Rozdział 2: Teraz albo nigdy

5.1K 452 157
                                    

Yato długo nie mógł zasnąć. Kręcił się w tę i we w tę na swoim futonie, irytując przy tym Yukine, który miał serdecznie dosyć szamotaniny swojego pana.
- Yato, nie wierć się - skarcił go, wymierzając mu kuksańca w plecy. Ten ani drgnął. - Co ci jest?
- Nic! Wszystko jest okej! Jak to mówi młodzież... Zajebiaszczo! Nieważne, Yukine, idź spać. - Ton młodego boga był ostry, co wydało się blondynowi podejrzane.
- Bardzo bym chciał, ale trudno tak spać, kiedy ty obok mnie tańczysz Macarenę - mruknął Yukine, odwracając się na drugą stronę. Miał pewną hipotezę odnośnie zachowania Yato, ale na razie milczał. Wiedział, że gdyby się nią pochwalił, dostałby po głowie.
Nagle młody bóg zerwał się do pionu i uniósł rękę. Yukine oberwał w ramię.
- Ała! O co ci chodzi, człowieku?!
- Co to są za dzikie wymysły, Yukine? Znowu mnie wpędzisz w jakieś świństwo.
- A co, zaprzeczysz? Przecież to takie oczywiste, że jesteś zakocha-
Yato szybko zakrył usta swojego Shinki dłonią, drugą zasłaniając swój rumieniec. Yukine oczywiście się nie mylił, ale młody bóg nie zamierzał przyznać mu racji.
- Słuchaj młody. Nie wiem, skąd ci takie głupoty do głowy przychodzą, ale ja nie jestem zakochany w Hiyo... Cholera. - Yato pospiesznie ugryzł się w język, jednak było za późno. Jego słowa zostały wypowiedziane, a Yukine je słyszał. Teraz już nie było wycofki.
- A nie mówiłem? - powiedział blondyn, splatając ręce na piersi i triumfalnie się uśmiechając.
- Nikomu nie mów. Dopóki ona sama się nie dowie, nikt nie może o tym wiedzieć, rozumiesz? Miałbym przekichane.
- Jasne. Tylko...
- Co?
- Nie obraź się, ale to jest trochę takie... zboczone.
- A cicho siedź.
- Ona ma lat szesnaście, a ty tysiąc z hakiem. Prosta matematyka, różnica wieku u was nie jest najmniejsza.
- No ale chyba na tyle nie wyglądam?!
- No nie, ale tak ze... dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem bym ci dał.
- Nieważne.
Yukine pokręcił głową, zatkał sobie uszy palcami, a po chwili zapadł w spokojny sen. Yato natomiast był jeszcze kompletnie świadomy.
- Powiem jej to - wycedził przez zęby, ściskając dłonie w pięści.
- Co?
- Powiem jej to. Na tym letnim festiwalu. Do tego czasu na pewno mnie zauważy.

Festiwal festiwalem, ale Hiyori nie zdawała się ani trochę zainteresowana. Kiedy Yato podejmował pierwsze, nieśmiałe próby propozycji wspólnego wyjścia, dziewczyna wycofywała się argumentem, że musi się uczyć. Dresiarz miał tego serdecznie dosyć. Miał ułożony w głowie taki piękny, romantyczny plan, a wybranka nie chce współpracować. I weź tu, człowieku, zrozum babę.
Yato westchnął i postanowił jeszcze raz narzucić temat festiwalu. Akurat siedział sobie z Hiyori na werandzie. Ona pisała referat na temat świąt kulturowych Japonii, a on układał domino. Skąd to mu się wzięło? Sam nie miał pojęcia, była to najprawdopodobniej wymówka, żeby porozmawiać z Hiyori.
- Słuchaj... - zaczął nieśmiało, starając się, żeby zabrzmiało to w miarę naturalnie. Dziewczyna oderwała się na chwilę od zeszytu i spojrzała mu w oczy. Młody bóg natychmiast odwrócił wzrok. - Masz jakieś plany na wakacje letnie?
Oczywiście miał na myśli: Czy masz jakieś plany na lato związane ze mną?, jednak nie powiedział tego na głos. Jedna palnięta głupota i jego szanse poległyby w gruzach.
- Hm... Poza nauką? Raczej nie. Pewnie wyjdę parę razy na miasto z koleżankami czy coś, ale tak to spędzę wakacje w domu. A co?
- A ten festiwal kompletnie odpada? Patrz, będzie fajnie. Takie imprezy zawsze są na poziomie, z fajerwerkami, jedzeniem i łapaniem złotych rybek. Na serio nie chcesz iść? To byłby tylko jeden wieczór, wszystkie inne możesz spędzisz w towarzystwie książek.
No dawaj, pomyślał Yato. Błagam cię, Hiyori. Nie każ mi na siebie czekać.
- Hm... Faktycznie, na takich wydarzeniach zazwyczaj dobrze się bawię, to prawda. Może wzięłabym kiedyś Ami i Yamę...
- Nie! - wrzasnął Yato, po czym szybko się zreflektował, gdyż twarz Hiyori przybrała dziwny wyraz. - Znaczy... Chciałbym, żebyś poszła na ten festiwal ze mną. Ze mną i tylko mną.
Brązowo-włosa nastolatka zarumieniła się lekko. Spojrzała młodemu bogu w oczy, próbując doszukać się w nich jakiejkolwiek odpowiedzi. Jednak niestety, błękitne kocie oczy dresiarza pozostały zagadką. Dziewczyna nie rozumiała jego zachowania. Owszem, ona i Yato byli bardzo, bardzo blisko. Wiele razy sobie obiecywali, że na zawsze zostaną razem. Jednak nie wiedziała, czy umiałaby być z nim w ten sposób. A może...?
- Kurde, nie tak to miało wyjść - powiedział znienacka Yato, przerywając rozmyślania Hiyori. - Chodziło mi o to, że chciałbym, żebyś poszła z nami wszystkimi na ten festiwal. Ze mną, między innymi, z Yukine, Kofuku, Daikoku... Słyszałem nawet, że Bishamon przyszłaby z Kazumą. Chcieliśmy się wybrać na tę imprezę całą gromadą, a to serio nie byłoby to samo bez ciebie.
- Dobra. Okej, niech będzie - zgodziła się dziewczyna, niby od niechcenia. Jej żeńskie odruchy już się odezwały i pchały ją do domu, żeby czym prędzej przymierzała yukatę, ale zgasiła je myślą, że do festiwalu jeszcze długo. Trzy tygodnie. Dużo, ale mało. Ma dokładnie trzy tygodnie na kompletne uporządkowanie swoich uczuć. Na znalezienie odpowiedzi na wszystkie zbędne pytania, które w tej chwili napełniły jej głowę. Większość z nich była w deseń: Czy on naprawdę...?

Trzy tygodnie później.

- Cykam się - szepnął Yato do ucha Yukine. Stali przed bramą parku, w którym odbywał się festiwal. Z oddali słychać było radosne śmiechy, a w powietrzu unosiły się smakowite zapachy. Cała paczka, składająca się z mieszkańców domu Kofuku oraz Bishamon i Kazumy czekała tylko na jedną, brakującą osobę, mianowicie Hiyori.
- Czego? Nie bądź ciota.
W tym momencie ktoś podbiegł do zebranych. Hiyori oparła dłonie na udach i próbowała złapać oddech. Kiedy w końcu jej się to udało, podniosła się do pionu i ukazała się w pięknej, beżowej yukacie z różowymi aplikacjami.
- O ja pierkwaczę - odezwał się Yato, który wpatrywał się jak zaklęty w kreację dziewczyny. - Yukine, ja ciebie na słówko.
Nie czekając na odpowiedź swojego Shinki, zaciągnął blondyna w krzaki. Tamten miał już głośno zaprotestować, jednak zrezygnował, gdy zobaczył minę swojego pana. Na twarzy młodego boga, oprócz uroczego rumieńca, malowała się także obawa.
- Stchórzę - powiedział w końcu dresiarz, chowając twarz w swojej bandanie. - Nie poradzę sobie. Wszystko schrzanię, na pewno.
- Słuchaj, w czym problem?
- We wszystkim.
- Nie podoba ci się?
- Bogowie, jest przepiękna.
- To super, idziemy. Wdepnąłem w błoto, trampki mi się będą ślizgać.
Yato i Yukine wyszli z ukrycia i dołączyli do swojej grupy. Po uprzednim upewnieniu się, czy wszyscy są, nietypowa gromadka bogów, Shinki i jednego człowieka była gotowa rozpocząć festiwal. Wspólnie przekroczyła bramę parku, a w tym momencie Yato patrzył tylko na Hiyori. Serce biło mu jak szalone, wydawało mu się, że zaraz wyleci z jego piersi. Siła jego uczuć do tej dziewczyny przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Już nie umiał opisać tego, co do niej czuł. Jak bardzo ja kochał, jak bardzo chciał być z nią aż do końca swoich dni.
Festiwal okazał się być o wiele lepszy niż wszyscy się spodziewali. Bishamon szczególnie chwaliła karmelizowane jabłka, ich niezwykłą chrupkość i niepowtarzalną słodycz. Yukine i Kofuku nadziali się na stragany z grami. Tak ich wciągnęła strzelnica, że od razu przepuścili połowę kieszonkowego. Daikoku poszedł w stronę stoisk z jedzeniem, w nadziei nabycia nowych przepisów od sprzedawców, a Kazuma zagłębił się w poważną dyskusję ze sprzedawcą masek. Wszyscy zgodzili się na układ, żeby za godzinę spotkać się przy miejscu, gdzie będą puszczane fajerwerki. Pozostali tylko Yato i Hiyori.
- Ładna yukata - bąknął niezręcznie Yato, próbując zacząć sensowną rozmowę. W duchu błogosławił wszystkich, którzy dzisiaj z nim przyszli na ten festiwal - nawet Bishamon. Dali mu taką szansę! Teraz nie może jej zmarnować.
- Dzięki.
- To co? Idziemy gdzieś? Jesteś głodna?
- W sumie to... przeszłabym się wzdłuż strumienia.

Strumień, o którym wspominała Hiyori, był położony w dolinie. Królował nad nim trawiasty pagórek, z którego był genialny widok na fajerwerki będące główną atrakcją festiwalu. Gdy Yato i Hiyori tam dotarli, na wzgórzu siedziało już nieco par.
Bóg i ludzka dziewczyna rozpoczęli spacer. Kupili sobie po napoju z automatu i zaczęli się wolno przechadzać. Na początku trwali w absolutnym milczeniu, słuchając tylko szumu wody, jednak po chwili Hiyori potknęła się o przepaść w chodniku. Przeklęła głośno, na co Yato zareagował niepohamowanym śmiechem.
- Ucisz się! - wykrzyknęła dziewczyna, dając mu przyjacielską sójkę w bok. Wycofał się, unosząc ręce, ale dalej chichotał.
- Dobra, dobra! Ale przyznaj, to było rozwalające. Idziesz, idziesz, a tu nagle ni z dupy, ni z kasztana: "O ja pier!".
- Nie było śmiesznie! Wywaliłam się! Bawi cię cudze cierpienie?
- A coś ci się stało?
- No nie...
Po tym wydarzeniu trudno było zachować powagę. Co chwilę Yato albo Hiyori rzucali jakimś kawałem, robili coś śmiesznego albo po prostu zaczynali rozmowę. Bóg czuł, jak jego serce bije łagodnym, radosnym rytmem. Chwile spędzone u boku tej dziewczyny były czymś naprawdę niezwykłym.
Nagle zerwał się chłodny wiatr, a z nieba zaczęły delikatnie kropić kropelki wody.
- Pada! - wykrzyknął Yato, jakby to nie było oczywiste.
- Nie bój żaby, mam parasol - odparła Hiyori, grzebiąc w torebce. Wyciągnęła z niej podłużny, czerwony przedmiot. Po chwili walki z nim, ona i bóg stali przy barierce, schronieni przed deszczem.
Yato zamilkł i skupił się na twarzy dziewczyny. Znowu, był oszołomiony jej pięknem. Patrzył, jak wiatr targa kosmykami jej włosów, jak kąciki jej ust trwają w idealnym uśmiechu. Czuł, że to właśnie ten moment. Teraz albo nigdy.
- Hiyori - zaczął, zwracając się do niej. Nastolatka odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
- Słucham?
- Mam ci coś do powiedzenia.
Wypowiedziawszy te słowa, młody bóg wziął głęboki oddech. Jego dłoń powędrowała na rękę Hiyori. Nachylił się tak, że jego usta znajdowały się tuż przy jej uchu.
- Ya... ?
- Hiyori. Prawda jest taka, że ja... Że ja...

Zadziałało w końcu, wiwat ja!

Dźwięk Imienia Twego [Noragami]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz