Rozdział 14

2.5K 249 8
                                    

Z dedykacją dla youmakemydayx

Kakofonia dźwięków i głosów rozsadzała mi głowę. Otwierając oczy myślałam o jednym. Śmierć . To jedno słowo byłoby wybawieniem z tej sytuacji jednak tak nie realne , jak ludzie na Marsie.

Spoglądałam dookoła na cały ten bałagan w moim i An pokoju . Masakra i rozpacz te dwa słowa nasuwały mi się na myśl patrząc na ogrom sprzątania jaki nas czekał. Na dodatek czułam się dziś , jakby coś mnie przejechało. Dwie tabletki paracetamolu później nadal byłam mocno otępiała , a dziwny ucisk w klatce piersiowej sprawiał , że każdy wdech i wydech okazywał się być niezłym wyczynem. Co prawda było już dwa dni od imprezy , ale ja nadal odczuwałam efekty ostatniego kaca . W szafce zostały jeszcze cztery tabletki przeciwbólowe .
- Taa. Na wieczór w takim stanie będę już wyła - westchnęłam sama do siebie , gdyż An jeszcze spała. Na zegarku na ścianie widniała siódma czternaście.
-Czas zacząć przygotowywać się do szkoły.- mruknęłam zrezygnowana .
Wszystkie czynności , które wykonywałam po kolei sprawiały olbrzymie trudności. Przy choćby najmniejszym ruchu krzywiłam się z bólu . Nawet mięśnie nie wiedzieć czemu odmawiały mi posłuszeńswta. Świat chwiał się nieprzerwanie wywołując potworne fale mdłości . Kończąc poranną toaletę poważnie zastanawiałam się czy nie zostać lepiej dziś w łóżku , ale podświadomość zdecydowanie mówiał nie. Musiałam przetrwać jeszcze ten dzień przed początkiem weekendu.

An nadal słodko spała , gdy opuszczałam łazienkę . Zwinięta w kłębek mruczała coś przez sen . Choć w tej chwili wyglądała , jak anioł to wciąż pamiętałam , jak przedwczoraj nakrzyczałam na nią za numer z imprezą . Nie dość , że jej plan od samego początku był skazany na niepowodzenie to jeszcze zniknęła mi wtedy na całą noc , przepadając bez wieści . Chodziłam ,jak głupia i szukałam jej , a ona , jak się później okazało spędziła upita całą imprezę w łóżku swojego kochasia ,śpiąc sobie smacznie i nie dając znaku życia . Najlepszą częścią naszej kłótni i tak była ta w której to moja ,, przebiegła" przyjaciółka próbowała upić swojego przystojnego kolegę, samej się najpierw upijając ,a potem nie mogąc już dalej prowadzić jakiejkolwiek sensownej rozmowy i tańczyć , chłopak zlitował się i zaniósł biedaczkę do swojego łóżka i tam przyrytą kocem zostawił samą aż do samego rana , samemu wracając na imprezę . Nic nie mogłam na to poradzić , że po skończeniu wypowiedzi An zaczęłam się tak śmiać , że choć głowa bolała mnie niemiłosiernie to przez co najmniej pięć minut zanosiłam się czystym niepochamowanym śmiech i łzami, które mimowolnie spływały mi po twarzy z rozbawienia. W końcu nawet An zaczęła śmiać się z własnej głupoty . Bo przecież kto by się nie śmiał w tak komicznej sytuacji ?!

Oto ta , która chciała przechytrzyć mężczyznę i samą siebie zaczęła ziewać . Z braku czasu na powolne wstawanie wzięłam po prostu z łazienki kubek zimnej wody i chlusnęłam nią jej prosto w twarz . Natychmiast obudziła się , jak oparzona szukając sprawcy całego zamieszania. Uśmiechałam się krzywo nadal czując potworny ból , ale już nie co bardziej zminimalizowany tabletkami. Wzrok An wyrażał oczywistą chęć mordu . Iskry z jej oczu sypały się na ziemię , ukazując świat w płomieniach . Za nim rzuciła mi w twarz oskarżenia postukałam palcami w nadgarstek gdzie powinien znajdować się zegarek i ruszyłam pakować swoją torbę . W mig było słychać dźwięk zatrzaskiwanego zamka od łazienki i siarczyste przekleństwa rzucane w stronę rzeczy , które stawały An na drodze. Dziewięć minut później An stała zwarta i gotowa do wyjścia do szkoły .
- Ale pamiętaj , że się zemszczę za tą wodę - rzuciła gdy przechodziłam obok niej przez drzwi. Taa..Jasne . Puste groźby.

W szkole panowała dziwna atmosfera niepokoju i wyczekiwania. Chyba nie tylko mi wydawało się , że dziś ma się wydarzyć coś co zmieni dotychczasową rzeczywistość. Uczniowie chodzili jacyś tacy podenerwowani , a ponury nastrój wpływał zdecydowanie negatywnie na przebieg lekcji , a te z kolei ciągnęły się w nieskończoność , nasilając mój kiepski stan . Nawet kolejna dawka leków przestała chyba działać , na co z trudem powstrzymywałam w oczach łzy. Kiedy koniec ? Stale powtarzałam , jak mantrę w głowie. Dzwonek na długą przerwę okazał się zbawieniem choć na chwilę .

ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz