| 11 |

2K 191 80
                                    

-Nie mogę tak dłużej, tęsknię za tobą.

Słowa uderzyły we mnie jak pocisk, przebijający ciało na wylot. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam. Może to jakieś złudzenie, a ja się przesłyszałam? To przecież niemożliwe, żeby Shawn wydusił z siebie takie słowa. On po prostu taki nie jest.

-Tęsknisz? - zapytałam, próbując uzyskać obojętny ton.

-Nie możesz chodzić tędy sama - odpowiedział, tym samym przerażając mnie i wywołując jeszcze szybsze bicie serca.

Rozglądał się nerwowo, szukając czegoś wzrokiem.

-Tędy czyli którędy? Jestem w szkole, Shawn, o co ci chodzi? - odparłam opryskliwie, odwracając się w drugą stronę i już prawie odchodziłam, kiedy złapał mnie za rękę i przytrzymał.

-Po prostu, nie możesz, rozumiesz?

Zacisnął mocniej swoją dłoń, powodując ból w mojej prawej ręce. Nawet się nie zdenerwowałam, po prostu przyzwyczaiłam się do tego, jaki jest. Nieodgadniony, tajemniczy, wręcz enigmatyczny. Nie przeszkadzało mi to, tajemnica w pewien sposób jest intrygująca. Irytująca też, ale wiecie o co mi chodzi.

-Zostaw mnie w spokoju, okej? - zapytałam retorycznie, wyrywając rękę z jego dłoni, a następnie zaczęłam się oddalać, pozostawiając chłopaka samego na środku pustego korytarza.

***

Kilka minut po dzwonku, zwiastującym koniec lekcji, skierowałam się do szafki, znajdującej się we wschodnim skrzydle szkoły, które o tej porze było praktycznie puste. Spowodowane to było tym, że większa część szkoły lekcje kończyła najpóźniej o 14, a te lekcje, które trwały dłużej, były przenoszone do zachodniego skrzydła, żeby umożliwić woźnym wysprzątanie pozostałych sal.

Poprawiłam torbę, spadającą z ramienia i przy okazji wyjęłam z niej kluczyk do szafki. Od razu widać było, kiedy wchodziło się do wschodniej części szkoły, ponieważ momentalnie robiło się cicho, aż głucho, no i korytarz był całkowicie pusty.

Obojętnie minęłam grupkę chłopców, których wzrok później czułam na sobie i podeszłam do szafki numer trzysta pięćdziesiąt dziewięć, a następnie otworzyłam jej drzwiczki. Włożyłam do niej niepotrzebne, a wyjęłam potrzebne książki, zostawiłam w niej także zeszyty, bo, o dziwo, nie miałam na jutro nic do odrobienia. Dlatego po chwili zamknęłam szafkę, a kiedy odwróciłam się w kierunku, z którego przyszłam, nie zauważyłam uprzednio stojących w skupisku ludzi. Odruchowo wzruszyłam ramionami i ruszyłam do centrum budynku, aby później skierować się do wyjścia.

Rozmarzyłam się o ciepłej kąpieli, o leżeniu na kanapie do końca dnia, popijając herbatę. Pomyślałam, jak fajnie byłoby ten czas spędzić z Mandy, ponieważ dawno jej nie widziałam. Kontemplowałam o dziwnym zachowaniu Shawna, o tym, jaki skryty jest. Mimo, że staram się, aby był mi obojętny, wcale mi to nie wychodzi.

Nagle usłyszałam hałas. Odwróciłam się gwałtownie. Na końcu korytarza zobaczyłam sylwetkę – światła były już przygaszone, więc nie mogłam dostrzec ani centymetra twarzy. Osoba uderzyła ręką w szafkę, co prawdopodobnie było powodem poprzedniego huku. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się, chcąc jak najszybciej wyjść z tej popieprzonej szkoły. Nie było mi to jednak dane, ponieważ po kolejnym uderzeniu osobnika w szafkę, odwróciłam się. Nie mówiłam nic, ktoś też nie odezwał się ani słowem. Tylko skręcił w prawo i zniknął w czeluści korytarza. Chyba nie powinnam się bać, prawda? Bo to przecież nie tak, że ktoś próbuje mnie przestraszyć. No i to wcale nie tak, że wygląda jak pięćdziesięcioletni pedofil. I nie, ja wcale nie jestem przerażona tym, że miał założony kaptur. NIE.

escape // shawn mendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz