Kwiatek wyszczerzył drobne, ostre ząbki i nawet Neville poczuł się trochę niepewnie.
Severus Snape stał bez ruchu, wstrząśnięty. Wszyscy pozostali siedzieli z szeroko otwartymi oczami i ustami, przenosząc wzrok z rośliny na nauczyciela i z powrotem.
Bądź co bądź, była to jedyna istota, która odważyła się wytknąć mu tłuste włosy.
- To gada!
- Tak, to gada. Widzę, że dalej popisujesz się rodową elokwencją, Malfoy – warknęła Hermiona. – Powiedz, Neville, jak udało ci się ją zdobyć? – zapytała z błyszczącymi oczami.
W pomieszczeniu zawrzało. Zewsząd sypały się pytania.
- Od kiedy ją masz?
- Co to jest?
- Co jeszcze potrafi powiedzieć?
- Czy jest inteligentna?
- Skąd ja masz?
- Jak się nazywa?
- Melchior – wypalił Neville.
Zapadła cisza.
- Melchior? – powtórzył Dean. – Dlaczego akurat Melchior?
- A mi się podoba – oświadczyła roślina. – Jest dostojne i kojarzy się z bogactwem. Tak, jestem Melchior.
- Malfoy, ten kwiatek może z tobą konkurować o tytuł Najbardziej Przeświadczonej o Swojej Doskonałości Istoty Roku – stwierdził ktoś. Pół klasy wybuchło śmiechem.
- Który to Malfoy? – spytał Melchior przyciszonym głosem, pochylając się w stronę swojego opiekuna.
- Ten blondyn ze Slytherinu... e... w zielonym. Siedzi obok tej brzydkiej dziewczyny.
- Tej, która wygląda jak samica mopsa?
Niestety to roślina powiedziała trochę zbyt głośno i klasę znów sparaliżował śmiech. Pansy Parkinson wstała, czerwieniąc się wściekle. – Niech ktoś utopi to zielsko w czymś żrącym! – zażądała.
- Może gdybyś ty umyła głowę w czymś żrącym, zrobiłabyś się ładniejsza? Spróbuj, gorzej już być nie może! – zripostowała roślina.
Dziewczyna przez chwilę stała bez ruchu, po czym zalała się łzami i wybiegła z sali.
Gryfoni zaczęli bić brawo.
- Dość! – We wrzawę wdarł się lodowaty głos. W jednej sekundzie wszyscy zamarli.
Profesor Snape stał przed swoim biurkiem i rozglądał się po klasie, a jego oczy ciskały błyskawice.
- Longbottom. Zabierasz tę... tę roślinę i nie wracasz. Już!
Chłopak zerwał się z miejsca i niemal wybiegł z klasy, ledwo pamiętając o zabraniu torby. Odprowadzały o współczujące, ale i pełne uznania spojrzenia kolegów.
- Wszyscy – dziś o dwudziestej – szlaban! Gryffindor traci dwadzieścia punktów! A ty, Potter, przekaż Longbottomowi, że ma się u mnie stawić po lekcjach! – Głos znienawidzonego nauczyciela niósł się echem po korytarzu, gdy Neville szedł nim w stronę najbliższych schodów. – Otwieracie podręczniki na stronie czterysta piętnastej! A jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo, Brown, Gryffindor straci wszystkie punkty, które mu zostały! Czy to jasne?!
- Przepraszam, szefie – wymamrotała roślina, gdy byli już pod Wielką Salą. – Po prostu... nie chciałem, aby mnie przerobili na syrop na chrypę – zakończyła żałośnie.
YOU ARE READING
Fanfiction. Because canon is not enough.
FanfictionPiszę, bo to lubię. Piszę, bo mam pomysły. Piszę fanfiction, bo te pomysły dotyczą przede wszystkim światów i osób z moich ukochanych książek. Na tym blogu znajdują się (na razie) tylko miniaturki. Większość z nich jest inspirowana fanartami (nie mo...
Co to, do diabła, jest?! (#2)
Start from the beginning