4. ¤Bartek

1.2K 90 13
                                    

Specjalnie wybrałem dłuższą drogę do sklepu. Musiałem się jakoś uspokoić, inaczej zapierdoliłbym każdego, kto wepchnąłby się przede mną do kolejki. Dodatkowo byłem jeszcze bardziej zdenerwowany, bo nie miałem papierosów. A czy jest coś lepszego na nerwy niż nikotyna? Tak, ja też nie wiem. Nie wiem z jakiego powodu obszedłem cały budynek niewielkiego sklepu i dopiero wtedy do niego wszedłem. Zrobiłem najważniejsze zakupy. Coca Colę oraz kilka Red Bull'i dla Szymka wziąłem najpierw. Papierosy podała mi pani przy kasie. Typowa tępa dziunia. W dość dziwny sposób próbowała mnie uwieść i zdawało się, że mnie kojarzyła. Chamsko udawałem, że tego nawet nie zauważam, zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu z delikatnie poprawionym humorem.

Idąc spokojnie ulicą, doszedłem do wniosku, że zapomniałem z domu telefonu. Czułem się bez niego, jak bez ręki, bo gdyby coś się wydarzyło, to nawet nie mógłbym tego nagrać! Kurwa, wszystko przez tego pierdolonego Gimper'a! Mam ochotę go rozszarpać. Stojąc na światłach, zauważyłem nastolatka. Czarne włosy, grzywka wchodząca w oczy. Ubranie zwyczajne, ale w odcieniach czerni. Nie rozmyślając bardziej nad jego wyglądem, był po prostu zwyczajnym emosem. Siedział na schodach i palił. Uśmiechnąłem się pod nosem. Trzeba się jakoś lepiej pozbyć stresu...

Przeszedłem przez pasy i podszedłem go niego. Wyciągnąłem z kieszeni bluzy swoją paczkę papierosów i wyjąłem z niej jednego.

- Siema, masz ognia? - zapytałem.

Chłopak nie odpowiedział mi, ale wyjął z kieszeni fioletową zapalniczkę i mi ją podał. Zapaliłem fajkę i usiadłem obok niego, oddając mu jego własność.

- Dzięki wielkie - zaciągnąłem się. - Kupiłem fajki, a zupełnie zapomniałem o ogniu... Jestem Sergio - przedstawiłem się.

- Bartek - odpowiedział i wymieniliśmy się uściskami dłoni.

Mój nowy kolega stał się rozmowny dopiero po dłuższej chwili. Na początku musiałem zmuszać go do konwersacji. Odpowiadał jedynie na moje pytania. Na całe szczęście po chwili stał się na tyle odważny, że sam zaczął mnie pytać o jakieś głupoty. Spaliliśmy papierosy do końca i wybraliśmy się na spacer. Przeszliśmy przez pasy i ruszyliśmy w stronę parku. Po paru godzinach (nie wiem ile, bo jestem debilem i zapomniałem czegoś tak ważnego, jak pierdolona komórka!) podałem mu swój numer telefonu i zaprosiłem go do domu Isamu. Rozmawialiśmy i dużo śmialiśmy. Znalazłem jeszcze trochę piwa, którym poczęstowałem swojego towarzysza. W końcu zacząłem go perfidnie macać i całować jedynie po szyi. W końcu umowa z Szymkiem na tym polegała. Na nie całowaniu się w usta z kimś innym. Chłopak wyglądał na mocno niepewnego, jednak w końcu uległ.

- "W końcu... Ile można..." - westchnąłem w myślach, kiedy Bartek przestał mi się opierać.

Wyszedłem z łazienki owinięty jedynie ręcznikiem w pasie. Bartek w pełni ubrany szedł już do wyjścia. Odprowadziłem go wzrokiem, milcząc. Nie miałem mu absolutnie nic do powiedzenia. Drzwi się za nim zamknęły i na nowo otworzyły. Pierwszą moją myślą było coś w stylu: "o mój boże, czego on jeszcze chce?", jednak szybko to wyleciało z mojej głowy, kiedy w progu zobaczyłem Szymka.

- A co ty tak szybko? - zapytałem, nawet nie kryjąc swojego zdziwienia.

- Szybko? - powtórzył, ściągając z siebie kurtkę. - Kurwa, ponad 6 godzin mnie nie było. A ty od kiedy wybierasz ćpunów?

- Ćpun czy nie, miał penisa dłuższego od twojego - odpowiedziałem mu złośliwie i wszedłem do sypialni w poszukiwaniu papierosów.

Otwarta paczka leżała na fotelu. Wyjąłem jedną fajkę i zapaliłem, a resztę odłożyłem. Ubrałem się i sięgnąłem po picie. Butelka Coli, którą rozpocząłem wczoraj, dzisiaj była prawie pusta. Wypiłem resztę i, biorąc telefon, zacząłem szukać Szymona. Znalazłem go w salonie, przygotowującego się do nagrywania. Usiadłem na czarno-zielonym fotelu, stojący obok jego głównego.

- Zamawiamy pizzę? - zapytałem.

- Znowu?

Szymek wyjął ze swojej paczki papierosa. Wsadził go w usta, po czym obrócił się w moją stronę i końcówką swojej fajki dotknął mojej. Patrzyłem mu w oczy, kiedy odpalał swojego ćmika. Posłał mi delikatny uśmiech i oddalił się, zaciągając dymem.

- Ruda coś tam robiła zanim wyjechała - stwierdził. - Odgrzejemy, będzie dobre.

Szymek skończył palić i włączył nagrywanie. Przywitał się standardową gadką z widzami. Najpierw uważnie obserwowałem jego poczynania w grze i śmiałem się z jego przegranych. Potem zwróciłem większą uwagę na niego. Zdusiłem w sobie chęć wybuchnięcia głośnym śmiechem. Mógłbym powiedzieć, że jestem szczęśliwy, ale coś mi nie pasowało. Za chuja nie wiedziałem o co chodzi, ale coś było nie tak.

Lubiłem patrzeć na Isamu podczas gier. Nie wyglądał wtedy na te swoje dwadzieścia siedem lat. Szczególnie, jak pojawiało się coś znienacka, co straszyło Szymka. Youtuber wtedy krzyczał, co często mnie straszyło. Zgasiłem peta i położyłem nogi na kolana Szymona, który od razu na mnie spojrzał.

- A ty kurwa co? Psa nie masz, kolegów szukasz?

- Może ty powinieneś, bo ich nie masz, pierdolony aspołeczniaku - odpowiedziałem, doskonale wiedząc, że mikrofon uchwyci także mój głos.

- Ty wychodzisz z domu jedynie, jak przyjeżdżasz do mnie na komputer - odpowiedział mi. - Ja się kurwa nie odwracam. No nie ma chuja! Nie patrzę tam!

Najpierw chciało mi się śmiać z jego strachliwości. Taki stary dziad z niego, a nadal boi się czegoś takiego. Śmiechu warte i niczego więcej. Szymek po dłuższej chwili przełamał swój strach i obrócił swoją postacią. Bohatera gry zaatakowała jakaś dziwka w białej szmacie, przez co głośno krzyknął, cofając się i prawie wtapiając w oparcie fotela. Ja się tego spodziewałem, w końcu to typowe zagranie twórców horrorów. Podskoczyłem jedynie z powodu nagłej i dość nieoczekiwanej reakcji Isamu. Wyprostowałem się na swoim miejscu. Youtuber spauzował grę i wbił wzrok we mnie. Nawet nie udawałem, że mu współczułem.

- Idę spalić kuchnię - doświadczyłem mu cicho.

- I mam w to grać sam?! - zapytał, na co przytaknąłem ruchem głowy.

Wstałem, uśmiechając się. Pochyliłem się nad chłopakiem. Pocałowałem go. Kiedy chciałem się już cofnąć, Szymek położył rękę na moim karku i przybliżył mnie do siebie. To było kurwa najlepsze, co mogło mnie spotkać. Głupie myślenie, ale nawet nie chciałem się przed nim bronić. Wyprostowałem się, wziąłem telefon i papierosy, i ruszyłem w stronę kuchni.

- I gdzie spierdalasz?

- Zerżnąć twoją matkę - odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju.




Układ Idealny <= ISAMU X NITROOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz