6. ¤Co jest grane?

1.2K 95 31
                                    

Piątkowy dzień grudnia zacząłem wyjątkowo dobrze. Obudził mnie Szymek, który wiercił się po mojej prawej. Upomniałem go, po czym zabrałem większą część kołdry i naciągnąłem ją sobie na twarz. Było jednak bardzo możliwe, że ten dzień był najgorszym Szymona, bo puścił soczystą wiązkę przekleństw i odwrócił się do mnie plecami. Zupełnie nie wiedziałem o co chodziło, ale dla własnego zdrowia, wolałem nawet nie zaczynać tematu. Szczególnie od rana. Wstałem.

Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do kuchni. Byłem na tyle otoczony aurą jakiegoś specyficznego zadowolenia, że zrobiłem jedzenie również dla Szymona. Wziąłem talerz i poszedłem do pomieszczenia, w którym on jeszcze spał. Usiadłem na łóżku. Nachyliłem się nad nim tylko po to, aby dmuchnąć dymem w jego twarz i od razu się cofnąć ze śmiechem.

- Wypierdalaj stąd, póki masz jeszcze nogi, zjebana kurwo - warknął bardziej do poduszki niż do mnie.

- Wstawaj, bo to żarcie wsadzę ci kurwa w dupę - odpowiedziałem mu.

Na spokojnie, starając się nie denerwować, zgasiłem peta, po czym wziąłem się za jedzenie. Isamu wstał dopiero, kiedy ja już kończyłem. Bez słowa zaczął jeść, a potem zapalił. Przyznam od razu, że czułem się dziwnie. Jednocześnie zaskoczony i skołowany, bo to chyba pierwszy raz, kiedy widziałem Szymka tak pojebanego.

Wracając ze sklepu z nową paczką papierosów i szklaną butelką Coli w ręce, wpadłem na kogoś. Niewysoki chłopak, blondyn. Od razu go poznałem. Przywitałem się z nim. Wyglądał na zdziwionego moją obecnością w tym kraju, tak samo jak ja jego. Usiedliśmy na najbliższej ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Był to mój kolega z hiszpańskiej szkoły. Kiedyś wspominał, że też chciałby przyjechać do Polski, ale wątpiłem, że w ogóle mu się to uda. Nie wiem ile minęło, ale w końcu przenieśliśmy się do jednej z knajp, które mieściły się w okolicy. Piwo, jedno, drugie. Po jakimś czasie i coś mocniejszego weszło. Byłem w połowie sączenia, kiedy Hiszpan się ze mną pożegnał. Mówił, że musi już iść, bo i tak stracił ze mną za dużo czasu. Zostawił swoją część pieniędzy i spierdolił. Palant. Dopijając resztę alkoholu przerwał mi dzwonek telefonu i jego wibracja. Odebrałem głównie dlatego, że dzwoniła mama. Jej głos był zrozpaczony, płakała.

- Co jest grane? - zapytałem, starając się mówić, jak najwyraźniej.

- Sergio, twoja siostra... ona miała wy-wypadek - zająknęła się i pociągnęła nosem. - Nie żyje.

Siedziałem na swoim miejscu i patrzyłem się tępo w szklankę z drinkiem na dnie. Momentalnie zalała mnie fala zimna. Serce biło mi jeszcze szybciej niż od etanolu połączonego z nikotyną. Miałem pusto w głowie. Nie wiedziałem co myśleć. Nie wiedziałem czy rozryczeć się, jak dzieciak, upić, jak desperat czy rozpierdolić wszystko wokół. Nie wiedziałem kurwa nic. Rzadko kłóciłem się z młodą, jednak w tej chwili żałowałem nawet tych najmniejszych sprzeczek.

- Sergio?

- Jak teraz Szymon mnie odwiezie na lotnisko, to... - zacząłem, szukając szybko portfela po kieszeniach bluzy.

- Nie - mama przerwała mi ostro, przez co zaprzestałem swoich działań. - Pojechałeś tam z powodu tej całej trasy, to masz na niej być. Rozumiesz mnie, Sergiusz? Masz tam być - powtórzyła.

- Ale jak...

- Powiedziałam, że masz tam kurwa być! - krzyknęła. - Chociaż raz mnie posłuchaj.

Przytaknąłem. Obiecałem, że mimo wszystko będę uczestniczył w Rich Tour'ze. Westchnąłem głośno i wręcz kazałem barmanowi dać mi dużo, kurewsko dużo czystej wódki. Było mi gorąco, smutek ściskał mi żołądek i płuca, mimo że właśnie zaciągałem się papierosem.

*Nie mam pojęcia o której stamtąd wyszedłem. Szedłem wolno chodnikiem. Szedłem wolno, starannie stawiając kroki, jednak jakimś cudem i tak nogi mi się plątały. Zarzuciłem kaptur na głowę. Chłodne powietrze mnie orzeźwiło trochę. Nie wiem, która mogła być godzina, ale było już ciemno. Może jakoś po szesnastej... nie wiem, nie wiem nic! Zacząłem się zastanawiać czy Szymek, przyjaciel mój kochany wrócił już do domu. Obudził się w złym humorze, potem wymieniliśmy jakieś chujowe zdania i Szymek wyszedł. Chuj wie gdzie był.

Stojąc przed drzwiami wejściowymi, wyrzuciłem peta gdzieś w trawę. Złapałem za klamkę. Drugą ręką podparłem się ściany, czując że chwieję się na boki. Drzwi były zamknięte. Miałem dużą trudność w trafieniu kluczem do dziurki, ale dałem radę. Nawet nie zdejmując butów, zacząłem szukać Szymka po domu. Wszedłem do sypialni. Isamu posuwał jakąś starszą dziewczynę z czarnymi włosami. Z jego miny wnioskowałem, że prawie doszedł. Pozwoliłem mu na to, stojąc i bez jakiegokolwiek zażenowania i zdziwienia, patrzyłem na nich.

Czułem się dziwnie. Powstrzymywałem łzy. Chciałem kurwa ryczeć, jak pierdolony dzieciak, z powód siostry oraz Szymka. Wymyśliłem ten układ, w pewien sposób narzuciłem go też jemu, a teraz... byłem kurwa wkurwiony z tego powodu. Byłem takim samym pierdolonym hipokrytą, jak Tomek. Znowu czułem ten głupi ścisk w żołądku oraz falę dreszczy i zdenerwowania, która przechodziła przez moje ciało. Kiedy Szymek skończył, zaczął się ubierać.

- Wyjdź - powiedziałem.

Bolało mnie gardło i chciało mi się cholernie pić. Kobieta na mnie spojrzała, jakby nie robiąc sobie nic z moich słów.

- Wypierdalaj, tępa zdezelowana szmato, bo ci kurwa pomogę - wydarłem się.

Laska spojrzała na Szymona, który tylko kiwnął głową. Zgarnęła swoje rzeczy i ubierając się, poszła do wyjścia. Staliśmy w milczeniu. Youtuber zapiął do końca spodnie i podszedł do mnie. Wyglądał na porządnie wkurwionego. Nie miałem sił, żeby powiedzieć cokolwiek.

- Co ty odpierdalasz, Sergio? - zapytał. - Sam chcesz tego bezsensownego, szczeniackiego gówna, a teraz masz z tym jakiś kurwa problem, tej?! Zdecyduj się, bo już zaczynasz mnie wkurwiać...

- Znudziło mi się - odpowiedziałem zachrypniętym głosem.

Szymon nadal coś krzyczał. Mówił dużo, gestykulował, wyzywał na mnie. Przerwałem mu dopiero po chwili. Podszedłem do niego, kiedy się tego najmniej spodziewał i pocałowałem go, kładąc ręce na jego barkach i mocno przyciskając do siebie. Najpierw myślałem, że mnie odepchnie, ten jednak zaczął pogłębiać pocałunek. Zacisnąłem mocno powieki, starając się zamknąć w sobie wszystkie emocje, jakie chciały się wydostać. Mężczyzna położył swoje ciepłe dłonie na moje policzki akurat wtedy, kiedy już nie wytrzymałem i zacząłem ryczeć. Od razu odsunął twarz i mi się przyjrzał. Jego brązowe oczy były pełne paniki.

- Kurwa, Sergio, co jest?

- Moja siostra nie żyje - odpowiedziałem mu dopiero po chwili, uśmiechając się bez humoru. - Rozumiesz, Szymek? Moja zjebana siostra kurwa zdechła!

- - - - -

*nadal nie czuję się przekonana do tego
ALE

chciałam pokazać chaotyczne zachowanie i myśli pijanego Nitra

Tak, wiem... zjebałam trochę pomysł z tą siostrą, ale musiałam dać smutek w życie Nitra ._. gomenasai, minna...



Układ Idealny <= ISAMU X NITROOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz