| 07 |

2.2K 219 82
                                    

Stopy marzły mi od zimna, starałam się poruszać palcami w ciasnych szpilkach, żeby całkiem ich nie odmrozić. Oparłam się o lodowatą barierkę, chcąc odzyskać równowagę. Boże, tak bardzo chciałam zdjąć te cholernie niewygodne buty. Niestety - stałam na mrozie (na pewno nie było poniżej zera, ale, cholera, było zimno). Prawie zapomniałam o obecności Shawna, który stał obok mnie ze skrzyżowanymi na piersi rękami.

-Tak właściwie, to na co my czekamy? - zapytałam, bawiąc się kosmykiem włosów. Na pewno jeszcze nie wytrzeźwiałam.

-Jesteś pijana, Rosalie - mruknął, rozpinając kieszeń i wyjmując z niej paczkę papierosów.

Pełne imię, oho.

-I dlatego stoimy na dworze? - zmarszczyłam brwi i zabrałam mu z paczki jednego papierosa. Chłopak spojrzał na mnie gniewnie, a po tym, jak się zaciągnęłam, wyrwał mi rzecz z ręki. -Jesteś jakiś bipolarny?!

-Za dużo fanfictions się naczytałaś, moja droga - prychnął, a ja odwróciłam się na pięcie i odeszłam kilka kroków na tyle, ile pozwalały mi moje zmarznięte nogi.

Skrzyżowałam ręce na piersi i wydęłam wargi. Nie udawałam obrażonej, po prostu zachowywałam się dziwnie po alkoholu. Chłopak sam palił papierosa, którego wcześniej mi zabrał. Czy on ma coś z głową?

Policzyłam do dziesięciu, odchrząknęłam i powiedziałam:

-Jestem już trzeźwa.

Zabrzmiało to conajmniej żałośnie.

-Oh, proszę cię - odparł ze śmiechem, między jednym a drugim buchem.

-Przynajmniej daj mi zapalić - poprosiłam i, lekko się chwiejąc, podeszłam do bruneta. Oparłam ręce na jego ramieniu, kładąc brodę na dłoniach. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Przyglądałam się mu, czekając, aż wykona jakikolwiek ruch. Zamiast tego, patrzył w dal. Tak jak w samochodzie. Może nie identycznie, bo trochę mi się rozmazywał i jego profil wyglądał jakoś zabawnie.

Zachichotałam.

Znowu nad czymś myślał. Ciekawe czy o tym samym, co wcześniej. I ciekawe o czym. I ciekawe, co u siostry Shawna. I ciekawe, co tam u moich rodziców. Kurwa, rodzice. Nie odzywałam się do nich zbyt długo, pewnie się niepokoją. A co dopiero wujkowie?! Miałam wrócić najpóźniej o 23, a jest już koło 2 w nocy. Ja pierdole, gdzie jest mój telefon?

Rose, przestań. Za dużo myślisz.

Nie sądziłam, że jestem aż tak pijana. Przekonałam się o tym dopiero, kiedy sięgnęłam po telefon i zaczęłam szukać w kontaktach mojej mamy, ignorując prawie 50 nieodebranych połączeń od cioci i Brooklyna. Gdybym zadzwoniła do taty, byłoby inaczej. On zawsze rozumiał, a przynajmniej próbował. W każdym razie, zawsze mu się udawało.

-Halo? Rose? Coś się stało? Jest 3 nad ranem - wymruczała do słuchawki.

-A nic, tak dzwonię - odparłam, szczęśliwie śmiejąc się.

-Jesteś pijana? - zapytała. Jej głos spoważniał. Wiedziałam, że mówiła coś jeszcze, ale nie dosłyszałam, bo ktoś zabrał mi telefon.

Ciekawe kto, nie? Przyłożył telefon do ucha, powiedział kilka słów i się rozłączył. Zablokował telefon i włożył go do kieszeni swoich spodni.

-Jesteś niemożliwa - powiedział, nawet nie unosząc głosu, ale widziałam, że był zdenerwowany.

Właśnie dlatego zaczęłam się śmiać. Nie byłam bardzo pijana, ale po prostu nie przeszkadzało mi to, co robię. Czasami trzeba się pośmiać, nieważne, czy masz powód, czy nie. Poza tym, lubiłam go wkurzać. Śmiesznie marszczył brwi, kiedy się złościł.

escape // shawn mendesWhere stories live. Discover now