Bite

249 14 0
                                    


  Źle się czuła z faktem, że nie dotrzymała słowa. Liczyła, że zapomni o tym gdy zobaczy ogród gdyż właśnie tam prowadził ją Laito. Nie pomyliła się. Ledwo wyszli na zewnątrz, a odpłynęła. Powoli weszła pomiędzy krzewy...potem szybciej. Wbiegła w labirynt różanych żywopłotów, zatrzymała się i obróciła dookoła własnej osi by zobaczyć jak najwięcej. Czuła się jak Alicja w Krainie czarów, w ogrodzie Czerwonej Królowej. Ścieżka zakończona była drewnianą altanką. Cieszyła się jak dziecko. Przyglądała się kwiatom jakby patrzyła na ósmy cud świata. Zerwała jeden pąk, a delikatne płatki same rozleciały się w jej palcach. Nie mogła się powstrzymać. Dmuchnęła w nie a te lekko uniosły się w górę i poleciały z wiatrem. Blondyna odprowadziła je wzrokiem aż do księżyca, który jeszcze bardziej przykuł jej uwagę. Wielki, świecił jasno i dodawał temu miejscu magii. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła kiedy rozcięła palec. Chłopak szedł spokojnie parę metrów za nią.
- Podoba się?
-Jest... Niesamowity... Piękny! - On tymczasem zbliżał się dalej. Nie odezwał się więcej tylko podchodził wpatrując się w nastolatkę. W jego spojrzeniu było coś co budziło w Rin niepewność....niepokój.
- No no no...Biedna mała Erin... Skaleczyłaś się biedactwo. Daj, zobaczę. - Stał tuż przed nią. Ona ani drgnęła. Coś było mocno nie tak. Błysk w jego oczach przyprawił ją teraz o ciarki. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Skąd wiedział, że się zraniła? Gdy zlizał krew z jej palca w głowie dziewczyny zapaliła się czerwona lampka. Stop! Zaczęła się wycofywać. Przerażał ją oraz bardziej.
- Coś nie tak Księżniczko? - Zapytał z teatralną troską w głosie. Wyrwała rękę. Biegnij. Tak teraz alarmował ją instynkt. Posłuchała się. Rozpoczęła bieg w stronę altanki.
- Koniec przedstawienia. - Poczekał jeszcze chwilę dając ofierze szansę na ucieczkę po czym pojawił się obok i mocno złapał ją jedną ręką w pasie.
- Nie ładnie tak uciekać. - Zaśmiał się. Brązowooka nie była wstanie wydusić z siebie słowa. Drugą ręką trzymał jej nadgarstek. Czuła jego oddech na karku. Coraz bliżej i bliżej.
- Niebezpiecznie jest się okaleczać gdy w pobliżu mogą być wampiry, wiesz? - W końcu mokry język przejechał po delikatnej szyi Erin. Zaraz po tym nastąpiło ugryzienie. Dwa kły przebiły mlecznobiałą skórę dziewczyny. Co na to gryziona? Jęknęła cicho. Nie dowierzała temu co się właśnie stało. To nie mogła być prawda. A jednak.... Prawda czy nie, nie mogła tak bezczynnie stać i się dawać.
- Przestań! Odwal się bałwanie! - Zaczęła się szarpać. Ożyła. Udało się nawet od siebie odczepić krwiopijce.
- Taaak chcesz się bawić? - W momencie gdy już wydawało się, że uda się wyrwać, przyciągnął ją do siebie, przekręcił i ścisnął mocniej.
- No proszę, ktoś tu lubi cierpieć nfufufu~...Gdy się miotasz boli bardziej... Ale skoro tak ładnie prosisz....- Uśmiechnął się i zaczął wbijać się w kolejnych miejscach po to by wziąć kilka łyków i zacząć pić w nowym punkcie. Czuła jak ssie jej krew. Jak opuszczają ją siły. Już nie była w stanie walczyć. Co więcej, nogi miała teraz jak z waty. Wampir wyczuł jej bezwładność i wiedział jak to wykorzystać. Ukląkł i rozluźnił uścisk pozwalając opaść żywicielce na kolana po czym wgryzał się dalej odsłaniając ubranie. Łzy mimowolnie spływały jasnowłosej po policzkach. Była bezradna. Gdyby chciał mógłby ją teraz zabić lub gorzej. Mogła tylko krzyczeć. Była już tak słaba, że każdy, pełen woli walki ruch chłopak tłumił bez wysiłku. Zawroty głowy były straszna, a obraz się rozmazywał...
- Proszę...Przestań... - To ostatnie co zdążyła z siebie wydobyć.
- Nie mogę... Twoja krew jest taka dobra...- Oderwał się na chwilę i ugryzł z całej siły. Zgasło światło. Zemdlała.
- Chyba wypiłem ciut za dużo. - Laito podrapał się w tył głowy. Ukąsił jeszcze parę razy i odniósł ją do pokoju.
Ułożył ofiarę na poduszkach i ucałował w czoło.
- Kolorowych snów... Bitch-chan... – Zniknął. Zapach krwi unoszący się z ran rozniósł się po całym domu. Podczas gdy Laito obwieszczał Kanato i Ayato triumf a Shuu miał wszystko w dupie, do sypialni wszedł białowłosy. Podszedł do łóżka i delikatnie odsłonił ramię Rin. Było już pogryzione, Znalazł wolne miejsce i wbił swoje kły. Słodka ciecz była niczym nektar bogów. Nie pił dużo. Nie chciał. Przecież miał nie pić. Już popełnił błąd próbując. Z resztą wyglądała na dostatecznie zmaltretowaną. Tak jak wszedł, tak wyszedł.    

Niewolnica Where stories live. Discover now