

- Och, to wspaniale, dziękuję.

Właściwie to średnio podobał mi się ten pomysł. Naprawdę doceniałam ciszę i spokój, który panował w moim pokoju, ale właściwie jest to dom dla starszych osób, więc nie sądzę. bym miała się o co martwić.

Po zjedzeniu śniadania wróciłam do pokoju, położyłam się na łóżku i czytałam książkę. Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam, za to od razu zdałam sobie sprawę, kiedy się obudziłam. Była to głośna pobudka.

- Witam moją współlokatorkę! Emma wbija na kwadrat!

Przetarłam oczy, poprawiłam okulary na nosie i spojrzałam na nową znajomą.

Była ubrana w długie, czarne, materiałowe spodnie i cekinową koszulkę, ale nic nie przebiło wysokich, dwunastocentymetrowych szpilek. Uwagę przyciągały także jej czerwone włosy do ramion i duże, turkusowe kolczyki. Wyglądała zdecydowanie dość kontrowersyjnie, ale widać, że jest ode mnie jakieś 10 lat młodsza, może więcej.

- Witaj.

- Jak ci życie mija?

- Po staremu.

- Łał! No dosłownie!

- Słucham?

- Nic takiego, nie bierz sobie tego do serca. Jest piątek, wychodzimy gdzies wieczorem?

- Dokąd chciałabyś iść?

- Nie wiem, Fire bird, Golden Roses albo Bijoux?

- To kawiarnie?

- Żartujesz? Najlepsze kluby nocne w Europie!

- Ale one są w Anglii, tak?

- Skądże! Jedna jest w Hiszpanii, druga w Szwecji a trzecia we Włoszech.

- Komu chciałoby się tak daleko teleportować?

- Nam! Dziś wieczorem.

- No nie jestem pewna...

- No dalej. Skoro tak lubisz kawiarnie, to chodźmy teraz do jednej, pogadamy, poznamy się!

- To twój pierwszy dobry pomysł, odkąd tu weszłaś.

- Babunia ma charakterek! Chodźmy!

Poprawiłam włosy, zakluczyłyśmy pokój i poszłyśmy przekazać Emily, że wychodzimy i wrócimy za godzinę lub dwie.

- Którym teleportem chcesz iść? - zapytałam nową koleżankę, próbując być miła, choć kobieta działała mi na nerwy dość konkretnie.

- Różowym! Lubię różowy! - Trudno było mi nie zaśmiać się, słysząc tę dziecinną odpowiedź.

- Nie sądzę, by był to dobry pomysł, dawno nie był używany, może być zepsuty.

- Nie narzekaj! Chodź! - Szarpnęła mnie za nadgarstek, poczułam lekki ból, ale nie przejęłam się tym, zdecydowanie bardziej przeraziło mnie to, co się stało gdy przekroczyłyśmy próg teleportu.

Znalazłyśmy się w wielkim, różowym wirującym tunelu. Miałam wrażenie, że nadal śpię w swoim łóżku z książką i cała ta lokatorka mi się przyśniła, ale niestety nie. Zaczęło mi się kręcić w głowie, w tym całym tunelu było ponad trzydzieści stopni, i miałam wrażenie, że zaraz zemdleję, ale poprzedziło to mocne uderzenie o chodnik.

Upadłam na twarde podłoże, już chciałam zacząć krzyczeć z bólu ze względu na to, iż moje stawy są w słabej kondycji, ale o dziwo nic mnie nie bolało. Cóż, może minimalnie.

Rozejrzałam się w okół siebie. Nie znajdowałam się nawet w pobliżu kawiarni, przed którą powinnyśmy teraz być. Właśnie - my. Spojrzałam na współlokatorkę. Chciałam krzyczeć, bo nigdzie jej nie widziałam, ale powstrzymałam się, bo stałam przy jakiejś młodej kobiecie, przy której nie chciałam wyjść na kompletną idiotkę. Przyglądałam się dziewczynie. Była przerażona, ale to nie to przykuło mój wzrok. Jej strój był dokładnie taki sam jak mojej znajomej, ale na nieznajomej wyglądał dużo lepiej bo przecież była od niej młodsza o prawie trzydzieści lat.

- Skąd ma pani te ubrania?

- O to samo chciałam zapytać ciebie!

- Cóż, śmieszna sytuacja, no bo...- zaczęłam, przyglądając się mojemu strojowi, zaczynając od rękawów swetra. Chwila... Co się do cholery stało z moimi dłońmi? Są niepomarszczone, zadbane, po prostu piękne. Wpadłam w panikę.

- Bo?

- Ja nie wiem, nie wiem co się dzieje, szukam mojej współlokatorki.

- O, podobnie jak ja, widziałaś może Charlie? Cheepmen? Tak sądzę, że nazywa się Cheepmen.

- O kurwa.

- Co?

- Chyba ją znalazłaś.

***************************************

Fanfiction wraca i będzie publikowane od początku.


Betuje: dinirage

Manager from future. || Larry Stylinson StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz