Rozdział 7: Głos jego serca

2.3K 280 28
                                    

Jesteście miłymi człekami i kocham wasze mordki, także dam jakiś dedyk. A mianowicie @PinkiAleksandra9 !!! Bo czemu nie? Uwielbiam nasze dotychczasowe rozmowy XD Oks, dosyć mojego gadania, bo jest ono wnerwiające, i zapraszam na rozdział! Kuwa, gdzie ja to Yatori wcisnę... ;-; Nie zawiedźcie się, znacie mnie i moje umiejętności pisania beznadziei o godzinie nieodpukane późnej ;-;

Yato czekał. Czekał, aż Hiyori wbiegnie prosto w tę walkę pomiędzy nim a Fujisakim i stanie po jego stronie. Czekał, aż jego cierpienie przywróci jej wspomnienia.
Jednak dziewczyna nie nadchodziła, toteż bóg podjął decyzję o dalszej walce. Przywołał Yukine i resztką sił zaatakował Fujisakiego. Ten z radością przyjął wiadomość o kontynuacji pojedynku.
- Yato, do reszty głupiałeś? - wydarł się Shinki dresiarza, próbując przemówić swojemu panu do rozumu. Nikt nie jest nieomylny, koniec boga również nadchodzi. W stanie, w jakim teraz znajdował się Yato, jeden cios ze strony Fujisakiego położyłby go na łopatki.
- Przymknij się. Jestem mężczyzną, czyż nie? Zakochanym, w dodatku. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli się poddam.
Bóg zebrał w sobie wszystkie umiejętności i wziął mieczem zamach w stronę swojego ojca. Wiedział, że mimo wyczerpania, cel miał idealny. Cios trafiłby prosto w piętę Achillesa Fujisakiego i wygraną miałby w kieszeni.
Jednak w pewnym momencie ból panujący nad ciałem dresiarza stał się nie do zniesienia. Yato poczuł, jak wszystkie jego mięśnie są rozrywane przez falę potwornej agonii. Zdążył tylko nabrać powietrza w płuca zanim upadł z hukiem na ziemię i nie upuścił miecza.
Jego przeciwnik podszedł do niego i bez cienia ludzkich uczuć na twarzy kopnął. Bóg wydał z siebie umęczony jęk.
- Kiedyś byłeś o wiele lepszy, Yaboku. Oczekuję znacznej poprawy. Kiedy znów staniemy oko w oko, żywię nadzieję, iż skrzyżuję ostrza z kimś, kto wart jest miana mojego syna. Idziemy, Mizuchi.
Po tych słowach rudzielec oraz Nora zniknęli, zostawiając po sobie jedynie rannego Yato i mgłę, która upiornie spowiła ciemną uliczkę.
Yukine pomógł swojemu panu wstać, uważając, by nie naruszyć żadnej z jego ran. To akurat nie było łatwym zadaniem.
- Idziemy do domu - zarządził blondyn, przewieszając sobie boga przez ramię. Tamten próbował zaprotestować, jednak z jego ust wydobyła się jedynie krew.
- I jak mnie zamierzasz tam zawlec, geniuszu? - spytał retorycznie dresiarz, co sprawiło mi nie lada trudność. Potem już nic nie mówił, był zbyt zmęczony. A w duchu zawiedziony. Hiyori się nie pojawiła. Chociaż zawołał jej imię tak głośno, jak tylko potrafił, choć w ten okrzyk włożył moc swoich uczuć... Jego głos jej nie dosięgnął. Znowu nie umiał nic dla niej zrobić.
- Ale Yato, nie umieraj mi tu - powiedział Yukine z nutą zmartwienia w głosie. Złożył swojego pana na ziemi i wyjął jego telefon z kieszeni bluzy. Powoli zaczął wybierać numer domowy do Kofuku. Nie było innego wyjścia, trzeba było wezwać Daikoku z samochodem, żeby bezpiecznie przewieźć Yato do domu. Bóg uniósł rękę w geście, który zdawał się mówić: Dawaj, umiem sam to zrobić. Jednak już się poddał. Nienawidził siebie za to, ale broń została odłożona. Ostateczna bitwa nadejdzie, ale w innym momencie. W innej scenerii, sytuacji i okolicznościach.
W tamtej chwili w uliczkę wbiegła ciemnowłosa dziewczyna, która ściskała w skrzyżowanych na piersi rękach jaskrawokolorowy notes. Yato i Yukine wymienili zdziwione spojrzenia. Jakim cudem ona się tu znalazła? Czy to możliwe, że usłyszała wtedy wołanie dresiarza?
- Co tutaj zaszło? - zapytała Hiyori, podchodząc do boga i odpinając mu bluzę. Tamtego nawet nie bardzo to obchodziło.
- Co... ty... robisz...? - wydukał w końcu Yato, widząc, jak dziewczyna ze skupieniem oglądała rany na jego brzuchu i piersi.
- Nie wiem kto, ale nieźle cię zlał - stwierdziła, jednocześnie odwiązując szalik. Użyła go do wykonania prototypu opatrunku na najgorsze obrażenie dresiarza. Następnie wstała i rozejrzała się wokół. Jej twarz przybrała zdezorientowany wyraz.
- Gdzie Fujisaki? - zapytała, zwracając się do Yukine. Chłopak tylko wepchnął ręce w kieszenie.
- Długa historia, ale bynajmniej nie nudna - odpowiedział, zerkając na Yato, który był na granicy snu. Kiedyś jego kondycja mu wisiała i powiewała, ale teraz nie mógł zdzierżyć widoku swojego pana w tak ciężkim stanie. Dobrze pamiętał czasy, w których był opanowany przez Ayakashi i do dziś nienawidził o tym myśleć. Ba! Jedno słowo wypowiedziane na ten temat, a humor Yukine był zły przez calutki dzień.
- Nie mów mi, że... To jego robota? - Głos Hiyori drżał, a ona trzęsącą się dłonią wskazała na ciało rannego boga. Automatycznie zaczęła kręcić głową, jakby zaprzeczała samej sobie. Blondyn nie za bardzo wiedział, co ma w tej sytuacji powiedzieć, toteż jedynie kiwnął głową. Brązowo-włosa wydała z siebie cichy dźwięk przypominający płacz i pospiesznie zakryła usta dłonią. Spojrzała na Yato, który zdążył odpłynąć. Dziewczyna przeczesała jego włosy palcami, a Yukine wstrzymał oddech. Akurat uczucia jego pana do Hiyori były tak oczywiste, jak kolor nieba, ale nie był pewien, czy były odwzajemniane. Teraz w jego nastoletnim umyśle zaczęła się tworzyć teoria, która jego samego przerażała. Jeżeli była prawdziwa, to cały świat, zarówno Dalekie jak i Bliskie Wybrzeże, może zacząć gromadzić broń i zapasy, bo z takiego związku żadne dobro nie wyniknie.
Brązowo-włosa nastolatka wzięła Yato na plecy i zaczęła iść w stronę ulicy.
- Yukine - zaczęła, a jej głos był dziwnie poważny. - Gdzie zazwyczaj mieszkacie, ty i pan Yato?
- E... W domu pani Kofuku Ebisu...
- Mógłbyś mnie tam zaprowadzić? Muszę szybko odstawić tego dresiarza w dobre ręce.
- Jasne. Czekaj, idź za mną. Poprowadzę.
Szli w całkowitym milczeniu. Yukine w ogóle nie zwracał uwagi na jakiekolwiek dźwięki, nawet na warkot samochodów czy też śpiew ptaków. Był skupiony tylko na swojej hipotezie, która z sekundy na sekundę stawała się bardziej sensowna i wiarygodna. Tego najbardziej się obawiał. Jeśli Hiyori naprawdę kocha Yato, to poza oczywistą radochą wszystkich znajomych przyjdą kłopoty ze strony Rady Niebios. A z tego co blondyn słyszał i widział, ta bezduszna ferajna jest zdolna do wszystkiego. Mogliby na oczach całej rodziny zabić parę nowożeńców i nikt by się tym specjalnie nie przejął.
Shinki Yato łypnął zza grzywki na Hiyori. Próbował za pomocą bacznego przyglądania się wyczytać jej emocje, jednak postać Yato, spokojnie śpiąca na jej plecach, znacznie utrudniała zadanie. W końcu chłopak postanowił, że odszyfrowaniem babskich uczuć zajmie się w domu.

Po dosyć długim spacerze, Yukine, Hiyori oraz ranny Yato dotarli do domu Kofuku i Daikoku. Na początek było podręcznikowe przedstawianie się, żeby ludzkiej nastolatce się zbytnio w głowie nie pomieszało, a następnie wszyscy zajęli się okaleczonym bogiem. Daikoku zaparzył herbatę i przygotował jakiś leczniczy roztwór oraz szmatkę, Kofuku pościeliła na góre futon, a Yukine zaniósł tam swojego pana. Hiyori natomiast siedziała cicho w salonie, nie wiedząc, co robić. Z jednej strony chciała pomóc, gdyż rany Yato były dziełem jej chłopaka, ale z drugiej - ci ludzie byli jej kompletnie obcy. Pani Kofuku, pan Daikoku, Yukine... Chociaż powinna, nie znała tu nikogo.
W końcu nieśmiało udała się na górę i zajrzała do pokoju, w którym znajdował się Yato. Zastała w nim różowo-włosą bogini, która maczała czystą ściereczkę w roztworze i przemywała nią twarz i tors dresiarza, szczególnie miejsca, który ucierpiały podczas walki. Bóg wcale nie zwracał na to uwagi. Spał kamiennym snem i ani myślał się obudzić.
- Ach, Hiyorin - rzekła Kofuku, gdy zobaczyła dziewczynę stojącą w progu. - Mogłabyś mnie w tym zastąpić na chwilkę? Chciałam przynieść bandaże i maść z dołu.
- D-Dobrze.
Hiyori delikatnie zanurzyła skrawek materiału w ciepłym roztworze i przyłożyła go do czoła Yato. Łagodnie przetarła jego twarz, uważając na wszystkie rozcięcia i guzy.
- Słyszałam o tym, co zrobiłaś. Yukki mi mówił.
- Czyli... co, dokładnie?
- Przybiegłaś, kiedy Yatuś cię zawołał. Chociaż utraciłaś wszystkie wspomnienia z nim związane... Nadal to uczyniłaś. Czemu?
- Bo ja... Nie wiem. Po prostu gdy usłyszałam ten głos wołający moje imię z taką siłą, emocjami, nie umiałam przejść obok niego obojętnie. Coś w duszy mnie pchało w jego stronę. Mówiło, że ta osoba naprawdę chce, żebym się znalazła obok niej. Że to był... głos jego serca.
Na te słowa Hiyori położyła swoją dłoń na piersi Yato tak, żeby mogła poczuć bicie jego serca. Kofuku tylko przytaknęła i wyszła z pomieszczenia. Brązowo-włosa nie zdjęła ręki z torsu boga.
Nagle poczuła, jak ciepło innej dłoni ogarnia jej własną. Spojrzała na źródło tego uczucia i natychmiast się zaróżowiła. Ręka Yato spoczywała na jej, jakby mimo snu wyczuwał obecność.
Hiyori nie rozumiała jego czynów, ale nie cofnęła dłoni, tylko kontynuowała swój obowiązek. Jednak przez cały czas zadawała sobie jedno pytanie: Czemu z osobą tak obcą łączą ją takie silne uczucia...?

Ja pierdziolę, znowu szit ;-; Zabijcie mnie, błagam, bo zaraz zgasnę na miejscu. Na pisaricę beznadziejną.
Kocham was ♥

Dźwięk Imienia Twego [Noragami]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum