~2~

1.4K 193 54
                                    

Hej;) dziękuję bardzo za wszystkie głosy - faktycznie motywują. Kolejny rozdział, mam nadzieję, że Was nie zanudzę...;) Jak widzicie błędy karygodne, proszę napiszcie. Majka.

Aly

Nigdy jeszcze nie biegłam z taką prędkością, jak w tej chwili. Odgłos wystrzałów, dał mi motywację aby przyspieszyć jeszcze bardziej i chociaż miałam wrażenie, że za chwilę się wywrócę  przez własne nogi, nie zwalniałam. Czułam ból w udach i ostre pieczenie w gardle, spowodowane szybkim oddechem, dodatkowo zaczynało mi się robić niedobrze, pomimo tego nie zatrzymywałam się i nie odwracałam. Chciałam jak najszybciej, znaleźć się w swoim domu, gdzie będę bezpieczna. Dlatego w  chwili gdy moim oczom ukazało się ogrodzenie domu, uśmiechnęłam się żałośnie do siebie.
„Jeszcze tylko kawałek"
Dopadłam do bramy i zaczęłam szarpać za klamkę. Zamknięte. Sięgnęłam do kieszeni i wydobyłam z niej klucze, następnie w zastraszająco szybkim tępię uwinęłam się z furtką i drzwiami wejściowymi, zatrzaskując je za sobą. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, brak porozrzucanych ciuchów i porządek na stoliku w salonie, świadczył o tym, że Jake jeszcze nie wrócił. To zdecydowanie dobrze. Usiadłam pod drzwiami na podłodze, powtarzając sobie w myślach, że się nie rozpłacze niestety, im bardziej starałam się do tego nie dopuścić, tym gorzej mi to wychodziło. Ciągle miałam przed oczami, obraz mężczyzny dobierającego się do mnie, jego ręce na mojej szyi, potem pistolet wycelowany w moją klatkę piersiową przez tego drugiego typa, jego oddech tuż przy mojej twarzy i strzały... Boże, ten blondyn zabił tego drugiego, z zimną krwią. Zatopiłam twarz w dłoniach, cicho szlochając.
„Jesteś idiotka Aly, a wystarczyło zawiadomić policję, co jeśli on cię znajdzie i wykończy, a razem z tobą Jake'a?"
- A jeśli mnie śledził? – powiedziałam do siebie. Zerwałam się na równe nogi i ostrożnie wyjrzałam przez okno wychodzące na ulicę. Nic. Zupełna pustka, dosyć typowe o tej porze.
„Ogarnij się Aly, wypuścił cię, żyjesz i jesteś w domu – bezpieczna." Kolejny raz sprawdziłam czy drzwi są zamknięte, po czym ruszyłam do kuchni po wodę. Ledwo odeszłam od drewnianej powłoki, a ktoś zaczął szarpać za klamkę. Wpadłam w panikę.
„On wrócił!"
Serce zaczęło mi bić jak szalone, po raz kolejny nie byłam w stanie odezwać się ani poruszyć.
- Aly! Na Boga otwórz, zapomniałem kluczy! – dopiero po chwili dotarło do mnie, że to Jake, próbuje dostać się do środka. Wzięłam kilka głębszych oddechów, starając się uspokoić i podeszłam do drzwi, następnie trzęsącymi się dłońmi od kluczyłam je. Cofnęłam się w głąb pomieszczenia, czekając aż brat wejdzie do środka.
- Dłużej się nie dało? – zapytał z uśmiechem, zostawiając całusa na moim policzku. – Wolałem cię chyba z pięć razy.
- Przepr... Ja... Ja nie słyszałam. – odparłam jąkając się. – Zamknij drzwi, proszę.
- Wszystko okej? Blada jesteś. Tysiące razy powtarzałem, żebyś tyle nie siedziała, powinnaś się wyspać. - zawyrokował, kręcąc głową.
- Chyba dziś, wyjątkowo masz racje. - rzuciłam mu zmęczone spojrzenie. – Idę do siebie, dobranoc braciszku. – powiedziałam, chcąc jak najszybciej ukryć się w swoim pokoju i uniknąć pytań ze strony Jake'a. Gdyby zaczął drążyć, na pewno bym się rozkleiła. Wspinając się po schodach, myślałam o tym co się stało, bałam się. Gdy tylko zamknęłam oczy, widziałam twarz blondyna,  jego oczy, ciągle czułam jego dotyk. przerażał mnie o wiele bardziej, niż ten pierwszy mężczyzna, podświadomie zdawałam sobie sprawę czemu tak jest, otóż ten facet był martwy. A blondyn? Możliwe, że planuję teraz jak mnie wykończyć.
„Szkoda takiej ładnej buzi" – wzdrygnęłam się przypominając sobie jego słowa.
„Masz ostatnią szanse" – mimowolnie dotknęłam swoich warg, po czym szybko potrzasnęłam głową. Otworzyłam drzwi pokoju i od razu skierowałem się do łazienki. Gorąca kąpiel dobrze mi zrobi. – pomyślałam. Po parunastu minutach, „moczenia" w wannie, wyszłam gotowa do spania. Pytanie tylko, jak mam zasnąć? Pomyślałam o Sam, może powinnam zadzwonić do niej i jej wszystko opowiedzieć? Nie... W końcu komuś by wygadała. A lepiej, żeby nikt o tym się nie dowiedział. Złapałam książkę, która zaczęłam wczoraj czytać, ze złudną nadzieją, że cokolwiek z niej ogarnę i usiadłam na parapecie. Odruchowo wyjrzałam przez okno i zamarłam.
- To nie dzieje się naprawdę. – powiedziałam, widząc zakapturzona postać, patrzącą wprost w moje okno.

Luke

- Stary, gdzieś ty był?! Szlajasz się po tym cmentarzu nocą, jak jakiś pieprzony duch, całkowicie ci odwaliło. – krzyknął Calum, wychodząc mi na przeciw. Nic nie odpowiedziałem, ściągnąłem kask z głowy, ukazując poobijaną twarz.
- O kurwa! Co ci się do cholery stało? Wyglądasz jak kupa gówna.
- Co ty nie powiesz! - warknąłem, mijając zaskoczonego moim wyglądem Azjatę i skierowałem się do budynku, w którym mieszkałem razem z nim. Dom do luksusowych nie należał, ale nam spokojnie wystarczał, do tego był duży i przede wszystkim umiejscowiony na uboczu, a my nie chcieliśmy rzucać się w oczy... Na razie.
- To może łaskawie oświeć mnie co się stało!
- Scott mi się stał. – oznajmiłem kumplowi, otwierając z impetem drzwi. Pozostali „domownicy", zareagowali na mój widok, podobnie jak Calum.
- Ja pierdziele, potknąłeś się o nagrobek czy już nawet umarlaków potrafisz wykurzyć?
- Zamknij się. Miałem przyjemność spotkać tego skurczybyka Scotta, nie myślałem, że tak szybko rozejdzie się wieść, o naszym powrocie.
Po moich słowach wszyscy momentalnie spoważnieli. Nic dziwnego, przez tego typa i jego poczynania musiałem uciekać z kraju. Wszyscy musieliśmy.
– Zaskoczył mnie, gdy wracałem, zaczął wymachiwać swoją pukawką na lewo i prawo, miałem sporo szczęścia, gdyby nie...- urwałem, zastanawiając się czy powinienem mówić o dziewczynie. A przynajmniej czy powiedzieć im wszystko.
- Gdyby nie co? – zapytał Calum, pytająco unosząc brwi.
- Była tam jakaś laska. – odpowiedziałem, wzdychając. Musiałem powiedzieć. Przez chwilę słabości, naraziłem nas wszystkich. Jeśli ta Mała zacznie klapać, co ja spotkało, jeśli padnie moje nazwisko, mamy przejebane. Powinienem ją sprzątnąć.
- Laska?
- Taa, nie wiem co tam robiła, ale, gdy ten pojeb głosił swój monolog, cytuję „Hemmings szczury na ciebie czekają" czy coś w tym stylu, przeszkodziła mu... Chyba świadomie i udało mi się to wykorzystać.
- Czyli Scotta mamy ze łba? – zapytał Michael, uśmiechając się durnowato. – Sprzątnąłeś go?
- Wracając tu mieliśmy konkretny cel, pamiętasz jeszcze? On jest nam potrzebny żywy, a nie sztywny, ale na razie nie będzie nam przeszkadzał, przynajmniej przez parę tygodni.
- Ano tak. – odpowiedział błyskotliwie Michael. Słowo daje, czasem zastanawiam się, jak funkcjonuje jego mózg.
- A dziewczyna? Nią też się zająłeś? – wtrącił dotąd milczący Ashton. – Bo się nią zająłeś, prawda?
- Nie.
- Ty sobie kurwa, chyba jaja robisz? Przed chwilą powiedziałeś, że mówił do ciebie używając twojego nazwiska! Wystarczy jedna wzmianka o tobie, a gliny w całym mieście zaczną nawet kible obstawiać! A ty pozwalasz zwiać jakieś lasce, jeszcze pewnie dziwce, która jak tylko zgarną ją gliny, wsypie cię za odpuszczenie odsiadki.
- Nie jestem pewien czy to była prostytutka. Nie wyglądała... Jej strój nie wyglądał, na tyle na ile zdążyłem zauważyć. – skłamałem. Pytanie po co? Sam bałem się, że rozniesie to info po całym mieście.
- Może to była dziwka w cywilu! Wiecie po pracy bez ciuchów tych typowych. – wystrzelił Michael.
Calum słysząc tekst Michaela wybuchł niekontrolowanym śmiechem, normalnie pewnie zrobiłbym to samo, ale nie teraz.
- Błagam cię, nie myśl już dziś. - odparłem, zrezygnowanym głosem.
- Trzeba będzie popytać o takie panienki w klubach, może ktoś ją skojarzy z tą ulicą, na której byłeś. Trudno mi uwierzyć, że ci zwiała. Spieprzyłeś sprawę Luke. – ciągnął dalej Ashton.
- Znajdę ją. – odpowiedziałem krótko. – A teraz, wybieram się na przejażdżkę, muszę się wyluzować, gdyby ktoś nie zauważył, robiłem dziś za zasrany worek treningowy. – to mówiąc powlokłem się na zewnątrz. Wskoczyłem na motocykl  i sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni. – Cholera. - syknąłem, czując ból w klatce piersiowej. Po chwili trzymałem w ręku niebieski portfel, wyciągnąłem z niego mały prostokątny kartonik i chwilę mu się przyglądałem obracając go w rękach.
-  Na razie będziesz moją tajemnicą, Alyce Emilly Preston.– przeczytałem treść dokumentu i ruszyłem pod adres w nim wskazany.





Dark Love || Luke HemmingsWhere stories live. Discover now