Godziny jakie spędził na poczekalni dłużyły mu się niemiłosiernie. Jeszcze bardziej niż dni, które spędził w rozłące z ukochaną. Zawiadomił rodziców dziewczyny, którzy byli poza domem, o obecnej sytuacji i już po godzinie dotarli do szpitala. Byli zdenerwowani, a widok chłopaka, przez którego ich córka chciała odebrać sobie życie, dolał oliwy do ognia. Ojciec dziewczyny rzucił się na chłopaka z pięściami, obwiniając go i krzycząc, że wiedział, że prędzej czy później dojdzie do jakiegoś nieszczęścia z winy Malika. Gdyby nie interwencja sanitariuszy, prawdopodobnie doszłoby do rozlewu krwi. Zayn nawet nie miał siły się bronić, gdyż wiedział, że mu się należy za to co zrobił ich córce. Jedynie matka dziewczyny nie mówiła nic. Jedynie płakała i modliła się, aby jej malutka córeczka żyła. Nie zniosłaby śmierci kolejnego dziecko. Nie mogła narażać się na zdenerwowanie, żeby nie zaszkodzić dziecku, które już powoli w niej dorastało. Mimo tak okropnej sytuacji musiała zachować spokój.

Kiedy już wszyscy ochłonęli usiedli w spokoju i czekali aż lekarze pozwolą im wejść do dziewczyny. Josh nie chciał pozwolić, aby Malik przebywał z jego córką w tym samym pomieszczeniu. Jednak on nie dawał za wygraną i został z nimi. Minęło cholernie dużo czasu, aż w końcu mógł wejść do środka. Lekarzom udało się przywrócić nastolatkę do życia. Wszyscy obecni byli mu za to przeogromnie wdzięczni. Ale czy to tylko zasługa lekarza? Może Bóg postanowił ją uratować, bo w głębi jej serca jawiła się jeszcze iskierka nadziei i siły by walczyć o przetrwanie. Może to, że żyje jest zasługą ich obu.

Początkowo Josh był sceptycznie nastawiony do wizyty Zayn'a u nastolatki, ale po namowach matki dziewczyny, udało się jej go przekonać, co nie było wcale takie proste, bo mężczyzna jest niesamowicie stanowczy i ciężko mu zmienić zdanie. Vivien jednak wiedziała, że wizyta chłopaka może zdziałać cuda. Zawsze widziała w chłopaku dobro, co denerwowało jej męża.

Wchodząc do pokoju czuł uścisk w sercu na widok dziewczyny. Leżała na szpitalnym łóżku przypięta do tych wszystkich maszyn. Była tak wychudzona, wręcz wrak człowieka. Nie wiedział jak się zachować ani co powiedzieć. Ich wzrok spotkał się na ułamek sekundy, ale Violetta natychmiast odwróciła wzrok. Nie chciała, żeby widział ją w takim stanie. Chciała zniknąć. On zaś usiadł na krześle tuż obok łóżka i złapał za dłoń, którą ona zaraz od niego oddaliła. Zrozumiał, że jest zła. Chyba nie myślał, że od razu, gdy go zobaczy rzuci mu się w ramiona i wyzna miłość. Byłby wtedy w zupełnym błędzie.

- Przepraszam - szepnął prawie niesłyszalnie, gdy było niesamowicie cicho. Ich wspólne ciężkie oddechy jedynie ją zagłuszały.

- W porządku - to jedyne co przyszło jej do głowy, by powiedzieć. Miała wciąż utkwiony wzrok w oknie. W jej oczach zbierały się już łzy, ale nie chciała ich za wszelką cenę uronić, okazując tym samym po raz kolejny słabość.

Jej słowa niesamowicie go zabolały. Była tak obojętna, pozbawiona jakichkolwiek emocji, uczuć. Jakby to wszystko co do niego czuła nagle gdzieś uciekło, poszło w niepamięć. Jednak on nie wiedział tego jak bardzo była rozdarta w środku.

- Gdybym mógł tylko cofnąć czas... - zaczął. - Dlaczego... dlaczego chciałaś się zabić? - wydukał z poczuciem winy w głosie.

- To proste - w końcu na niego spojrzała. Jej wzrok nie był taki sam jak kiedyś, gdy patrzyła na niego z uwielbieniem w oczach. Teraz były one przepełnione bólem i żalem. - Chciałam uśmierzyć ból po tym w jak okropny sposób mnie potraktowałeś. Wyzbyć się wspólnych wspomnień. Zapomnieć o tobie i o tym co nas łączyło. Świadomość, że cię straciłam była czymś okropnym. Nie wiem czy w ogóle zrozumiałbyś o czym mówię. Gdybyś mnie kochał szczerze tak jak ja ciebie, nigdy nie pozwoliłbyś na to wszystko - łzy popłynęły po jej jak i jego policzkach, ukazując wszelkie słabości.

- Nigdy nie przestałem cię kochać, Viol - ponownie złapał ją za dłoń, lecz tym razem nie odsunęła jej. - Byłem głupcem. Chciałem cię chronić, dlatego wolałem odejść - wyjaśnił.

- Dlaczego wróciłeś? Już znudziło ci się chronienie mnie. Dlaczego nie pozwoliłeś mi po prostu umrzeć? Tak byłoby lepiej - jej głos był pełen złości, a jej tętno znacznie podskoczyło.

- Zrozumiałem, że mogę cię chronić tak samo, gdy będę przy tobie. Chcę to wszystko naprawić - tłumaczył z nadzieją w głosie.

- Szkoda, że zrozumiałeś to tak późno - burknęła. - A teraz wyjdź. Jestem zmęczona - odwróciła wzrok.

Przytaknął, tym samym rozumiejąc jak bardzo ją skrzywdził.

- Nie odpuszczę tym razem. Obiecuję - pocałował jej dłoń i wyszedł.

Po zamknięciu drzwi oboje poddali się emocjom. Zayn zrozumiał swoje błędy, a Violetta zrozumiała jak bardzo go jej brakowało. Mimo wszystko oboje się kochali. Jednak musieli do tego dojść tak jak kiedyś, gdy nie byli pewni tego co do siebie czują. Ale czy tym razem może im się udać?


*Zofia Nałkowska "Granica"


Zaległości na Waszych opowiadaniach nadrobię po maturach, obiecuję! 

Alone || Z. M. ✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat