Rozdział 2

1.1K 113 9
                                    


Z każdym kolejnym krokiem coraz to bardziej próbowałam przysłonić twarz kurtyną włosów. Zgarbiona i przytłoczona ciekawskimi spojrzeniami przesuwałam się krok po kroku w stronę gabinetu dyrektora. Wezwanie to było co prawda tylko formalnością, ale i tak bałam się co wyniknie z tego spotkania. Ros powtarzała mi, że nie ma się czego bać, że dyrektor też jest jednym z nich, ale w moim sercu i tak nie po raz pierwszy czaiła się niepewność.

Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że u każdego kogo minęłam na twarzy pojawiał się ciekawski lub złośliwy uśmieszek. Już mogłam zacząć się zastanawiać jakie to piekło wymyśliła dla mnie Alice. Chcąc czy nie chcą taka była cena za powrót w mury tej szkoły.

Ktoś szturchnął mnie w ramię. Napotkałam uniesione brwi Ros i  pytającą minę czy wszystko w porządku. Nie. Nic nie było w porządku, ale to nie był problem o którym musiała wiedzieć dziewczyna. Wystarczająco dość zrobiła niańcząc mnie do tej pory, dlatego też lekko poruszyłam głową na boki i dalej szłyśmy skazańczą ścieżką.

Zatrzymałyśmy się dopiero pod dębowymi drzwiami z napisem dyrektor, a mi na ciele pojawiła się automatycznie gęsia skórka. Jeszcze był czas na odwrót. Jeszcze mogłam zmienić zdanie, lecz już dawno postanowiłam, że przestanę uciekać i zmierzę się z przeznaczeniem.

Z uniesioną głową i waleczną miną zapukałam, po czym weszłam do pomieszczenia. W środku zastałam dyrektora z poważnym wyrazem twarzy, paru nauczycieli i jedyną osobę, która w tak ponurym towarzystwie nadal pozostawała uśmiechnięta.

Zack stał niedbale oparty o parapet i ze swoim firmowym uśmiechem lustrował mnie z góry na dół. Jak zwykle wyglądał świetnie. Szara koszulka z nazwą jakiegoś zespołu i czarne spodnie idealnie podkreślały jego sylwetkę, lecz nie pora to była, aby podziwiać jego wdzięki. Teraz musiałam skupić się na osobie przede mną.
- Dzień dobry panie dyrektorze. Nauczyciele.- Mój oficjalny ton był lekko przesadzony, co nie uszło uwadze Zack'a, lecz chciałam, aby traktowano mnie w stu procentach poważnie. Musiałam na nich wywrzeć dobre wrażenie.
- Witaj Miriam. Długo oczekiwaliśmy na twoje przybycie do nas. Mamy nadzieję, że rany już się zagoiły.- Wzrok dyrektora przeszywał na wskroś mój dresowy strój, jednak nie skomentował go w żadne sposób.
- Dziękuję za troskę. Już jest coraz lepiej.
- Cieszę się, ale przejdźmy w końcu do konkretów, które tu nas sprowadziły.- Nikt w pokoju nie odezwał się ani słowem. Widocznie wszystko o czym miałam się za chwilę dowiedzieć ustalili już wcześniej.
- Na początek chcielibyśmy ci pogratulować. Witamy cię nowy Żniwiarzu.
- ..Dziękuję..- Powiedziałam niepewnie. Trudno było mi orzec co w takiej sytuacji powinnam powiedzieć. Niby oswoiłam się z myślą, że jestem Żniwiarzem, lecz jednak gdzieś w środku nadal nie byłam tego pewna.
- Dziwi nas jednak fakt, że twoja tożsamość objawiła się nam dopiero teraz, a nie tak jak powinno być na samym początku. Na szczęście Zack zabrał się już do rozwiązania tej zagadki i obiecał, że już niedługo będziemy znać całą tą historię.- Dyrektor zrobił sobie pauze i dalej z ożywieniem ciągnął swój monolog.- Muszę jednak przyznać, że do tego czasu to on będzie twoim opiekunem i jeśli będziesz miała jakikolwiek problem proszę, abyś zgłaszała się do niego. Może i jesteśmy tak jak ci pewnie powiedziała Ros też Żniwiarzami, ale nasz czas dobiega końca. Nie jesteśmy tak jak nasi wrogowie nieśmiertelni, więc czas karze nam o sobie nie zapominać i prawdopodobnie wkrótce przejdziemy na upragniony spoczynek, lecz do tej pory będziemy bronić was- młodych następców.- Uśmiech dyrektora nie zszedł mu z twarzy, ale mi za to po plecach przeszły ciarki. Jeśli moja droga dedukcji była dobra to mężczyźni otaczający mnie w tym pomieszczeniu mieli co najmniej sto lat.
- Czy chciałabyś o coś zapytać?- Tak. Na usta nasuwało mi się wiele pytań, ale żadne nie było tak ważne jak to jedno. Otrzasnęłam się z chwilowego szoku i zadałam najbardziej nurtujące mnie pytanie.
- Kim byli moi rodzice?- W pomieszczeniu zapanowała absolutna cisza. Tak jak myślałam nikt nie był wstanie odpowiedzieć mi na to pytanie.
Ktoś z tyłu za mną odchrząknął.
Odwróciłam się w jego lub jej stronę.

Na przeciwko mnie stał nauczyciel, który zajmował się kółkami zainteresowań i był odpowiedzialny za NKwS. W myślach próbowałam znaleźć jego imię i nazwisko, ale nie potrafiłam, a przecież An nie raz o nim rozmawiała z Liz.
- Nick Marsten.- Przedstawił się wyciągając do mnie dłoń. Ujęłam ją i spojrzałam na jego twarz. Z jednej na drugą stronę ciągnęła się straszliwa blizna. Na pierwszy rzut oka szpecąca twarz, lecz na drugi dodająca męskości i drapieżności mojemu nowemu rozmówcy.
- Jestem łowcą, lecz w tym wcieleniu zajmuję się opieką NKwS.- Podniosłam brew przy słowie wcieleniu.
Zack ruszył w końcu ze swojego miejsca i stanął koło mnie, mierząc swojego wychowawcę wzrokiem.
- Wcieleniu, postaci, życiu. Chodzi o to, że nie możemy pozostawać w jednym miejscu przez cały czas. Niestarzejemy się tak jak zwylki ludzie i za nim w naszym organiźmie zajdzie zmiana, mając dwadzieścia pięć ludzkich lat my nadal będziemy wyglądać tak samo jak po przemianie. Dlatego też co jakiś czas musimy zmieniać miejsce zamieszkania i pracę. Nie możemy przecież dopuścić, aby ludzie zaczęli snuć domysły, a żniwiarze po prostu każdą zmianę nazywają właśnie nowym wcieleniem.- Wywód Zack'a był długi, ale i obrazowy. Wiedziałam teraz dzięki niemu, że w wieku dwudziestu pięciu lat nadal będę wygladać tak jak teraz.
- A co ma pan Marsten wspólnego z moim pytaniem?- Zapytałam wracają do wcześniej zadanego pytania.
- Jest łowcą, a co za tym idzie zna każdy ród Żniwiarzy i już zaczął poszukiwania twoich prawdziwych rodziców.
- Jeśli to wszystko myślę, że czas już, aby się rozejść. Miriam mam nadzieję, że zrozumiałaś nasze stanowisko w tej sprawie. Zack proszę cię abyś robił to co do tej pory, a pan panie Marsten mu w tym pomagał. Dni nasze krótkie. Nadchodzi zagłada, lecz nie póki Śmierć zmarłymi wciąż włada.- Wszyscy zaczęli wychodzić, więc Zack złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Minęliśmy zaskoczoną Ros i nadal ciągnięta zawędrowałam z Zackiem na opustoszały korytarz z szafkami, gdzie przy swojej zostałam do niej przyciśnięta.
- Zack! Co robisz?- Zapytałam zdezorientowana tą nagłą zmianą sytuacji.
- To na co ochotę miałem już przez dłuższy czas.- Mruknął, przyciskając swoje usta do moich. Na początku nie zareagowałam, lecz chwilę później dałam się ponieść uniesieniu, które złapało nas w swoje sidła. Oddawałam pocałunki z pełną żarliwością jaką i je otrzymywałam. Zack położył swoje ręce na moich biodrach i pokonał te ostatnie dzielące nas centymetry przytulając mnie do swojego ciała.

Uwięziona tak pomiędzy szafkami, a Zackiem całkowicie zatraciłam się w naszych pocałunkach.

Świat mógł w tej chwili nawet stanąć na głowie, lecz dla mnie było ważne co tu i teraz.

Ja z Zackiem i jego seksownymi ustami na moich...





Zapraszam moich drogich czytelników do "Po moim trupie"  ;-)  










ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz