Fatalny przypadek

11.9K 250 45
                                    

Siedziała opatulona ciepłym kocem przy kominku. Na nogach miała grube, wełniane skarpety. Przeglądała właśnie papiery swojego klienta i zastanawiała się co może jeszcze zrobić, by mu pomóc. Za oknem padał spokojnie śnieg, przykrywając powoli wszystko dookoła cienkim puchem. Niedługo zrobi się ciemno, a ona nie wiedziała kompletnie co ma robić. Całe dnie były dla niej bardzo pracowite. Hermiona Granger po ukończeniu szkoły została wziętym prawnikiem i tej pracy oddawała się cała. Nie miała czasu spotykać się z przyjaciółmi. Harry i Ginny spodziewają się dziecka, a Ron wyjechał. Załamał się, kiedy Hermiona go zostawiła. Tak, to ona go zostawiła. Miała dosyć, że kiedy ona wracała zmęczona po pracy, on siedział przed telewizorem i zupełnie nic nie robił w domu, a od paru miesięcy był bezrobotny. Komu by się to podobało? Na pewno nie perfekcyjnej Hermionie Granger.

Można powiedzieć, że Hermiona miała wszystko. Posiadała piękny dom, miała wymarzoną pracę, ale jednak czegoś jej brakowało. Z pewnością był to brak mężczyzny. Już dawno nie czuła męskich rąk na swojej tali, co bardzo lubiła. Postanowiła wybrać się dziś do klubu. Wiedziała, że będą tam też jej nowi znajomi z pracy, czy ze studiów. Myśl o tym, że będzie mogła się odprężyć i zobaczyć ze znajomymi napawała ją entuzjazmem. Zerwała się z fotela i pobiegła szykować .

***

Jej wysokie obcasy nie były zbyt wygodne, a ujemna temperatura na zewnątrz nie brzmiały przyjemnie, jednak nie rezygnowała ze swojego celu. Zadowolona przekroczyła próg klubu. Nadstawiła tylko rękę, by dostać pieczątkę i mogła się bawić. Swoje wolne kroki skierowała w stronę baru. Zamówiła sobie drinka. Zaraz tuż obok znalazła się znajoma jej osoba, był to Bill, kolega ze studiów prawniczych.

- Cześć Miona, jesteś tu sama? - zapytał wysoki brunet i ucałował Hermionę w oba policzki.

- Hej, tak jestem sama. Właśnie miałam nadzieję, że też będziecie - odpowiedziała dziewczyna ze szczerym uśmiechem.

- Chodź do nas. Siedzimy tam - chłopak wskazał ręką kierunek - idź, ja zaraz dojdę tylko zamówię drinki reszcie.

Dziewczyna udała się w kierunku, gdzie siedziała spora grupka osób. Wszyscy od razu poznali Hermionę i przywitali się z nią.

Koło 12 impreza zaczęła się rozkręcać. Hermiona była już po kilku drinkach. Do tej pory tańczyła z chłopakami ze swojego towarzystwa, jednak po wypitym alkoholu przestała zwracać uwagę z kim tańczy. Aktualnie okręcał ją pewien szatyn. Był przy tym nieco nachalny, dziewczynie wydawało się, że jego ręce były wszędzie, oprócz jej strategicznych miejsc, które musiała bronić. Nie podobało jej się to, ale szumienie w głowie zupełnie zagłuszały jej wyrzuty sumienia.

Nagle dziewczyna poczuła się źle, chciała znaleźć się na powietrzu. Wyrwała się zwinnie z objęć chłopaka i skierowała swoje kroki w stronę wyjścia. Tam oparła się o ścianę budynku. Ku jej niepocieszeniu zaraz znalazł się tam ten nieszczęsny wielbiciel.

- No co jest kochanie? Chodź się bawić - chłopak chwycił biedną dziewczynę w talii. Ta chciała odsunąć go od siebie, jednak szatyn tylko pogłębił swój uścisk. - Chodź pójdziemy do mojego samochodu złotko.

- Ani mi się śni - dziewczyna znalazła w sobie chęć walki, wyrwała się z uścisku chłopaka i chciała jak najszybciej wrócić, jednak ten chwycił ją mocno i brutalnie do siebie przyciągnął. - Ała... - krzyknęła oburzona.

- Idziesz ze mną suko - para zaczęła się szarpać. Nagle obok znalazła się pewna postać, był to chłopak. Jednym ruchem uwolnił szatynkę z rąk tego wariata i go uderzył. Chłopak szybko znalazł się na ziemi z krwawiącym nosem. Dziewczyna patrzyła się zszokowana. Nie mogła uwierzyć, co tu teraz miało miejsce.

Miniaturki Draco + HermionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz