Inaczej

22 3 1
                                    

Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje.
Nathan - moj nauczyciel i wybawca w jednym mnie wspiera.
On odkryl co tu sie mniej wiecej dzieje, ale nie moge pozwolic na to, zeby komus powiedzial.
Bardzo bym chciala miec normalne zycie, bez nich... Ale to niemozliwe.
- Arsyn. Prosze, moge Ci pomoc.
- W jaki sposob? Pan zartuje tak? Wymysla Pan niestworzone rzeczy!
Musialam go wkurzyc, bo przycisnal pedal gazu.
Zacisnal szczękę.
- Wiem co tu sie kurwa dzieje. Pozwol mi dzialac. - Spojrzal na mnie, a ja odwrocilam sie.
Stanąl na czerwonym swiatle.
Odpielam pas i otworzylam drzwi samochodu, wydostalam sie z jego auta i zaczelam biec. Slyszalam krzyki i trabienie aut, ale nie interesowalo mnie to. Jestem obojetna.
Umre i tak. Co za roznica czy wczesniej czy pozniej.
Odwrocilam sie i zobaczylam Jego. Biegl za mna!
- Kurwa, odczep sie ode mnie. Prosze!
W chwili, gdy to wrzeszczalam zaczelam plakac. Jestem taka bezsilna. Nic nie moge zrobic! Nic.
- Jestem skonczona. To nic nie da. Oni i tak beda robic swoje!
On po prostu biegl w moja strone. Nie zatrzymywal sie, nie mowil.
Biegłam dopóki sie nie zmęczyłam.
Stanal przedemna i przytulil mnie.
- Przepraszam CIĘ. Chce tylko pomóc.
Podniósł mnie i zaniosl do auta.
Chyba sie w nim zakochalam. ALE JAK MOGŁABYM. Jest zbyt idealny.

Jechalam z nim do domu. Jego domu.
- Wiesz, od pierwszej chwili nie mogłem pozwolić na takie traktowanie. Musiałem cos zrobic. No wiesz. - Chrzaknal. - Okej, jesteśmy.
Spojrzalam na niego. Moje oczy byly wilgotne od lez. Bardzo chcialam znow zobaczyc swojego brata, kochalam go i kocham dalej.
- Dziekuje - szepnelam - bardzo.
Wysiadl i otworzyl mi drzwi. Pomogl mi wysiąść.
Zlapal mnie za reke i zaprowadzil do domu.

Rano wstałam z kanapy i pobiegłam do ubikacji. Momentalnie zapamiętałam układ domu Nathana.
Zwymiotowalam do ubikacji... Kucnelam i zamknęłam szybko drzwi. Słyszałam go jak biegnie tutaj.
-ARSYN - jeny, jego glos... Nie moge tego zrobic. Nie moge mu otworzyć. On mnie zobaczy. Musze stad uciec. Sprowadze na niego tylko kłopoty.
Wstałam i podazylam do szafki pod oknem. Przeszukiwalam jego szafki. Nic oprocz jakis kosmetykow, perfum. A, jest.
Żyletka.
Wzięłam ja bardzo ostrożnie do ręki.
Nie słyszałam już nic. Nic sie nie liczyło. Od dawna nie miałam jej w reku. Moja mała.
Jeden.
Czerwona smuga.
Dwa.
Czerwone smugi.
Trzy.
Te piękne uczucie.
Cztery.
Nienawidzę tego.
Pięć.

Za głęboko. Cholera, ale ten stan jest super.
Wypływa ze mnie to wszystko. To jest coś wspaniałego.
Tracę ostrość.
Ktoś chwyta mnie.
- Boże, coś ty zrobiła.

Wielki błądWhere stories live. Discover now