Vampire

212 13 0
                                    


  Pierwsze co poczuła to, to, że jest miękko i ciepło. Nikt jej nie trzymał. Drugą rzeczą był fakt, że nie jest na świeżym powietrzu. Ostatnim co do niej dotarło był ból. Nadzieja, że to wszystko było snem prysła jak mydlana bańka. Bolało. Cholernie bolało. Wszystko. Chciała krzyczeć, wyć, zarówno z bólu jak i ze strachu. Coś tłumiło jej głos. To, że wciąż się nie obudziła.

Zerwała się nagle do siadu łapczywie biorąc każdy oddech. Oczy miała pełne łez, które walczyły by nie spłynąć po policzkach. Żyła. Jeszcze.
- Nie dotrzymałaś słowa. To niegrzeczne z twojej strony. - Głos nie był odległy. Rozległ się niemalże przy jej uchu. Tuż obok niej, na łóżku siedział czarnowłosy. Na widok Reijego natychmiast odskoczyła z piskiem, spadając przy tym z łózka i na czworaka próbowała się wycofać.
- Z-zostaw mnie! - Wydusiła z siebie nie mogąc dłużej powstrzymać płaczu. Nie miała dokąd uciec. Była niczym przestraszona owieczka przed obliczem wilka. Przerażony wzrok nie odrywał oczu od kamiennej twarzy chłopaka.
- Erin... -Wstał i okrążył łoże by pochylić się nad trzęsąca się ze strachu blondynką. Ta zareagowała jak spłoszone zwierzątko. Złapała trampka leżącego obok łózka i z impetem cisnęła nim w wampira.
- Nie zbliżaj się do mnie! - Wydarła się piskliwym tonem. Widząc powagę sytuacji okularnik westchnął głęboko. Przykucnął nie podchodząc bliżej i wyciągnął rękę.
- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. - Z ust Reijego padły słowa niespodziewanie łagodne.
-Ale... Nie dotrzymałam obietnicy...Nie jesteś zły? - Posłała mu podejrzliwe spojrzenie.
-Jestem, ale karę już odbyłaś. Na dziś dość się nacierpiałaś. - Ufać mu czy nie? Oczywiście, że nie! Ale czy miała Jakieś wyjście? Też nie...
- Chodź... trzeba ci opatrzyć rany. - Rin choć niepewnie, pozwoliła sobie pomóc wstać. Wciąż ledwo stojącą dziewczynę odprowadził do łazienki. Wyjął z apteczki waciki, plasterki i inne pierdoły... no i wodę utlenioną oczywiście.
- Jak widać moi bracia bywają dość brutalni. Zwłaszcza Trojaczki. - Pokwitował przemywając rany. Osłabiona Naelly siedziała na brzegu wanny pozwalając przyklejać sobie plasterki.
- Jeśli masz jakieś pytania to dobry moment aby je zadać. - ciągnął czerwonooki.
-Wszyscy jesteście wampirami?- Tak. Bez wyjątku. Wątpię byś spotkała tu kogoś kto nie jest wampirem.
- Czy jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?
- Właściwie to poza tym, że nie ma odwrotu, jesteśmy wampirami i nie brakuje tu sadystów to chyba nic. - Wyliczał na palcach. - No może jeszcze o duchach warto jeszcze wspomnieć. A i jeszcze jedno... Prędzej czy później będziesz musiała poślubić jednego z nas... O ile przeżyjesz - „ Pierdolisz". Tak wyglądała pierwsza reakcja. Całe szczęście nie powiedziała tego na głos.
- Przepraszam, ale chyba się przesłyszałam. - Wytrzeszczyła oczy zdziwiona.
- Obawiam się, że nie. Czyżby był z tym jakiś problem? - Wampir uniósł brew.
- No pewnie, że tak! Nie chcę jeszcze wychodzić za mąż!...Nie jestem gotowa! - Wypaliła. - Po za tym... w małżeństwie chodzi o miłość... Jak mogłabym pokochać jednego z was? Potworów, którym zależy jedynie na mojej krwi. Z resztą... Nie m można zmuszać nikogo do małżeństwa. To powinno samo przyjść. Chcę mieć wybór! - Protestowała jak mogła z histerią w głosie. Dla Reijego było to jedynie marudzenie i wybrzydzanie ze strony jaśnie pannicy.
- Wartości ludzkie są takie prymitywne. - Wydawał się wręcz rozbawiony reakcją Erin. Cóż innego mógł odczuwać sadysta, widząc ofiarę miotająca się w pułapce bez wyjścia. Okrutny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Odwrót taktyczny. Wybiegła z łazienki prosto do swojego pokoju zatrzaskując przy tym z hukiem drzwi. Opierając się plecami o ich drewnianą powierzchnię, próbowała uspokoić oddech. Przeszkadzał jej w usłyszeniu ewentualnych, zbliżających się kroków. Cisza. Osunęła się po ścianie do siadu.
- W co ja się władowałam?... - Uniosła wzrok ku górze. Na suficie znajdował si kryształowy żyrandol. Wpadające światło odbijało się na ścianach w postaci tysięcy świetlnych plamek. Przypominały jej gwiazdy. Właściwie to przecież była noc. Wstała powoli i nieśmiało wyszła na balkon. Może powinna zamknąć za sobą drzwi? A może lepiej nie?. Było ciemno. Światło księżyca z ledwością oświetlało zarys barierki. Położyła dłonie na zimnej metalowej poręczy. Wychylając się, poprzez stawanie na palcach, próbowała złapać jak najwięcej nocnego powietrza. Koniec bajki. Trach.  

Niewolnica Where stories live. Discover now