Próba

846 90 93
                                    


Kiedy Louis wrócił z bałaganem na głowie i rozciągniętą koszulką został od razu zasypany pytaniami (a raczej podejrzeniami) przez Perrie i Sophię, jednak za każdym razem odpowiadał wymijająco. Postanowił dopiero podzielić się swoimi przemyśleniami z Zaynem, gdy wyszli na papierosa.

-To mów Tommo, wydarzyło się coś? -mulat uniósł brew podpalając papierosa.

-Nie Zi, po prostu rozmawialiśmy. No naprawdę, nie patrz tak. Przecież zawsze ci o wszystkim mówię. -Zayn nie umiał powstrzymać śmiechu, zakaszlał krótko i po chwili zaciągnął się papierosem. Louis wzruszył ramionami i po chwili udał się z nim na krótką przechadzkę.

-Nie wiem, z jednej strony chciałbym go mieć w sobie, a z drugiej ciężko byłoby mi go wykorzystać. -szczerość Louisa nie wywołała żadnej reakcji na Zaynie, bowiem szatyn taki już był i to nie pierwszy raz kiedy tak się zwierzał.

-Jeśli nie zaryzykujesz, to się nie zabawisz stary. Korzystaj z życia, przecież nikogo nie masz. Zaproś go do nas, chłopczyk na pewno ma słabą głowę. Kilka drinków, joint czy dwa i będzie do twojej dyspozycji. -Zayn machnął dłonią tak, że aż upuścił papierosa na co Louis krótko się zaśmiał. Nadepnął na niego, a mulat posłał mu mordercze spojrzenie.

-Ogranicz.

-A ty zaproś loczka. Może nawet obejdzie się bez odurzania.

-Nie wiem Zayn, nie jestem przekonany.

Louis postanowił jednak posłuchać Zayna i zrewanżować się Harry'emu za noc w namiocie. Nie był on tak samo oryginalny jak młodszy. Zdecydował, że będą wszyscy razem spędzać wieczór w vanie. Tylko co będzie, kiedy faktycznie plan Louisa się powiedzie i będą potrzebowali miejsca żeby w spokoju móc się sobą zająć? Louis poprosił przyjaciół o to, żeby po prostu opuścili samochód, kiedy zacznie być między nimi gorąco. Chłopcy się zgodzili, gorzej z dziewczynami, choć nie miały na to większego wpływu. Wyraziły jedynie swoje zdanie pukając się w głowy i twierdząc, że jeśli Louis to zrobi, będzie ostatnią świnią.

Szatyn nie do końca zlekceważył ich słowa, wtedy jego potrzeby seksualne wydawały się ważniejsze. Harry był nastawiony sceptycznie do tego pomysłu, aczkolwiek nie był w stanie odmówić swojemu, hmm.. przyjacielowi?
Harry przyszedł kiedy zaczęło się ściemniać. Na włosach kapelusz, do połowy rozpięta koszula, sprane spodnie i trampki. Wchodząc do vana, zapach zmieszanych papierosów z alkoholem i marihuaną trochę go odepchnął, choć nie chciał dać po sobie tego poznać. Przywitał się z każdym po czym zajął miejsce przy Louisie, ten po chwili oplótł go rękoma w talii puszczając oczko Zaynowi, na to lokaty oparł się o niego lekko. Harry nie znał Louisa zbyt długo, aczkolwiek zdążył mu zaufać. I co teraz? Louis nadużyje tego zaufania?

-Może papierosa? -Liam proponował po raz setny.

-Dzięki, naprawdę nie chcę. -bronił się Harry.

-Drinka? -Zayn podniósł butelkę i wziął do ręki szklankę. Harry by mieć w końcu spokój odwrócił się w stronę Louisa i spojrzał mu w oczy jakby pytając o pozwolenie, na co ten skinął głową.

-Jednego. -Harry odebrał szklankę od Zayna przyglądając się jej przez chwilę, po czym wypił wszystko duszkiem.

-Widzisz? Dobre? -Liam uśmiechnął się szeroko rozumiejąc, że ma nowego towarzysza do picia.

-Nie powinno być tak źle. -powiedział cicho uśmiechając się.

Drugi drink, trzeci, czwarty. Harry'emu zaczęło kręcić się lekko w głowie, jednak zarzekał się Louisowi, że nic mu nie jest i czuje się dobrze. Nawet nie zwrócił zbyt uwagi na to, kiedy Zayn podał mu skręta. Powiedział tylko, że Harry po tym poczuje się jeszcze lepiej i będzie się dużo śmiał. Uwierzył. Zaciągnął się kilkakrotnie i wypalił jednego.

- A teraz ładnie się ustawcie chłopcy! - Poleciła Sophia stając przed Harrym i Louisem. W rękach miała polaroida, na co Harry bardzo się ucieszył i od razu objął ramieniem starszego do zdjęcia. Louisowi średnio podobał się ten pomysł, bo nie do końca wiedział, czy chce, aby jego chwile z Harrym były uwiecznione. Przecież nie może się tak angażować.

-Uśmiech! -krzyknęła, na co Louis sztucznie uniósł kąciki ust. Po chwili wręczyła im dwa zdjęcia. Harry starannie włożył je do kieszeni, by nic poważnego mu się nie stało, natomiast Louis po prostu zgniótł je za plecami i wsadził do kieszeni kurtki.

Louis był bardziej trzeźwy w porównaniu do Harry'ego. On na pewno nie był do końca świadomy tego co robi, bo nawet usiadł mu na kolanach, czego definitywnie by nie zrobił. Jak tylko Louis odchylił lekko głowę by oprzeć ją o siedzenie, Harry zrozumiał to jako aluzję do czegoś innego i ułożył wargi na jego szyi ssąc delikatnie skórę.

Szatyn wykonał gest dłonią i po chwili wszyscy zaczęli wychodzić niechętnie z vana. Louis spojrzał uważnie na Harry'ego i zdawałoby się, że ma dokładnie to, czego chciał. Harry był od niego dużo większy, na nim i wokół niego, a jego zapach to alkohol zmieszany z mocnymi perfumami, a do tego trawką. Był tak bardzo, bardzo ciepły.

Ale czy to do końca fair wobec młodszego? Louisa oblał zimny pot na myśl, że mógłby go tak wykorzystać. Harry tak naprawdę jest bezbronny, a on nie chce go skrzywdzić. To zdecydowanie zły pomysł, nie zrobi mu tego. Musi to zakończyć.

-Czemu nie? -zapytał Harry wysuwając dolną wargę. Louis westchnął cicho, a Harry wyglądał tak rozpustnie z rozczochranymi włosami w dodatku patrząc na niego w inny sposób niż zawsze. Louis go pragnął. Tak bardzo. W końcu odważył się zepchnąć go z siebie na siedzenie obok.

-Nie, Haz. Nie w taki sposób.

Uśmiech Harry'ego zaniknął, ale Louis był stanowczy. Bez względu na to, jak kuszący był Harry, on nic z tym nie zrobił. Była dosyć późna godzina. Wstał z kanapy mówiąc, że idzie coś sprawdzić, po czym wyszedł w stronę Zayna. Louis wziął kilka uspokajających wdechów.

-Pomóż mi go przenieść do namiotu. Nie zrobię mu tego. On tak patrzy, ja po prostu nie mogę.

Chłopcy wrócili do środka, a Harry kiwał się na boki, po chwili wzięty pod ramiona przez Liama i Zayna. Kiedy byli przy jego namiocie położyli go do środka, a Louis wszedł za nim zdejmując mu jedynie buty. Spojrzał na przyjaciół dziękując im, zarówno dając do zrozumienia, żeby już poszli, a gdy odwrócił się w stronę Harry'ego, ten spał zwinięty z głową opartą o rękę. Wyglądał tak niewinnie, na oczy opadały mu loki, a jego usta formowały się w delikatny uśmiech.

Louisem aż wstrząsnęło. Sięgnął, by dotknąć jego loków na co usłyszał cichy pomruk. Pochylił się, żeby pocałować go w policzek po czym powoli wycofał się z namiotu szepcząc słabe przepraszam.

Shouldn't be so bad | larry stylinsonWhere stories live. Discover now