| 10 |

2.1K 204 83
                                    

Budząc się, marzysz o pięknej pogodzie za oknem, ciepłej herbacie, kapciach i całodziennym wylegiwaniu się na kanapie. Wiecie, to taki typ dnia, w którym nie robisz dosłownie nic oprócz przewijania kanałów telewizyjnych i czytania kolejnych stron książki. Słońce delikatnie przebija się przez okna, wesoło oświetlając dom i wprawiając wszystkich w dobry nastrój. Chodzisz po domu znudzona, a kiedy w końcu decydujesz się, by z niego wyjść, uderza cię fala chłodnego, ale przyjemnego powietrza i wtedy zdajesz sobie sprawę, że świat jednak potrafi być piękny.

Za to tego dnia, mój poranek wyglądał nieco inaczej. Za oknem było szaro, słońce ledwie widocznie przedzierało się przez bezlistne gałęzie drzew i ze wszystkich sił próbowało dać choć trochę światła Ziemi. Wiatr powiewał, miotając drzewami i włosami dziewczyn, które, na tyle odważne, żeby wyjść, przechadzały się chodnikami. Szacowałam, że było koło południa, a na zewnątrz nadal było ciemno, jak o dziewiętnastej. Obserwowałam zaokienny świat, nie ruszając się nawet o milimetr. Oddychałam miarowo, analizując każdy fragment sąsiednich domów i ogródków.

Upłynęło kilka minut, zanim poczułam ucisk w żołądku, sygnalizujący głód. Wtedy poruszyłam się, chcąc wygrzebać swoje ciało spod kołdry i zejść z łóżka, jednak było coś, co utrudniało mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Wówczas zorientowałam się, że to nie coś, a przecież ktoś. Pamięć dobra, ale krótka! Serce zabiło mi szybciej i poczułam nieprzyjemne ciepło w klatce piersiowej, kiedy zdałam sobie sprawę, że wujek prawdopodobnie jest w domu i jeżeli cokolwiek usłyszy - jestem martwa. Szybko odkręciłam się na drugi bok, nie zważając na to czy go obudzę, czy nie. Ten jednak ani drgnął, nadal spał nieporuszony. Obejmował mnie lewym ramieniem, wtulając się częściowo w moje włosy, a częściowo w poduszkę. Czy coś mnie ominęło?

-Shawn - szepnęłam, szturchając go łokciem. -Obudź się.

Poruszył się i lekko rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili znów wtulił się w moje ramię, a moje nadzieje zniknęły.

-Idioto, podnoś ten zasrany tyłek - mruknęłam z frustracją. Zmarszczyłam brwi, gdy zorientowałam się, że się obudził, ale nadal nie zdejmował swojej ręki ze mnie.

-Słyszałem.

-Takie miałam intencje - odparłam, chwytając go w nadgarstku i przenosząc mu rękę z dala ode mnie.

Wstałam, następnie skrzyżowałam ręce i przygryzłam wargę, starając się wymyślić jakiekolwiek wyjście. Po kilku minutach zastanawiania się, wpadłam na dwa pomysły:

1. Zostanie u mnie do jutra, a rano wymkniemy się do szkoły, kiedy wszyscy będą spać.

2. Wypchnę go z okna, a na policji powiem, że to w obronie własnej.

-Nad czym tak rozmyślasz? - zagaił, podnosząc się do pozycji siedzącej i oparł głowę o poduszki.

-Nie chciałbyś wiedzieć - powiedziałam, lekko unosząc kąciki ust. -Po prostu się zastanawiam, jak do cholery cię stąd usunąć.

-Oh, doprawdy? Wyjdę tak samo, jak wszedłem - odpowiedział lekceważącym tonem.

Czyli już koniec tego bezbronnego Shawna, którym jest, kiedy śpi? Powiedzcie, że nie.

Uniosłam brew i wbiłam w niego wzrok, analizując jego wyraz twarzy. Okej, to było nadal jedną wielką niewiadomą, ale przynajmniej mogłam na niego popatrzeć. Miał lekko zaspane oczy, przez co stały się dużo mniejsze, niż są naprawdę. Włosy porozrzucane na wszystkie strony świata, jakby conajmniej przeszedł przez nie huragan, albo porwało go tornado. Usta miał lekko rozchylone, o malinowym kolorze i pełnym kształcie. Uroku dodawała mu blizna na jego lewym policzku, która idealnie do niego pasowała. Nie wiem, okej?! Po prostu nie wyobrażam sobie tego, gdyby jej nie miał.

escape // shawn mendesDonde viven las historias. Descúbrelo ahora