Rozdział 5

2.5K 241 2
                                    

-Uwaga kochani. Dziś do naszych zajęć dołączą osoby z rocznika wyżej.- Jakby nie pamiętała, że to samo mówiła w zeszłym tygodniu. Chyba tylko ja nie byłam uradowana tym faktem. Godżilla z pozoru miła, potrafiła już od samego rana zepsuć dzień.
- Oto oni. - Przez drzwi weszli rozmawiający ze sobą czwartoklasiści. Na końcu tego pochodu zobaczyłam tą słynną, pewną siebie twarz. Chłopak spojrzał w moją stronę i od razu na jego buzi zamajaczył kpiący uśmieszek.
- No dobrze. Niech teraz każdy podejdzie do mojego biurka, wylosuje i wyczyta nazwisko na kartce.- Każdy z nowo przybyłych po kolei podchodził i czytał nazwisko będące na kawałku papieru, który wylosował.
- Maxwell....Several...Green...Trey... Simons...Loui...Kierin...- Bezsensownie gryzmoliłam na rogu kartki zeszytu. Nudziła mnie ta cała zabawa w projekty grupowe.
- Mirtis.- I tak oto nagle podniosłam głowę patrząc niedowierzająco na chłopaka, który wyczytał moje nazwisko. Wszystkie głowy w klasie obróciły się w moją stronę. Dziewczyny i chłopaki z klasy rzucali mi wrogie spojrzenia.
- Trafiło się, jak ślepej kurze ziarno. -Mruknęła pod nosem dziewczyna siedząca z tyłu za mną.
- Tyle zysku, co w pysku.- Rzuciłam pogardliwie tak, żeby tylko ona mnie słyszała. Chyba nie zdawała sobie sprawy, że ją słyszałam. Co też na moją odpowiedź odwróciła wzrok.

- Zachary, proszę usiądź koło swojej partnerki.
- Zack, pszę pani.
-Tak, tak, chłopcze, a teraz siadaj.- Zack ruszył w moją stronę zwracając na siebie jeszcze większą uwagę niż myślałam, że jest w stanie. W ciągu paru sekund próbowałam ułożyć jakiś sensowny plan, jak się z tego jeszcze wykręcić. Nie zdążyłam. Chłopak wygodnie rozsiadł się na krześle obok mnie. Jedyne, co przyszło mi do głowy nie było rozwiązaniem na dłuższą metę, ale jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. Jedyne, co mogłam zrobić to ignorować jego obecność obok mnie.

- Hej mała.- Neandertalczyk- pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl, gdy tylko z jego ust padło tak głupie zdanie. Jak dla mnie mógł sobie mówić dowoli.
- Proszę teraz otworzyć podręczniki na stronie siedemdziesiątej ósmej, a następnie po przeczytaniu tekstu każdy was otrzyma ode mnie kartkę z tematem i czasem do realizacji projektu.- W całej klasie dało słyszeć się jęki.

- Ogólny czas realizacji wynosi dwa tygodnie i nie dopuszczam do swojej wiadomości, że ktoś tego nie zrobi. Jeżeli jednak będzie inaczej grupa ta zostanie zdyskwalifikowana i nie będzie miała możliwości poprawy. A teraz proszę wziąć się do roboty.- Patrzyłam powątpiewająco na resztę klasy, która w tej chwili wzięła się do pracy biorąc sobie do serca słowa nauczycielki. Nie chciało mi się otwierać książki. Już dawno miałam to przeczytane, więc miałam czas dla siebie. Kolega obok zauważyłam kątem oka też miał to chyba  przerobine, bo cały czas się na mnie gapił. Nie miałam zamiaru odpowiadać na jego ewidętną zaczepkę. Dalej bazgrałam bezsensu w zeszycie.

Po dłuższej chwili podniosłam wzrok z nad kartki. Wszystkie pary pracowały już nad swoimi tematami. Kolega obok nie palił się, aby iść po nasz temat do pani, więc sama przyniosłam kartkę.
- Super.- Mruknęłam pod nosem. Mieliśmy najgorszy temat, jaki mógł się nam trafić. Opisz, scharakteryzuj i sporządź krótką notatkę na temat historii szkoły i jej stowarzyszeń. Gorzej być nie mogło. Podałam nie chętnie kartkę Zackowi.

- Banalne.- Odparł chłopak. No tak. Jak się należy do najsławniejszego kółka to zadanie od razu wydaje się proste.
- To jak? Dzielimy się obowiązkami? - Czy on naprawdę nie widział, że nie interesuje mnie to co on mówi? Aż tak trudno było zrozumieć aluzję ukrytą za moim zachowaniem? Dalej uparcie gapiłam się w moje bazgroły.
- Nie masz zamiaru się do mnie odzywać?- Tak. Napisałam na rogu zeszytu.
-A jak w takim razie wykonamy nasze zadanie?- Wymyśl coś Einsteinie. Chłopak niedowierzająco patrzył na moją kartkę.
- Rozumiem, że nie mam, co liczyć na twoją pomoc?- Zack ironicznie spoglądał na mój profil. Łał. Jak to zgadłeś? Zauważyłam od razu, jak chłopak poczerwieniał ze złości. Co mogłam na to poradzić, że ludzie tacy jak on odruchowo przyprawiali mnie o zły nastrój.
- Super. To może od razu powiecmy pani, że nie zrobimy naszego zadania!- Zack ewidentnie warczał wściekły w moją stronę. Spokojnie. Złość piękności szkodzi...Zróbmy tak.- Dodałam po chwili namysłu...- Ja przygotuję informacje o szkole, a ty o kółkach. Może być?...Chłopak chyba nie miał sił, aby ze mną dalej dyskutować, co zdecydowanie było mi na rękę.

Dalej czułam na swojej twarzy jego uciążliwy wzrok. Nie wiem dlaczego on się tak na mnie znowu zaczął  patrzeć, ale może miałam coś na twarzy. Kto to wie? Na co się gapisz?

Miałam już całą stronę zeszytu zapisane. Jeszcze trochę, a gożdżilla uzna, że się przykładam do lekcji. Niedoczekanie.
- Na ciebie.- Odezwał się zamyślony brunet. Ojoj ktoś tu chyba potrzebował wizyty u psychiatry. Jego emocje, a właściwie zachowanie zmieniało się, jak w kalejdoskopie. Przed chwilą był jeszcze zły, a teraz uśmiechał się do mnie niczym niezrażony. To przestań. Nie jestem obrazkiem, aby się na mnie patrzeć. Kolejne słowa pojawiały się zapisywane atramentem.
- Po to mam oczy, aby patrzeć.- Chłopak drażnił się ze mną, na co nie miałam ochoty. Mistrz ciętego dowcipu się znalazł...NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE.
- Wiesz praca w grupie polega na wzajemnym komunikowaniu się.- Nie patrz na niego. Nie patrz.- Próbowałam sobie wmówić. Zaciekle przyglądałam się moim paznokciom, aby nie mieć powodu do podniesienia wzroku.

Muszę pomalować od nowa moje paznokcie. Może na turkusowy albo zielony. Ciekawe jakie tym razem barwy wybrała Liz, aby powkurzać wuefistę *. Nasz nauczyciel zdecydowanie nie był za pomalowanymi palcami u rąk, a w szczególności za makijażem na twarzy. Och, a może pójdę później z An na trening naszej szkolnej drużyny.- Myślałam zdesperowana pod czujnym okiem Zacka.

Całym ciałem czułam, jak pomiędzy naszymi ciałami przepływa niewidzialna siła próbująca zbliżyć nas do siebie. Może nie byłam pozytywnie nastawiona do niego i jego paczki, ale jak to normalna dziewczyna nie byłam wstanie oprzeć się jego męskiemu urokowi. Moje tętno przyspieszyło, gdy z każdym jego ruchem na krześle jego mięśnie napinały się prezentując przy tym jego przystojną sylwetkę. Nie wiedzieć czemu czułam jakbyśmy byli sami w klasie. Atmosfera była napięta. Przez cały ten czas jego przepiękne szmaragdowe tęczówki próbowały odszukać moje. Na każdym kroku napotykając na przeszkodę. Zdenerwowana spojrzałam na zegarek. Jeszcze pięć minut tej katorgi. Przymknęłam oczy zdesperowana, aby przerwać to dziwne połączenie między nami. Dziesięć...Dziewięć...Osiem... Siedem...Sześć...Pięć...Cztery...Trzy...Dwa...Jeden. Zack nachylił się do mnie, a mi po ciele przeszły ciarki.
-Do zobaczenia za tydzień kotek. - Szepnął mi na ucho, powodując chwilowe zatrzymanie akcji mojego serca. Otwierając oczy napotkałam jego tył wychodzący z klasy.
-Uff..-Wciągnęłam uspokajających oddech do moich płuc.

-Zapowiadają się ciekawe dwa tygodnie...


ŻniwiarzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz