9. Chyba się w tobie zauroczyłem

27.1K 1.7K 72
                                    

  Jak by to powiedzieć... Byłem zszokowany całym zajściem. W łazience spędziłem chyba z dwadzieścia minut. Nagle usłyszałem pukanie.

- Radzisz sobie, czy może ci pomóc? - odezwał się rozbawiony Meph.

- Skończyłem... - burknąłem, wychodząc z łazienki. Uśmiechnął się szeroko i położył rękę na moim ramieniu.

- Oj, braciszku... Wiesz... Mikaela chyba serio coś więcej do ciebie czuje, bo jak mu powiedziałem, że wyglądasz, jakbyś miał na niego chrapkę, to od razu zaczął działać - powiedział z miłym uśmiechem. A ja nie mam pojęcia co mam o tym myśleć!.

- A ty go po tym, tak jakby zostawiłeś... - dodał.

- Wiem... - mruknąłem w odpowiedzi i poszedłem z powrotem na dwór. Mika siedział na krawędzi basenu i przebierał w wodzie nogami. Ezekiel stał zaś przed nim i coś mówił. Podszedłem do nich i usiadłem obok Mikusia, przytulając go.

- Posprzątałeś po sobie? - zapytał Ezekiel, a ja spojrzałem na niego.

- No co... Nie chce mi się sprzątać po twoich zabawach samym ze sobą... - powiedział z pretensją. Zabije tego gnoja kiedyś.

- Lu... - mruknęła cicho moja kruszynka. Od razu spojrzałem na niego. Był cały czerwony na twarzy.

- Bo ja... no... ten no...- zająkał się uroczo.

- Tak?

Mika wtulił się we mnie, zasłaniając twarz.

- Chyba się zauroczyłem w tobie... Przepraszam... - wyszeptał tak cicho, że ledwo było słychać. Serce zabiło mi jak szalone. Zauroczył? Zauroczył! Czyli, że mu się podobam! Lubi mnie tak bardziej! Czuję coś do mnie... Zaraz oszaleję ze szczęścia. Przytuliłem go najmocniej, jak potrafiłem.

- Nie przepraszaj... - wyszeptałem do jego uszka.

***

Przytulał mnie mocno, a ja nie wiedziałem co teraz zrobić... Właśnie to powiedziałem... Powiedziałem mu prawdę... I nie odtrącił mnie. No ale, przecież ja też mu się chyba podobam... Tak przynajmniej twierdzą Ezekiel i Mephisto.

Słyszę bicie serca Lu. Takie głośne i uspakajające. Mógłbym tego słuchać godzinami. Uniosłem nieco głowę, by na niego spojrzeć. Uśmiechał się miło. Chwila ta trwałaby pewnie dość długo, gdyby nie Ezekiel.

- Kochasie... Nie wiem, czy wiecie, ale nie jesteście sami. Jak będziecie już sam na sam, to róbcie, co chcecie, prócz pieprzenia się... Nie chcemy przecież, by Kicia poszła do nieba.- powiedział, a Lu mnie puścił. Spojrzał ostro na czerwonookiego, na co ten się tylko niewinnie uśmiechnął. Rozejrzałem się szybko. Mephisto stał przy barku i coś kombinował.

- Przykro mi, że Berial nie miał dla ciebie dzisiaj czasu, ale nie zabronisz mi przytulania Mikusia - wysyczał Lu.

- Ej, mojej Myszki w to nie mieszaj... Szczególnie że to ty wysłałeś go do „Piekielnych wód" - oburzył się Ezekiel. Czyli jego chłopak ma na imię Berial... Będę musiał zapamiętać.

- Jako jeden z niewielu był wolny... Jutro wróci i znowu będzie tylko twój.

- Jutro... Wolałbym dzisiaj...

- Te, panienki! Chodźcie tu! Właśnie coś wykminiłem! - zawołał Mephisto, niszcząc niemiłą atmosferę. Wstałem pierwszy i poczekałem chwilę na Lu. Wziął mnie za rękę i podeszliśmy do baru, gdzie stały cztery szklanki.

- Co to jest? - zapytał zaciekawiony Ezekiel.

- Drink. O smaku truskawki, czekolady i mięty. Nie jest zbyt mocny - powiedział, przysuwając dwie szklanki do mnie i Lu. Spojrzałem. Miało taki pastelowy różowy kolor i po powierzchni pływało czekoladowe serduszko. Wziąłem jedną ze szklanek.

- Jaka nazwa? - zapytał Lu, biorąc drugą.

- „LxM Sweet Love"

Zarumieniłem się. „LxM"... W sensie Lucyfer x Mikaela...

- Skróć to do „sweet Love", bo jeszcze ktoś się domyśli - powiedziałem zawstydzony. Wszyscy zaczęli się śmiać. Lu dodatkowo mnie przytulił. Zarumieniłem się jeszcze mocniej.

- No dobrze... Ale teraz pijcie i mówcie, jak wyszło - zaśmiał się Mephisto.

Wziąłem łyk. Najpierw mocno poczułem truskawkę, a czekoladę po chwili. Ostatnia była mięta, z nie do końca wyraźnym, smakiem alkoholu. Było pyszne! Wszyscy to przyznali.

***

Było już późno, a ja z Miką postanowiliśmy iść do domu. Dokładniej rzecz mówiąc, to postanowiłem go zanieść do domu. Kruszynka nie ma głowy do alkoholu, niestety. Mając go na rękach, szedłem do siebie do domu. Cały czas coś mruczał o muzyce i o gitarze. Wyłapałem w tej dziwnej paplaninie, że chce mieć gitarę akustyczną. Gdy byliśmy w domu, od razu położyłem go do łóżka. Mika momentalnie zasnął, a ja siedziałem i obserwowałem go.

„Chyba się zauroczyłem w tobie... Przepraszam..." - cały czas mi się tłukło po głowie. Dlaczego wtedy przeprosił...? Nie rozumiem tego. Pocałował mnie... Czy tylko dlatego, że Meph mu coś powiedział, czy może tu chodzi o coś innego?

A co czuję ja? To prawdziwa miłość czy tylko zauroczenie. Co prawda zauroczenie to pierwszy krok do miłości, ale dla diabłów i aniołów, to coś innego. Zauroczenie to stan, z którego łatwo się wyrwać. A zakochanie... Jeśli jakiś diabeł lub anioł się zakocha, to ta miłość będzie trwać tysiąclecia... Albo i dłużej, a cierpienie, które zada osoba, w której się zakocha... Jest potworne. Wiem to bardzo dobrze. Zazdroszczę Ezekielowi, bo swoją miłość odnalazł w innym diable, a ten to odwzajemnia. Nie wiem, jak będzie z Miką. Nie mam zielonego pojęcie. Boję się. Sam do końca nie wiem czego. Co, jeśli Mika zakocha się w kimś innym... albo przestanie do mnie coś czuć? Boję się... ale nie mogę mu tego pokazać. Nie mogę.

Nie pewnie położyłem się obok niego i objąłem jedną ręką w pasie od tyłu. Głowa Miki sama ułożyła się na moim drugim ramieniu, dzięki czemu spokojnie mogłem przylgnąć do niego swoim ciałem i wdychać jego delikatny owocowy zapach.

A może by tak go... Nie! Nie, nie i nie! To zakazane! W dodatku on będzie bardzo cierpiał. Nie zrobię mu tego, tylko by go przy sobie zatrzymać. Nie!

***

Nie mogłem zasnąć przez całą noc, w odróżnieniu od Miki, który spał jak zabity. Rano jednak musiałem zabrać się za robotę. Siedziałem w gabinecie i tak jak zawsze przeglądałem, i podpisywałem jakieś papiery. Nie chciało mi się nawet zmieniać piżamy na cokolwiek innego. No, ale paradowanie w różowym podkoszulku i bokserkach po własnej rezydencji nie jest zabronione.

Nagle do gabinetu wszedł Mikaela.

- Dzień dobry koteczku - powiedziałem na widok jego uszu, których zapomniałem usunąć. On tylko podszedł i się przytulił, mrucząc przy tym cichutko. Wziąłem go i posadziłem na swoich kolanach. Wtulił się mocno w zagłębienie między szyją a obojczykiem. Delikatnie głaskałem go po włoskach, racząc się jego zapachem.

- Cześć Lu - wyszeptał po dłuższej chwili. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło, na co on zamruczał.

- Zmieniasz mi się w kiciusia - zachichotałem, drapiąc go za uszkiem. Spojrzał na mnie wzrokiem „zabierz ode mnie to cholerstwo". Pstryknąłem i znowu wyglądał normalnie. Wtulił się z powrotem.

- Mikuś, jesteś głodny? - zapytałem, jak tylko usłyszałem burczenie. Pokiwał nieśmiało głową, a ja wyczarowałem talerz z omletami. Jak zobaczył jedzenie, aż mu ślinka poleciała. Jest taki rozkoszny.

- Smacznego - powiedziałem, obejmując go w talii, by nie spadł z moich kolan. Mikuś podziękował, dając mi całusa w policzek i zaczął jeść. Widać, że mu smakowało, a ja znowu poczułem, jak moim umyśle pojawiają się niepewności. To dopiero piąty dzień, a ja się w nim zakochuję po uszy. Dlaczego to musi się dziać tak szybko...

~~~

Hejoszki! Tak, wiem krótki rozdział. Tylko 1109 słów. Jak widać, Lu zaczął być niepewny. Co się stanie dalej... Sami zobaczycie, jak już napiszę kolejny rozdział, ale najpierw "Ted" i "Szósty zabójca".

A no tak... Nikt zabójcy nie czyta... HAHAHAHA... Wiecie co, to jest chore. Dlaczego yaoi tak się „sprzedaje", a normalne op już nie? Nie rozumiem, ale no cóż. I tam będę tamto pisać, bo mi się chcę :)

A i polecam opowiadanie CzarnegoLiska, którego pozdrawiam. Opowiadanie ma tytuł „Daniels"

~pozdrawiam Nir666

Ps. Co z tego, że 15. Wesołych wale Tynków XD <333333333

Oraz LU i Spółka prosi o pytanka, bo kochają odpowiadać na nie :3  

W Niewoli Szatana *yaoi* (zakończone)Where stories live. Discover now