Chapter sixth

5.7K 236 7
                                    

Przebudziłam się bardzo szybko, przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na zegarek elektroniczny stojący na białej szafce nocnej; 6:30! Chciałam jeszcze sobie pospać, ale nie mogłam nawet zamknąć powiek. Wzięłam długą kąpiel, ubrałam się w dres i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie i pojechałam do największego klubu fitness znajdującego się w Barcelonie. Po dwóch godzinach ćwiczeń ledwo doczłapałam się do taksówki, która zawiozła mnie do domu.
Weszłam, a raczej dotargałam się do kanapy na której siedział Adriano, Dani, Segri i Marc.
- A ty co taka zmarnowana? Który Cię tak wykończył?- zapytał Sergi za co dostał przez głowę od mojego brata, który właśnie wszedł do pomieszczenia z miską chipsów; tacy z nich sportowcy, a nom stop jedzą śmieciowe żarcie.
- Na pewno ty mnie tak nie wykończyłeś- wysłałam Hiszpanowi buziaczka w powietrzu i ruszyłam do ogrodu złapać trochę kolorku.
- Rafaaa! Jedziemy na plaże, chodź!- wydarł się Alves tak, że prawie zwiędły mi uszy. Ogarnęłam się szybciutko i pojechałam z chłopakami nad wodę. Na plaży była cała reszta drużyny i parę zaprzyjaźnionych z nimi piłkarzy Realu. Dzięki Bogu i partii nie było tam przeklętego Isco. Po dobrej godzinie leżenia na słońcu spaliłam sobie tyłek, więc wyciągnęłam Tello do wody. Nie obyło się bez podtapiania i innych wariactw; kiedy jestem w jednym miejscu z Cristianem zachowujemy się jak chorzy umysłowo. Po naszej zabawie poszłam dalej popływać; położyłam się na tafli wody i cieszyłam się chwilą spokoju, która niestety nie trwała długo. Jakiś bezmózg wciągnął mnie pod wodę! Wynurzylam się i zobaczyłam zacieszoną mordkę Gerarda. Gdyby nie to, że jest taki wielki skopałabym mu ten zgrabny tyłek! Popłynęłam do brzegu, wytarłam się i pojechałam do domu. Zjadłam szybki obiad i przygotowałam się na mały wypad z Anto. O 20 byłyśmy już pod klubem. Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiliśmy sobie drinka. Opowiedziałam przyjaciółce zdarzenie mające miejsce przed meczem. Bawiłam się słomką kiedy luba Messiego wywaliła mi z łokcia.
- Patrz tam!- wskazała miejsce przy barze gdzie siedziała trójka mężczyzn. Przyjarzalam się dokładniej; Marcelo, Pepe i Isco! Zjechałam na siedzeniu troszkę niżej żeby nie zostać zauważona. Tak wiem, nieraz mam kretyńskie pomysły.
-  Idzie tu!- szepnęła Anto, a ja miałam ochotę stać się niewidzialna. Alarcon szedł w stronę naszej loży, a Antonella wstała i ruszyła w nie znane mi miejsce. No super; bezczelnie zostawiła mnie z nim sam na sam.
- Cześć Rafa! Miło Cię widzieć!- wyszczerzył się i usiadł obok. Nie przypominam sobie żebym mu mówiła jak mam na imię. Znowu poczułam jego perfumy; cholera, cholera, cholera!
- Nie mogę powiedzieć tego samego do siebie- miałam nadzieje, że zabrzmi to okropnie niemiło, ale nie; on przysunął się jeszcze bliżej i posłał mi uroczy uśmiech.
- Jak zawsze milutka- mrugnął do mnie okiem, a ja zrobiłam się chyba koloru buraka. Nawet najlepszy podkład i puder by tego nie zakrył. Zaczęłam nerwowo rozglądać się po klubie; w końcu udało mi się znaleźć Anto. Chwyciłam torebkę i chciałam wychodzić kiedy Isco chwycił mnie za nadgarstek. Znowu poczułam się jakby kopnęła mnie koza, albo koń?
- Umów się ze mną- miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Isco Alarcon chciał umówić się ze mną na randkę; no chyba chłopina na głowę upadła. Jakby Neymar strażnik mojego dziewictwa się o tym dowiedział pozbawił by go członka.
- Nie umówię się z Tobą- prychnęłam.
- Czyżbś bała się reakcji braciszka?- spojrzał na mnie pytająco, a we mnie się zagotowało. Wyrwałam rękę z jego uścisku i wyszłam z lokalu. Pożegnałam się z Antonellą i wróciłam do domu. Byłam zła, bardzo zła! Wyłożyłam się jak długa na łożku i wgryzłam się w poduszkę. Chciałam mieć obok mojego małego świrka Daviego; przy nim wszystko co mnie trafi odchodzi w niepamięć. Zerwałam się na równe nogi kiedy usłyszałam dźwięk mojego iPhona. Co za idiota śmie pisać do mnie o 3 w nocy?!
Zerknęłam na wyświetlacz.
Od nieznajomy, do Rafa; Jesteś słodka kiedy tak po prostu dajesz mi kosza :)
Nie miałam pojęcia od kogo mógł być SMS. Pacnęlam się dłonią w czoło kiedy mnie olśniło; Isco!
Od Rafa, do idiota Isco; Lecz się Alarcon!
Skąd ten kretyn wziął mój numer? Wyciszyłam dźwięk i położyłam się spać. Rano przyjeżdża David Lucca; cholernie się stęskniłam za moim małym blondaskiem. Zasnęłam szybciej niż myślałam.

I'm scared of love || Isco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz