- Jestem ci niezmiernie wdzięczny, Hectorze.

- To i tak ci nie pomoże – mamrocze pod nosem, myśląc, że go nie słyszę.

- Słyszałem.

- Sprawdzałem, czy nie pogorszył ci się słuch – odwraca się do mnie w tym samym momencie, gdy sięgam po kubek.

Dmucham w gorącą ciecz i upijam maleńki łyczek. Hector robi najlepszą herbatę na świecie.

- Twoja herbata jest dupna. – rzucam złośliwie.

- I tak nie zrobię ci więcej – kręci powoli głową, szczerząc się do mnie diabelsko.

Wywracam oczami i upijam jeszcze łyk, krzywiąc się teatralnie i udając, że ledwo co mogę przełknąć to coś.

- Co za cholerstwo! – piszczę. – Chcesz mnie otruć?

- Staram się z całych sił.

- Nawet w zabijaniu jesteś kiepski.

- Rossiczku - podchodzi i zabiera mi kubek.

- Oddawaj mi herbatę! – rozkazuję.

- Ponoć ci nie smakuje.

- Kłamałem.

- Wiedziałem, Rossiczku – oddaje mi napój.

- Nie nazywaj mnie tak.

- Rossiczku, nie jesteś moją matką.

Upijam niewinnie łyk herbaty, ignorując przezwisko, jakie kilka minut temu mi wymyślił. Później odkładam kubek na biurko i sięgam po laptopa. Postanawiam sprawdzić pocztę. Loguję się i dostrzegam jedną nową wiadomość. Od Rydel. Otwieram ją.

Od: ryd1032@gomail.com

Do: rossome@gomail.com

Temat: brak

Ross!

Nie uwierzysz. We wtorek razem z naszymi braćmi i Ellingtonem pojechaliśmy do cioci Tinny. Zgadnij, kto pojawił się w jej domu, gdy jedliśmy obiad. Andrew. Ten cham, który zgrywał dobrego brata i wujaszka na pogrzebie rodziców.

Ponoć przyjechał do cioci z powodu spraw osobistych...

Problem jest taki, że przed jego przyjściem ciocia Tinny oznajmiła nam, że rodzice spisali testament. (Nie pytaj. Sama cholernie się zdziwiłam). Majątek, jakiego się dorobili, zostanie przekazany naszej piątce, a dom – któremuś z nas, ciocia nie zdążyła jednak powiedzieć komu, bo właśnie w tedy do salonu wszedł ten idiota.

Wiem, że to może być dosyć dziwne, ale boję się, że przyjechał do cioci po to, by namówić ją, aby cały majątek został przepisany na niego, a przecież testament nie trudno podważyć. Wiesz, że ten facet jest zdolny do wszystkiego... Z byle powodu odwrócił się od wszystkich, a z nami nie zamienił nawet słowa przez pięć lat...

Tak czy siak, chciałam cię tylko o tym poinformować. I nie martw się za bardzo, może się jeszcze okazać, że po prostu sobie to wszystko zmyśliłam.

Rydel

O nie. Tylko nie on.

Wpatruję się w słowa napisane przez siostrę i złoszczę coraz bardziej. Czytam całość jeszcze raz, by poukładać sobie to w głowie. Czyli Andrew wlazł sobie do domu ciotki bez uprzedzenia, przerwał im w jedzeniu obiadu i tylko ich wkurzył. I jeszcze te jego „sprawy osobiste"... O co mu chodziło? A jeśli naprawdę zamierza wtrącić się w moje i mojego rodzeństwa życie? A testament? Jakim cudem rodzicom mogło przyjść do głowy spisać testament?!

Replay | R5 fanfictionWhere stories live. Discover now